Sprawić radość

12 2 2
                                    

Wszystkie osoby, które mijała Sekunda przechadzając się po Lesie Depresji, miały smutne oczy. Niby to nie było dla niej nic nowego, w końcu mieszkała w tym mieście od lat, ba, urodziła się tutaj, jednak nie mogła znieść tego, że żadna ze znanych jej osób nie była szczęśliwa, tak jak to było w wypadku bohaterów tych wszystkich książek, które przeczytała. W krainie zwanej Ziemią, żyły istoty takie jak ona, tyle że nie były aż tak strasznie smutne. Owszem, zdarzało się, że ktoś był przygnębiony, albo że smutek ciążył mu przez jakiś czas, ale zawsze w jego życiu były też momenty szczęścia. Jednak tu, w świecie smutku, nie było czegoś takiego jak radość. A nawet jeśli było, nie dało się tego tak po prostu dostać, na przykład poprzez zwyczajne puszczanie balonów, jak to było w przypadku pięcioletnich Ziemian. Nie, tu coś takiego jak uśmiech było walutą. Żeby móc być szczęśliwym choćby przez kilka minut, trzeba było na to zapracować. A i tak w ciągu tych rzadkich chwil, to całe "szczęście" nie było prawdziwe, nie takie jak w powieściach. Było wymuszone. I to właśnie nie podobało się Sekundzie.

Dlatego też, właśnie wtedy, przechadzając się po Lesie Depresji i obserwując istoty Smutku, które przechadzały się w te i we wte, obdarzając mijane osoby przygnębiającym spojrzeniem, postanowiła, że musi to zmienić. Była gotowa za wszelką cenę sprowadzić do ich smutnego świata trochę radości. Jeszcze nie wiedziała jak, ale musiała to zrobić. Jeśli się jej nie uda, no cóż, mówi się trudno. Ale jeśli jednak... wtedy będzie najszczęśliwszą istotą smutku na świecie. W końcu nie od dziś wiadomo, że uszczęśliwianie innych najwięcej szczęścia daje ofiarodawcom, prawda?

Jednak, nie tak prostym było, aby osoba, która wychowywała się w świecie Smutku, która nigdy nie zaznała książkowego szczęścia Ziemian, mogła podarować coś takiego jak radość innym. Z przeczytanych książek wiedziała, co można zrobić, aby kogoś rozweselić, ale nie była pewna, czy w wypadku istot z natury smutnych, da się uzyskać jakikolwiek, choć najsłabszy uśmiech, co dopiero mówić o śmianiu się w głos. Musiała więc postępować ostrożnie i metodycznie.

Przede wszystkim czuła się w obowiązku uświadomić otaczające ją społeczeństwo, że w ogóle istnieje coś takiego jak uśmiech. A jak wiadomo, jeśli chcesz zmienić świat, musisz przede wszystkim zacząć od siebie. Dlatego też Sekunda czym prędzej pobiegła do swojego lokum, z taką prędkością, że widać za nią było tylko jej długie, rude loki, powiewające za nią niczym chorągiew na porywistym wietrze. Kiedy tylko dopadła do drzwi, czym prędzej wyjęła z kieszeni klucz i otworzyła mieszkanie, po czym skierowała swe kroki do łazienki, w której mieściło się jedyne w jej kawalerce lustro. Stanęła przed nim i z niecierpliwością spojrzała w swoje odbicie. Patrzyły na nią zielone oczy, osadzone na okrągłej niczym księżyc, bladej i nieco piegowatej twarzy. Jednak najważniejszym w tym momencie elementem na jej licu, były wargi. Próbowała na nich wyczarować jakikolwiek, choćby najmniejszy uśmiech, jednak te nijak nie chciały z nią współpracować. Kąciki ust, zamiast w górę, uparcie opadały w dół. Sekunda nie miała najmniejszego pojęcia, jak temu zaradzić, bowiem w książkach nie było opisane jak wywołać taki stan, a tylko, że Ziemianie często się uśmiechają. Z rezygnacją opuściła ramiona i wpatrywała się w lustro z nienawiścią. Nie mogła znieść tej druzgocącej porażki. Jeszcze raz posłała swojemu odbiciu cyniczne spojrzenie i skierowała swe kroki do kuchni, gdzie miała nadzieję znaleźć pudełko zapałek.

W jakiejś kreskówce niby żartobliwe było pokazane, że jeżeli komuś chce się spać tak bardzo, że powieki same mu opadają, ale nie chce dopuścić do tego, aby zasnąć, niektórzy używają zapałek. Dziewczyna nie wierzyła w skuteczność tego sposobu, ponieważ osoby, które tego używały na pewno musiało to boleć, jednak miała nadzieję, że dzięki zapałkom zdoła unieść kąciki ust wygięte ku górze. Jednak okazało się, że te malutkie kawałeczki drewna i tak są za duże. Mogły jej usta utrzymać co najwyżej w linii prostej. Stwierdziła więc, że musi poucinać je troszkę. Kiedy już to zrobiła, okazało się, że kawałki zapałek owszem, zatrzymują przez chwilę kąciki jej ust w górze, ale potem one i tak opadają. Westchnęła z rozdrażnieniem i niezadowolona usiadła na swoim stałym miejscu przy stole. Musiała zebrać myśli.

Sprawić radość Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz