Księżniczka księżyca Kaguya

94 11 6
                                    

Podczas pobytu w Japonii natknęłam się na muzeum/galerię książek rozkładanek o kosmitach i kosmosie (jeśli nie możesz znaleźć czegoś w Tokio, to to prawdopodobnie nie istnieje) i znalazłam tam przepiękne obrazy o baśni o zbieraczu bambusu i to naprawdę piękna historia, ale

co by było

gdyby

potoczyła się

nieco inaczej?

Kaguya jest księżniczką księżyca. Jest młoda, ma cienkie, tykowate kończyny i pełne usteczka, na których gości permanentne, uparte nadąsanie. Jest pięknym dzieckiem, nawet jak na standardy księżyca, ze swoimi oczami w kolorze chłodnego opalu i włosami tak czarnymi co przestrzeń między gwiazdami. Jest buntowniczym, irytującym dzieckiem. Ciągle ucieka przed kapłankami, które usiłują nauczyć ją obowiązków i nadeptuje na stopy młodych książąt, których rodzice przyciągnęli z odległych gwiazd, żeby mogli się przed nią popisywać. Nie da się jej ukoić słodyczami, miękkimi zabawkami, czy pięknymi piosenkami. Jest stworzeniem, które ciągle czegoś potrzebuje i nic w całym kosmosie nie jest w stanie jej w pełni usatysfakcjonować.

Kaguya nie kocha księżyca tak, jak powinna. Nie widzi żadnego piękna w jego srebrzystej, opalizującej powierzchni, czy w znajdujących się pod powierzchnią basenach, które lśnią niczym rtęć. Uważa, że mieszkańcy są nadęci i wkurzający, a wszyscy ludzie z innych gwiazd traktują ich z wyższością, bo wydaje im się, że są od nich lepsi tylko dlatego, że nieco ładniej lśnią. To denerwuje Kaguyę – przecież słońce lśni najjaśniej z nich wszystkich, a jedyne, co wciąż na nim mieszka, to ogromny smok, którego nikt nie ośmieli się rozjuszyć.

Kapłanki starają się zainteresować ją przynajmniej tą częścią jej obowiązków, ale ucieka od nich, zatykając sobie uszy i nie słucha ich. Są takie chwile, kiedy ścieżki słońca i księżyca przecinają się i potężny smok słońca za każdym razem stara się pożreć ich w całości. Wyłącznie królewska rodzina jest w stanie pomodlić się do boga Tsukuyomiego i dzięki temu wznieść barierę, która ochroni ich dom przed słonecznym smokiem.

To najświętszy obowiązek Kaguyi, a ona w ogóle się tym nie przejmuje.

Jednocześnie jest znudzona swoim domem i oburzona, że przybyszom się w nim nie podoba i choć te sprzeczne myśli prawdopodobnie przyprawiłyby dorosłego o nerwicę, Kaguya wciąż nie jest dorosła. Jest tylko dzieckiem i sprzeczność leży w jej naturze.

Idzie sobie przez dziedziniec za pałacem, kiedy nagle mija ją spadająca gwiazda, która szybko zawraca i podlatuje do niej. Jest naprawdę maleńka, musiała podróżować już od bardzo dawna, ponieważ tak się wypaliła, że jest zaledwie połowy wzrostu Kaguyi. To znaczy, że gwiazda jest bardzo stara.

– Dziecię – mówi spadająca gwiazda, głosem starożytnym i trzeszczącym – czemu jesteś takie smutne?

– Wcale nie jestem smutna – odpowiada Kaguya, ale jak tylko słowa opuściły jej usta, wiedziała że to było kłamstwo, bo łzy zaczęły piec ją w oczy. – Jestem zawsze samotna, mimo że jestem otoczona przez ludzi. Zawsze znudzona, mimo że otacza mnie tak wiele zabawek. Zawsze zła, mimo że nie dzieje się złego. Zawsze smutna, bo jestem kawałkiem układanki, który tu po prostu nie pasuje.

– Może w takim razie lepiej dopasujesz się do innej – mówi spadająca gwiazda. – Chodź, wejdź na mnie, zabiorę cię w nowe miejsce.

– I tam będzie lepiej? – pyta Kaguya.

Gdyby spadająca gwiazda mogła wzruszyć ramionami, to ta by to zrobiła, ale nie może, więc tego nie robi.

– Będzie inaczej.

Baśnie opowiedziane na nowoWhere stories live. Discover now