XXVIII

3.8K 268 70
                                    




Draco:

-Czyli mamy uwierzyć, że razem z Panną Parkinson uratowaliście Harry'ego i Hermionę przed ich przyjacielem, który rzekomo zaatakował ich razem z grupą innych Gryfonów?-zapytał z powątpieniem i rezygnacją Snape. Po raz chyba trzeci
-Tak-odpowiedzieliśmy zgodnie we trójkę
Ja, Theodore i Pansy siedzimy już w gabinecie dyrektora przez ok. pół godziny
-Proszę im nie wierzyć, to kłamstwo! Ja nie mógł bym zrobić czegoś takiego. To moi najlepsi przyjaciele-bronił się Ron
-Możemy to ustalić kiedy Harry wraz z Hermioną się obudzą? Tak dowiemy się prawdy-zasugerował znowu Theo.
-Dobrze, skoro wszyscy zgadzają się na takie rozwiązanie problemu to porozmawiamy gdy poszkodowani dojdą do siebie
-NIE!-wykrzyknął rudy
Patrząc po minach zebranych tu nauczycieli wszyscy mieli na dzisiaj dosyć tego idioty
-Panie Weasley, nie udowodnimy teraz komuś winy skoro sami najważniejszy świadkowie są nieprzytomni. A teraz dziękuję i do widzenia -rzekł dyro
Gdy mieliśmy zamiar udać się do naszych pokoi, za zakrętu wyskoczysz Snape z groźną miną
-Proszę natychmiast do mojego gabinetu-nie czekając na naszą odpowiedź odwrócił się napięcie i poszedł. Spanikowani spojrzeliśmy po sobie i z wykończonymi minami i westchnieniem ruszyliśmy za nauczycielem.

****

-Co to ma znaczyć? To nie do pomyślenia, czemu nie przyznaliście się do winy? Teraz gdy Potter i wikipedia Hogwartu się obudzą będziecie w jeszcze gorszej sytuacji. Wątpię, ze szantażem zmusicie ich do stanięcia po waszej stronie. I po co wam to było?!-gdy chciałem się wtrącić, zatrzymał mnie morderczy wzrok postrachu szkoły-Trzeba było powiedzieć,że was sprowokowali. A teraz jeszcze ten dureń Weasley pląta się po szkole i opowiada o was kolejne niedorzeczne plotki. Jakby nie było tak,że cały świat jest nastawiony przeciwko nam. To jeszcze cholernego wybrańca z jego zgrają trzeba pobić. Bo czemu nie?- usiadł na krześle przy biurku i złapał się za głowę-Dobra, a teraz wynocha! Głowa mnie już przez was boli-wstał,wskazał ręką na drzwi i odwrócił się do szafek z eliksirami w poszukiwaniu jakiejś fiolki. Znowu popatrzyliśmy się po sobie i najciszej jak to możliwe wyszliśmy

-Ja nie wierze-warknęła Pansy,po chwili ciszy
-Jak się  do nich dostaniecie?-zapytał Theo, znając pewnie nasze myśli
-Potter ma w skrzyni niewidzialny koc i mapę
-Draco ja rozumiem,że chcesz pomóc, ale po cholerę nam mapa i jakiś kocyk?
-Zobaczysz-uśmiechnąłem się tajemniczo-zaufaj mi
-Pomóc wam jakoś?-zapytał z szczerym uśmiechem Theo
-Tak właściwie to możesz mi pomóc zakraść się do wieży Gryfindoru




Plan, który wymyśliliśmy nie był zbytnio skomplikowany, niestety gorzej z wykonaniem. Nikt nie chciał zgłosić się na ochotnika do pierwszej i najważniejszej fazy planu. Z racji tego, że Zabini ostatnio znikał na całe dnie, czasami noce i nie był zamieszany w bójkę z Gryfonami. Dlatego  wspólnie stwierdziliśmy,że wrobimy w to Blaise'a. Po odnalezieniu go krótkiej kłótni, lekkim szantażu, płaczu Pansy i prawie bójką w końcu zgodził się.
Mulat miał zakraść się do gabinetu Snape'a i wykraść z niego Eliksir Wielosokowy. Następnie ja przemienię się w Rona i pójdę do pokoju Harr'ego, wezmę z niego mapę i pelerynę. W  tym czasie Pansy wraz z Theo i Zabinim, który stwierdził, że chce nam pomóc zagadają rudego i jego przydupasów.

****

Pierwsza faza powiodła się sukcesem, gdy mulat wyszedł ze składzika ze skręconą kostką i miksturą.
-Czemu?-Zapytała Pansy wskazując na nogę i zaczęła się śmiać
-Moja droga przyjaciółko, to nazywa się poświęcenie. Poza tym tak było mniej podejrzanie, gdy poszedł na tyły składziku po lekarstwo, wziąłem szybko butelkę i schowałem ją do kieszeni. Następnie poudawałem mocny ból, może nie do końca udawałem,ale no....
-Okej, teraz moja część misji-szepnąłem, bardziej sam do siebie
-Daj mi to-nakazałem
-A włos Rona?
-Ja mam-powiedział Theo ku zdziwieniu wszystkich
-Skąd?
-Próbuje nowych rzeczy, szukam pasji i ostatnio zainteresowałem się przewidywaniem przyszłości-uśmiechnął się lekko, a ja po krótkim pożegnaniu i upewnieniu się, że zagadają Rudego poszedłem do łazienki Jęczącej Marty. Gdy doszedłem, zamknąłem się w jednej z kabin, doprawiłem miksturę i wypiłem to obrzydlistwo. Po chwili moje chude i wysokie ciało, zaczęło się kurczyć i poszerzać, moje jedwabiste blond kosmyki stały się rude. ZNOWU RUDY! A ja nie pewny siebie, chyba pierwszy raz w życiu, spojrzałem w lustro
-Masakra! Jak tak można wyglądać? Po co mu tyle piegów? I niech coś zrobi z tymi krostami! Kurwa, to jest wielkie i czerwone! Fuuuu! Jakaś maseczka na włosy też by się przydała. A najważniejszą sprawą jest chyba zapach, serio. Nie mówię o jakiś drogich perfumach, ale dezodorant? Lub chociaż mydło? Mydło jest tanie, powinno go stać!- mówiłem do siebie, dotykając niepewnie twarzy
-Dobra, Draco. Do dzieła!-powiedziałem i ruszyłem do wyjścia łazienki

Mały problem |Drarry ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz