- Gotowe! - usłyszałem krzyk z pokoju obok.
- Nie musisz się tak drzeć, jeszcze wszystko słyszę. Niestety - westchnąłem i ruszyłem swoją dupę z kanapy.
Odstawiłem gitarę na stojak, nie zaprzątając sobie głowy pokrowcem. Chwilę chodziłem po salonie, przypatrując się płytom powieszonym na jasnych ścianach. Mój spokój został zburzony przez stukot obcasów pewnej dziewczyny. A dokładnie mówiąc, mojej dziewczyny.
- Moje maleństwo! Babcia za niedługo do was przyjedzie - złapałem Gówno i zacząłem delikatnie głaskać. - Mam nadzieję, że wrócę do was cały i zdrowy. A tymczasem muszę pokonać pewną złą smoczycę.
Po tych słowach odstawiłem kota na kanapę, a do pomieszczenia wkroczyła moja Smoczyca.
- Co ty tu robisz? - spojrzała na mnie jak na kosmitę. - Przecież mówiłam, że wszystko już gotowe, ale ty jak zwykle mnie nie słuchasz.
- Jak ja bym chciał móc cię nie słuchać chociaż przez pięć minut - burknąłem pod nosem.
- Co ty tam marudzisz?
Podczas naszej krótkiej wymiany zdań, Paula zdążyła zabrać moją torbę, nałożyć płaszcz i zacząć wpychać mi w ręce kurtkę. Ta to ma werwę, nie ma co.
- Nic, nic. Już idę - kolejne westchnienie. Co ja mam poradzić na to, że mojej na litość Boską dziewczynie, zachciało się najlepszych wakacji w życiu! Jakbyśmy nie mogli jak zwykle wpaść do kumpli, czy zaprosić kogoś do nas. Oczywiście alkohol byłby mile widziany.
- Wiesz co? Zdaje mi się, czy wcale nie cieszy cię ten wyjazd? - zapytała ta mała, wredna małpa, kiedy mieliśmy wsiąść do samochodu.
- Co to w ogóle za przypuszczenia? Jasne, że się cieszę. Przecież spędzę cały tydzień tylko z moją wspaniałą dziewczyną!
Podszedłem do niej, by delikatnie pocałować jej jasne włosy. Ależ wyrafinowany ze mnie kłamca. Cóż, trzeba robić wszystko, żeby tylko znowu się nie kłócić. Grunt to miła i spokojna atmosfera, a być może jakoś przeżyję te siedem dni.
Wsiedliśmy wreszcie do auta i ruszyliśmy prosto na lotnisko. Dzień był słoneczny, wręcz upalny. Jak na początek sierpnia przystało, na niebie nie było nawet jednego białego obłoku. Gdyby nie to, że pewna cholernie wredna wiedźma siedziała obok mnie, mógłbym powiedzieć, że zapowiada się udany urlop. Nie można mieć jednak wszystkiego.
- Telefon ci dzwoni.
- Hmm? - mruknąłem, niechętnie spoglądając na Paulinę.
- Twoja komórka wydaje niekontrolowane dźwięki, co może oznaczać, że ktoś właśnie próbuje się z tobą skontaktować - przewróciła oczami. Oto rozpętałem kolejną burzę, ale tym razem Zeus dorobił się piorunów.
- A, dobra - odpowiedziałem krótko. Grabisz sobie, Seba.
- Masz zamiar odebrać? - zapytała coraz bardziej zirytowana.
- Chyba tak - w tym momencie wyrwałem jej z dłoni urządzenie i nie sprawdzając numeru, odebrałem. - Hej, kotku. Co tam moja blondyneczka chciała?
Na twarzy Pauli dostrzegłem zaskoczenie, a potem rozbawienie. Z kim ja właściwie rozmawiam?!
- Cześć, Seba. Na pewno jestem blondynką? Może przydałyby ci się okulary? - prychnął mój rozmówca.
Cholera, Michał. Mimo pewnego zamieszania zaśmiałem się ze swojej głupoty.
- Sorry, chciałem tylko... delikatnie zdenerwować pewną osobę - zerknąłem kątem oka na siedzącą na miejscu pasażera blondynkę. - Co tam chciałeś?
CZYTASZ
Skrywam || White 2115 x Mata
Fanfiction||...Dla ciebie bym napisał wszystko Tylko żeby nam wyszło Trzymam serce na rękach Tak długo, aż by wyschło...||