„Niektórzy myślą, że intymność dotyczy zbliżenia. Ale intymność dotyczy prawdy. Kiedy zdajesz sobie sprawę, że możesz powiedzieć komuś swoją prawdę, kiedy możesz się mu pokazać, kiedy stoisz przed nim odkryty, a jego reakcja brzmi "jesteś bezpieczny ze mną" - to jest intymność."*
****
Zapukał do drzwi, a zaraz potem stanęła w wejściu Eliza. Jej twarz od samego początku nie ukrywała zmartwienia, kobieta wydawała się być zmęczona, natłok pracy? Alexander bardzo dobrze znał to uczucie.
- Kiepsko wyglądasz- stwierdził.
- Ciebie też miło widzieć, Alex. -Uśmiechnęła się, jednak nie sięgał on jednak oczu.
- Wszystko gra? Wydajesz się być- musiał się zastanowić przez chwilę nad odpowiednim określeniem- wyczerpana.
- Jest dobrze, dużo pracy.- Eliza przesunęła się w bok, aby przepuścić mężczyznę do mieszkania.
Czyli jednak praca.
- Co znalazłeś? Tak właściwe, mógłbyś mi wszystko opowiedzieć od początku, nic nie wiem na ten temat.
Usiedli przy stole, a Eliza zaparzyła wodę na, jak Alex przeczuwał, herbatę. Musiał pozbierać myśli, sytuacja nie była trudna do opisania, a on jednak miał problem z wypowiedzeniem choćby jednego słowa na ten temat. Czuł się z tym okropnie, nigdy wcześniej nie miewał takich problemów, miał wrażenie, że nie jest sobą.
- Był sejf i były tam rzeczy, trzy były i nie rozumiem o co chodzi kompetnie. Próbowałem to wyjaśnić i nawet byłem w sklepie artystycznym, ale to dało praktycznie nic, na internecie nic nie ma i jasna cholera, kto wie co John miał na myśli to tam wkładając.
Alexander poczuł jak braknie mu powierza. Gubił się we własnych słowach, nie mógł nad tym zapanować, a sam brak kontroli wprowadzał go w stan wewnętrznej paniki. Eliza miała na twarzy coraz większe zmieszanie, które wydawało się, że chciała zamaskować. Jej oczy jednak wyglądały wciąż tak samo.
Kiedyś, gdy był w liceum miał podobną sytuację, tak właściwe, nie jedną. Jego nauczyciel od geografii był typem tych bardziej wymagających, mimo, że przedmiot- zdaniem Alexandra- był kompetnie bezużyteczny i nieważny. Zawsze pod koniec miesiąca jeden z uczniów (wybrany przez nauczyciela) musiał przygotować prezentację na temat danego działu. Problem był w tym, że nie można było używać informacji, których już się nauczyli i były one na lekcji, chodziło o to, aby jeszcze bardziej zagłębili ten temat. Alex nie przypominał sobie sytuacji w której słuchałby nauczyciela i jakkolwiek byłby zainteresowany lekcją, pełniły one bardziej rolę leżakowania, czegoś w rodzaju czasu na drzemkę. Dlatego też można było sobie wyobrazić jakie zdziwienie było młodego Alexa, że to on miał zrobić prezentację. Chłopak nie mógł pozwolić sobie na splamienie swego honoru i zaprzepaszczenie dobrej oceny na koniec roku. Jaka zdziwiona była mina nauczyciela, gdy Alexander z dumą powiedział, że przygotował w ramach prezentacji piosenkę.
Ooo, Afryka co za cudny kraj,
dla ryb lądowych to cudowny raj.
Zero smogu, same drzewa,
słońce dupę nam przygrzewa.
Ooo, Afryka co za piękny dar,
Lepszy niż kotletów gar.
Żeby tylko twoje wody
nie stawiały już przeszkody.
Dla tych pięknych mew i lwów,
co fale je przenoszą w rów.
Ooo, Afryko, Afryko,
nie mam rymów,
więc żegnaj.Uczucie było wręcz identyczne, bo Hamilton zorientował się, że nie ma kontroli już po pierwszym zaśpiewanym wersie. Mimo (jego zdaniem) świetniej, wymyślonej podczas śpiewania piosenki, Hamilton i tak dostał jedynkę. Nauczyciel stwierdził, że nie wie co to ryby lądowe i piosenka nie ma nic wspólnego z Afryką.
CZYTASZ
(LAMS) To tylko cisza przed burzą
FanfictionŻycie można porównać do kwiatów. Jeśli je podlewamy, dbamy o nie, to żyją. Jednak czasem coś nie idzie po naszej myśli i kwiaty więdną. John Laurens był kwiatem Alexandra Hamiltona, człowieka o silnym charakterze i ciętym języku. Gdy ten kwiat zwięd...