Gorące słońce Italii grzało jej bladą twarz i odsłonięty kark. Świeciło tak jasno, że osłaniała dłonią szare oczy od jego blasku, żeby dojrzeć koniec malowniczej brukowanej uliczki. W tym momencie przeklinała siebie za to, że zapomniała z mieszkania okularów przeciwsłonecznych, które ochroniły by jej oczy. Teraz, mimo wszelkich starań, ciężko było jej dojrzeć czy na końcu uliczki, przy małej kawiarence, czeka jej towarzysz.
Pchnięta delikatnym podmuchem wiatru, podwiewającym jej kwiecistą sukienkę, ruszyła w dół ulicy. Czuła, jak jej serce staje w miejscu z obawy, że nie przyszedł na spotkanie. A przecież tak bardzo chciała żeby przyszedł...
Nim się dowiedziała, czy jej modlitwy o przybycie mężczyzny zostały wysłuchane, na horyzoncie ujrzała znajomą twarz. Błagając Boga o to, by postać nie miała ochoty na pogawędki, posłała promienny uśmiech i starała się iść dalej. Jednak jej nadzieje zginęły zanim zdążyły się dobrze rozwinąć, a zabił je dźwięczny kobiecy głos.
- Ciao, bella!
Dziewczyna obdarzyła kobietę powłóczystym spojrzeniem wyrażającym czyste niezadowolenie. Mimo wszystko ponownie rozciągnęła usta w wymuszonym uśmiechu, przechylając lekko głowę. Pozwalając wypaść niesfornym kosmykom z uczesania poluźniła gumkę zbierającą w luźny kok kasztanowe pasma długich włosów.
- Ciao, Olivia. - odpowiedziała lekko wymuszonym radosnym głosem, a kobieta posłała jej przesłodzony uśmiech. Dziewczyna patrząc na to poczuła ucisk na żołądku. Miała wrażenie, że zaraz zwymiotuje. Postanowiła jednak kontynuować wymianę uprzejmości z Olivią. Nawet jeśli bardzo tego nie chciała, bo kobieta działała jej na nerwy.
- Come stai? - zapytała z jadowitym uśmiechem kobieta.
Zdawkowo odpowiadała na pytania kobiety, dopóki nie udało jej się uciec, obiecując przy tym wieczór przy wytrawnym, czerwonym winie. W końcu dotarła do kawiarenki, wewnątrz której odnalazła swojego towarzysza.Nie widziała go tyle czasu. A on prawie się nie zmienił. Poza tym, że teraz jego włosów nie pokrywała żadna farba. Dalej nosił ten sam kształt oprawek, w nieodmiennym kolorze, jakim był czarny. Jego niebieskie oczy dalej kryły jakąś tajemniczą iskrę, uśmiech jakby jednocześnie mówił, żeby się nie zbliżać, że będzie błędem, a z drugiej strony przyciągał jak magnes. Cała jego przystojna twarz kryła się w cieniu, jaki rzucała framuga witryny.
Na początku jej nie zauważył, dopiero potem, gdy podniósł wzrok i ich oczy się spotkały poczuli jakby przeszedł ich prąd, którego nie czuli od dawna. Dziewczyna szybko w myślach poszukała momentu, w którym ostatni raz poczuła ten znajomy dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Odpowiedź była prosta: było to przy ich ostatnim spotkaniu.
Wpatrywali się w siebie jak zaklęci, nie zważając na to, jak dziwnie musi to wyglądać. Dopiero ciche chrząknięcie jednego z klientów lokalu zmusiło ją do postawienia kroku w stronę okrągłego stolika stojącego w rogu pomieszczenia. Zauważyła, że na stoliku nic nie stało, żadna kawa ani nic, co ją zdziwiło. Szybko jednak uprzytomniła sobie, że najprawdopodobniej jej przyjaciel nie mówi po włosku, a angielski lokalnej ludności jest nierzadko, łagodnie mówiąc, kulawy.
Usiadła na przeciwko niego, czując przepełniające jej serce szczęście. Po tylu latach znowu mogli wylać przed sobą nawzajem wszystkie żale ostatnich miesięcy. Spojrzała z szerokim uśmiechem w jego oczy, pełne podobnych do jej emocji. Również posłał jej promienny uśmiech. Zapanowała między nimi cisza. Cisza, która mogła być komfortowa tylko między dwójką przyjaciół. A więc i dla nich była to najlepsza forma rozmowy.
- Powinienem powiedzieć wcześniej, że przyjadę. - zaczął łagodnie, kojąc jej uszy ojczystą mową i swoim niskim głosem. Zero krzyków i wyciągania, jak to robili Włosi. Tylko czysty, melodyjny dźwięk, który łagodził jej skołatane nerwy.Długo nie wiedziała co powiedzieć. Patrzyła więc na niego z błogim wyrazem twarzy, sugerującym, że właśnie jest najszczęśliwszą osobą na ziemi. Obserwowała jak przeczesał dłonią blond włosy, posyłając jej nienaganny uśmiech.
- Nie pamiętam kiedy ostatni raz widziałam twój naturalny kolor włosów. - zachwyciła się, opierając brodę na dłoni.
- Nie pamiętam kiedy ostatni raz w ogóle mnie widziałaś. - zaśmiał się. Przymknęła oczy, zachwycając się tym dźwiękiem, dopóki nie ucichł. Czuła się jak w niebie. Niczego więcej nie potrzebowała do szczęścia.
CZYTASZ
Everything I ever wanted | One Shot
RomansaSpotkania po latach mogą być wyjątkowo proste. Jednak prostota tą często jest zdradliwa, tak jak nasze pragnienia. Szczególnie, gdy jedno z was jest niewłaściwe w każdym kontekście.