...po prostu przyjaciele...

584 9 1
                                    

1

– BJ?

– No?

– Powiesz mi coś?

– Co?

– Ale musisz mi tak na serio odpowiedzieć…– głos Tonego lekko zadrżał, ale odchrząknął dość gwałtownie i pokrył to kaszlnięciem. Jego przyjaciel rzucił mu trochę zirytowane spojrzenie.

– Gadaj po prostu Tony.

Mężczyzna zawahał się i wymusił uśmiech, lekko potrząsając głową.

– Niee, to już nie jest takie istotne.

BJ westchnął w duchu. On na serio nie miał na to dzisiaj siły. A Tony zachowywał się jeszcze dziwniej niż zazwyczaj. Normalnie mu to nie przeszkadzało, ale dziś był po prostu wykończony i nie miał sił na jego podchody.

– Tony jak już zacząłeś to gadaj, a nie…

– Nie, no spoko… to nic takiego. – Serce chciało niemal wyskoczyć mu z piersi. Kurczę nie mógł tego zrobić. Jeszcze nie dziśmoże jutro. Trochę później. Tyle czasu BJ nie wiedział i wszystko grało. Nie musi nagle się dowiedzieć… – Jak tam dzień w pracy? – Zdesperowany zmienił temat pospiesznie.

– Kurewski. Jak dopadnę tego Bennetta następnym razem, to mu chyba dokopię. Cały towar był źle przyjęty. – BJ zerwał się z kanapy, na której siedzieli i pomaszerował do lodówki. Jego ramiona napięte i sztywne. Praktycznie cała jego sylwetka promieniowała stresem. Bennett – to by wiele wyjaśniało. Facet miał normalnie życzenie śmierci, jeśli chodziło o pogrywanie z BJ’em. – Wyobraź sobie, że ten idiota nie pomylił się ani razu na korzyść. Jak Boga kocham. Cały tir towaru i on nawet jednej palety nie umieścił na właściwym miejscu. – BJ zirytowany siadł i podał butelkę piwa swojemu przyjacielowi. Mocno i długo pijąc z własnej. – Phi, nawet jednego kartonu, a co tu dopiero mówić o całej palecie. – Wzruszył ramionami zrezygnowany.

– Kurczę facet ma talent. Jakim cudem jeszcze go nie wywalili, to dla mnie zagadka. – Tony parsknął ironicznie.

– Mnie to mówisz? Jeszcze palantowi płacą tyle samo, co mnie. – Z irytacją przeczesał dłonią i tak już pokosmane czarne włosy. Zawsze wyglądały jakby nie do końca było wiadomo, w którą stronę mają się zamiar tego dnia układać. Tony uwielbiał je. Jak i wszystko, co dotyczyło jego przyjaciela.

– Czemu nie zgłosisz tego? Za każdym razem to ty dostajesz po tyłku, jeśli coś jest nie tak w magazynie.

– Nie zgłoszę tego, bo za każdym razem ja mam przejebane. – Mężczyzna westchnął zmęczony i opadł na oparcie kanapy. Miał wszystkiego serdecznie dość.

Tony zwalczył chwilową, niepoczytalną potrzebę pogłaskanie wykończonego mężczyzny i zdusił brutalnie wszelkie emocje, jak zwykle zakradające się do jego serca.

BJ by ich z pewnością nie docenił.

– Pogadaj, więc z debilem.

– Ha! Żeby to coś dało to bym może i pogadał.– BJ spojrzał na niego z sarkastycznym uśmieszkiem na swoich wąskich ustach, a Tony z wysiłkiem oderwał od nich spojrzenie. Życie było mu jeszcze miłe. – Jak sam słusznie zauważyłeś ON jest debilem. Choćbym nie wiem, jak mu tłumaczył i jak wyjaśniał, to on nic nie pojmuje.

– A może on w kulki sobie z tobą leci? – Tony zapytał z zamyśleniem. Przyjaciel rzucił mu nic niepojmujące spojrzenie. – No wiesz.... Po co ma się wysilać, skoro ty za każdym razem lecisz i naprawiasz jego błędy? Większość pracy wykonujesz za niego, bo to prościej niż sprzątać bajzel po nim.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 23, 2012 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

...po prostu przyjaciele...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz