Najgorsze uczucie w życiu, które przeżyłam parę razy to stan ni to po obudzeniu się ni to w trakcie świadomego lunatykowania. Zaczęło się jak byłam mała, niestety nie pamiętam szczegółów....
Uczucie jakbyś miała dłonie wielkości piłki do ćwiczeń, jakbyś trzymała coś nieziemsko ciężkiego, starasz cię tego nie upuścić, nie stracić. Po odzyskaniu świadomości myślisz tylko o tym, jak starałaś się ze wszystkich sił, by poradzić sobie z czymś czego nie możesz nazwać, mózg podpowiadał ci ,że jest to ważne dla twoich rodziców i jeśli polegniesz, stracisz nie tylko poparcie i miłość, nie będą tylko na ciebie źli i będą tobą zawiedzeni. Stracisz wszystko.
Nie mogę ocenić czy był to ból fizyczny czy psychiczny, i świadomość tych "snów" boli bardziej niż dostanie w twarz. Przypominają mi się te zdarzenia jak leżę długo na dłoni i nie do pływa do niej krew i gdy nie jestem zbytnio czymś zajęta. Dłoń staje się coraz cięższa i przypominasz sobie jak wszystko się wali...
Te "sny/lunatykowanie" Można porównać do tego ze mam nagle dużo pieniędzy które muszę pilnować, które są moje i rodziców, lecz czuje bardzo dziwny dyskomfort w całym ciele, jakby ktoś mnie przygniatał, w tym samym momencie staram skupić się na pieniądzach które przelatują mi między palcami, które non stop tracę i zostaje mi ich coraz mniej. Za pierwszym razem, gdy zaczęłam lunatykować, pamiętam tylko rozmowę z rodzicami, ale następnego dnia dowiedziałam się od nich, ze najpierw poszłam z płaczem do brata błagając go czy mogę z nim zostać bo się boję(sądzę, ze chodziło właśnie o tą porażkę, chciałam by pomógł mi z tą pulą pieniędzy) lecz on zaprowadził mnie do rodziców a oni poszli ze mną do salonu (tu już pamiętam sama z siebie) i wysłuchali mnie. Mówiłam coś w stylu że się boje i że niech nie będą na mnie źli bo się serio starałam lecz wszystko przepadło, wszystko straciłam mimo ich próśb bym pilnowała ich własności. Oni mnie uspokajali, wycierali moje łzy i dodawali mi otuchy ciepłymi słowami typu:wszystko będzie dobrze, że są ze mnie dumni itp. Dla mnie trwało to 15 min. dla nich godzinę.
Takie stany powtórzyły się na pewno jeszcze 2 razy, za 2 obiecałam sobie ze następnym razem wszystko zapisze na kartce by móc dowiedzieć się co siedzi mi wtedy w głowie co za każdym razem zapominam, lecz za 3 razem, było to jak miałam 15 lat, było mi tak ciężko myśleć racjonalnie że zapisanie to na kartkę to ostatnie co bym w tamtym momencie zrobiła, musiałam wstać z łóżka i porobić parę szybkich ruchów typu przejść się szybciej, gwałtownie coś wziąźć i odłożyć, napić się i czymś zająć, porozmawiać z kimś....
Nigdy tego nie zrozumiem, chyba że któregoś razu będę na tyle silna psychicznie, że zapisze wszystko na kartce lub nagram wiadomość głosową....