- Co tak późno znowu? - zza regału wyłoniła się Mitsuri. Uśmiechnęła się krzepiąco i podeszła do Giyu, niosąc pod pachą kilka starych książek. Od kilku dni przeglądała zbiory biblioteczne i reperowała zniszczone w jakiś sposób książki - od delikatnego zdrapywania zachniętych plamek brudu, do gruntownego sklejania poharatanych grzbietów w starszych woluminach.- Uciekł mi autobus - mruknął Giyu, zdjemując przez głowę torbę. Postanowił przemilczeć fakt, że przez pośpiech następny prawie go przejechał. Odłożył torbę na kontuar i ściągnął bluzę, po czym przewiązał ją sobie w pasie.
Mitsuri skinęła głową i rzuciła mu jeszcze pełne współczucia spojrzenie, zanim znowu zniknęła między regałami.
Sobota nie zaczęła się zbyt dobrze i Giyu miał nadzieję, że przynajmniej w pracy nic feralnego go nie spotka. Usiadł za kontuarem i włączył niemłody już komputer, którego ekran ze zmęczonym brzęczeniem rozbłysnął na niebiesko.
- Tak przy okazji to zrobiłam ci herbatę, ale chyba już wystygła - Kanroji ponownie zjawiła się przy ladzie i postawiła przed nim kubek z którego wydobywał się kojący zapach jaśminu. - Jeśli poprawi ci to humor, to w kuchni powinny być jeszcze mochi kokosowe.
Giyu zdobył się na uśmiech i wziął kubek. Objął go palcami, mocno się zaciągnął i powoli odetchnął.
- Dzięki. Nie wiem co bym bez ciebie zrobił - powiedział do dziewczyny i pociągnął łyk. Smak zielonej jaśminowej herbaty, z nutą cytryny i miodu to było to, czego w tej chwili potrzebował.
- Oh, myślę, że robiłbyś wszystko to co zwykle tylko po prostu trochę dłużej - odparła Mitsuri i poklepawszy go po ramieniu, wróciła do zbierania książek.
❊
Dzień był ruchliwy, pełen niedopowiedzeń i szybkich, nerwowych kroków. Giyu co chwila musiał wstawać z fotela i biegać między półkami, żeby znaleźć czytelnikom odpowiednie książki a potem je zarejestrować i po dwóch godzinach takiej aktywności nie mógł doczekać się przerwy.
Gdy wiszący nad ladą czarny zegar wskazywał dwunastą, czując swego rodzaju wolność, udał się do kuchni. Na tą godzinę zastąpiła go Mitsuri i zapewniła go, że to żaden problem, bo trochę zmęczyło ją sklejanie rozsypujacych się książek i będzie miłą odmianą pogadać trochę z ludźmi odwiedzającymi bibliotekę.
Z lekkim sercem Giyu zabrał swoją torbę do kuchni i wyjął z niej kupiony dzień wcześniej bento box. Odgrzał go w mikrofali, w międzyczasie szukając w którejś z kieszeni kartonika mleka bananowego. Zanim bento było gotowe, znalazł napój i postawił go na malutkim stoliku tuż pod oknem, wychodzącym na ruchliwą ulicę.
Przypomniało mu się co wcześniej powiedziała Mitsuri i błagając w myślach, żeby okazało się to prawdą, otworzył szafkę na jedzenie. Z lekka pogniecione pudełko kokosowych mochi stało jak trofeum pośród paczek z herbatą i kawą. W jednej chwili Giyu poczuł miły dreszcz na karku i pomyślał, że ten dzien może jednak nie będzie taki przykry.
❊
Wracając do domu wstąpił do sklepu, żeby uzupełnić zapasy na następny tydzień. Parę minut przed tym jak wyszedł z biblioteki napisał do niego Tanjiro i poprosił o paczkę tempury, colę, jeden ramen z kurczakiem i jeden z wołowiną. Ostatnio był bardziej radosny niż zwykle i Giyu nie miał zielonego pojęcia co było przyczyną takiego nastroju.
Miał nadzieję, że Tanjiro sam mu o tym opowie ale nie zapowiadało się na jakąś dłuższą rozmowę o uczuciach, mimo że ten stan trwał już jakiś czas.
No cóż, może dzisiaj się mu poszczęści i zdoła wydobyć z niego chociaż strzępek informacji.
CZYTASZ
♡. BARDO
FanfictionSABIGIYU i know we met before, i just know it aus: reincarnation, college