Harry Potter miał już serdecznie dosyć. Nie wiedział co się dzieje. Nie chciał, żeby tyle ludzi go odwiedzało, gratulowało, współczuło. Chciał po prostu odpocząć i pomyśleć. Ledwo zdążył odetchnąć po grzecznym wyproszeniu wszystkich ze skrzydła szpitalnego przez panią Pomfrey, kiedy drzwi znowu się otworzyły.
— Stary Dumbledore nie pozwolił mi cię odwiedzać, Bliznowaty, — rzucił Malfoy na wstępie — ale na szczęście w końcu jesteś sam, więc nie ma mnie kto wyrzucić...
— Twój ojciec tam był — Harry przerwał mu słabym głosem — zjawił się, kiedy Voldemort wzywał swoich dawnych popleczników. Prosił o wybaczenie, gotowy wrócić na służbę.
Młody Malfoy nie okazał po sobie żadnych emocji. Wbił w niego szare, obojętne spojrzenie. Harry'ego to rozjuszyło, myślał, że etap dystansowania się mają już dawno za sobą.
— Voldemort wrócił, rozumiesz? A twój ojciec jest mu wierny! — Potter poczuł rosnącą w nim furię — a ja z nim spędzałem święta! Twoja rodzina usiłowała zastąpić mi tę, którą odebrał człowiek, którego popierali i wciąż są gotowi to robić! Przysięgali, że to nie tak, że byli zmuszeni...
— Widocznie tak było, Potter – przerwał mu Draco — mój ojciec nie jest idealny, ale z pewnością nie kłamie.
— Ah tak? Czyli uważasz, że to ja kłamię?
— Uważam, że jesteś bardzo zmęczony, dużo ostatnio przeżyłeś... — Podjął ostrożnie blondyn, ale Potter znowu mu przerwał.
— Brzmisz jak Knot. On też jest zdania, że zwariowałem — Harry coraz bardziej się nakręcał — twój ojciec jest kompletnym szaleńcem. Tam, na cmentarzu nie zrobił nic, żeby mi pomóc, kompletnie nic. Uważam to za wystarczający dowód zdrady. A ja mu zaufałem, Draco.
Ślizgon drgnął kiedy usłyszał swoje imię. Odbił się ramieniem od framugi i ruszył w stronę łóżka przyjaciela. Harry ukrył twarz w dłoniach. Nie chciał odpychać Dracona, jednak czuł się zagubiony. Obraz jego ojca na cmentarzu, po stronie Voldemorta, patrzącego na niego z nienawiścią i cieszącego się kiedy cierpiał wciąż był świeży.
— Nie jestem moim ojcem, — powiedział chłopak pewnym głosem siadając na skraju jego łóżka — nie jestem lojalny wobec Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać i nigdy nie będę. Lata temu wyciągnąłem do ciebie rękę, nie po to, by w późniejszym czasie doprowadzić do twojej zguby, gwarantuję ci to.
Położył dłoń na przedramieniu Harry'ego. Malfoy zawsze unikał kontaktu fizycznego, więc udało mu się tym zdezorientować leżącego chłopaka, dzięki czemu mógł kontynuować:
— Natomiast szczerze wątpię, że mój ojciec mógł tam rzeczywiście być. Z resztą, powrót Czarnego Pana? Jesteś pewien? Przecież osobiście byłeś świadkiem jego końca, lata temu...
— Panie Malfoy — w tej chwili do sali wkroczył Dumbledore — proszę nie męczyć pacjenta.
Draco omiótł go pogardliwym spojrzeniem.
— Dlaczego trzymacie mnie z dala od Pottera? — Malfoy powoli się podniósł i zaplótł ręce na klatce klatce piersiowej.
— To nie podlega żadnej dyskusji — powiedział spokojnie Dumbledore ignorując zadane mu pytanie — Żegnam panie Malfoy.
— Draco, nie kłóć się, zobaczymy się później — rzucił Harry nie patrząc usilnie na blondyna.
Malfoy patrzył na chłopaka z niedowierzaniem. W końcu prychnął pod nosem i szybkim krokiem opuścił pomieszczenie.
CZYTASZ
W krzywym zwierciadle ||Drarry
FanfictionZastanawialiście się kiedyś, jak to wszystko by się potoczyło, gdyby Harry nie odrzucił przyjaźni Dracona na samym początku? Cóż, tutaj możecie się przekonać, serdecznie zapraszam.