why not

20 0 0
                                    

Noc była wyjątkowo chłodna jak na tę porę roku. Podkręciłem ogrzewanie w aucie i zerknąłem we wsteczne lusterko. Resztki mojego dawnego życia leżały spokojnie na tylnym siedzeniu, zapakowane w kartonowe pudła i worki na śmieci. Koniec, kolejny rozdział zamknięty. I choć wszystko było wiadome od tygodni dotarło to do mnie dopiero wtedy, gdy zabrałem z mieszkania ostatni karton z moimi rzeczami. Bolało. Odrobinę mniej niż wczoraj, dużo mniej niż tydzień temu. Za miesiąc może nie będę czuł nic. Mimo żalu i złości wszystko skończyło się dość spokojnie. Do domu pozostała niecała godzina drogi. Zjechałem na stację benzynową, żeby zatankować i kupić kawę, wiedziałem, że tej nocy i tak nie ma co liczyć na sen. Stacja była pusta i nic dziwnego, dochodziła druga.

Zapłaciłem za kawę i paliwo, podziękowałem zmęczonemu chłopakowi za ladą i odwróciłem się w kierunku wyjścia. Wtedy ją zobaczyłem. Stała za mną w samym krótkim topie i czymś przyciśniętym do czoła. Szybko odwróciła wzrok i podeszła do kasy. Widziałem gęsią skórkę na jej bladych ramionach.

- Red bulla z lodówki - rzuciła do równie zdziwionego co ja chłopaka. Unikała jego spojrzenia, a ja stałem tam jak kołek i nie umiałem ruszyć się z miejsca.

- Wszystko ok? Potrzebujesz pomocy? - zapytał, gdy płaciła.

- Nie, jest ok.

- Ale krwawisz...

- Jest okej - przerwała mu ostro, zabrała puszkę i szybko wyszła. Z wrażenia otrząsnąłem się dopiero, gdy sprzedawca zapytał czy przyjechała ze mną. Pokręciłem przecząco głową i pobiegłem za nią. Nie odeszła daleko. Teraz materiał, który wcześniej trzymała przy twarzy zastąpiła zimna puszka energetyka. Podszedłem do niej powoli i nagle ją rozpoznałem.

- Aylees.

Dziewczyna zatrzymała się gwałtownie i podniosła na mnie zaczerwienione oczy. Pod nimi miała ślady po resztkach makijażu. Dolną wargę miała rozciętą, a na prawym policzku zasychała krew. Chyba tylko cudem ją rozpoznałem. Pamiętałem ją jako roześmianą dziewczynę, która lubiła przesiadywać ze znajomymi na szkolnym boisku, rzucać do kosza i pić tanie wino. Później wyjechałem na studia i nie wracałem za często do domu, nie wiedziałem co się działo z dzieciakami, które zostały.

- Co chcesz? - zapytała nadal unikając mojego wzroku. Pytanie było proste, ale nie miałem na nie odpowiedzi. Po prostu stałem tam i gapiłem się na nią. Na jasnym topie dostrzegłem plamki krwi, na drżących ramionach kilka drobnych tatuaży, a na nogach jasne dżinsy i różowe trampki. Co ona robiła o tej godzinie, sama, zakrwawiona na stacji benzynowej po środku niczego. Byliśmy kilka kilometrów od najbliższych zabudowań. Wyglądała na zmęczoną, byłem pewny, że szła co najmniej godzinę, zanim tu trafiła. Nie wiedziałem jeszcze czy to odwaga czy głupota, ale chodzenie samej po nocy nie było najlepszym pomysłem.

- Chodź. - powiedziałem i cofnąłem się w kierunku auta. - Zawiozę cię do domu.

W końcu na mnie spojrzała. Wyglądała jakby się nad czymś zastanawiała, przyglądała mi się, aż skinęła głową i ruszyła za mną do samochodu. Otworzyłem jej drzwi i poczekałem aż wsiądzie. Gdy tylko zająłem swoje miejsce i odpaliłem auto podkręciłem ogrzewanie. Nie mogłem patrzeć jak się trzęsie, ale nie miałem pewności czy było to spowodowane tylko chłodnym powietrzem.

- Co to jest? - zapytałem wskazując na zakrwawiony materiał leżący teraz na jej kolanach.

- Mój sweter - powiedziała cicho i ostrożnie rozwinęła go na kolanach. Miał ładny, błękitny odcień, na którym mocno odznaczały się czerwone plamy. Pokiwałem głową i skupiłem się na drodze.

Wiedziałem, że zerka na mnie co jakiś czas, ale nie chciałem jej wystraszyć. Cokolwiek się dziś wydarzyło musiało nią wstrząsnąć.

- Zawieziesz mnie do domu? - jej głos był delikatny, lekko drżał. Spojrzałem na nią.

just one dayWhere stories live. Discover now