ɪ'ᴍ sɪᴄᴋ

658 45 16
                                    

🌅

Kolejna niczemu winna kartka wylądowała na podłodze w rogu pokoju. Zmierzwił dłonią swoje włosy następnie spoglądając w sufit. Nawet tam nie mógł dostrzec czegoś co pomogłoby mu się skupić i dostarczyć choć garstkę weny. Starał się coś napisać, ale każde kolejne słowo w jego głowie nabierało coraz mniejszego sensu. Ogarniało go poczucie nikłej paranoi. Minęły już ponad dwie długie godziny odkąd zamknął się w pokoju czując, że dzisiejszego dnia będzie w stanie zapełnić z pewnością jedną stronę w jego zeszycie. Jednak kiedy zabrał się za pisanie, a bardziej wylewanie tego co siedzi mu w głowie, całe natchnienie wyparowało. Ulotniło się od tak w jedną sekundę. Blondwłosy nie chcąc marnować następnej godziny na bezcelowym udręczaniu się nad pokreśloną kartką, odsunął się od biurka i podszedł do średniej wielkości łóżka, gdzie ułożył się wygodnie na brzuchu. Sięgnął ślepo w bok ręką po słuchawki i podłączył je do telefonu. Puścił swoją ulubioną playlistę i nie wiedząc kiedy oddał się zmęczony w błogi sen.

🌅

Zupełnym przeciwieństwem toczył się dzień ciemnowłosego dwudziestolatka. Chłopak dopiero teraz po południu był w stanie się obudzić i już po raz enty spojrzeć na ten przygnębiający go widok. Znowu był zmuszony widzieć te same zwykłe, szare i odrapane ściany, biały sufit, który zdążył już nieco popękać i poniszczoną podłogę z ciemno szarych desek. Na przeciwko jego łóżka, też nienależącego do luksusowych, znajdowało się okno. Widok na Busan. Na tą jego gorszą stronę. Dla niego, to co widział za oknem było czymś co stanowiło dobijającą rutynę. Obraz na ponury świat w jakim żył. Od pewnego momentu w życiu jego byt uległ zmianie. W teorii. W praktyce zaś nie miał bladego pojęcia co robić. To co nazywał „chwilową pomocą" w prawdzie wcale go nie ratowało, wręcz jeszcze bardziej dociskało do samego dołu. Ciemnego dołu. Bo co takiego mu dawało to, że cudem zwlekł się z łóżka i dał radę dojść do szafy. Czuł cholerny głód a jego dłonie nieznacznie się trzęsły. Głód taki, że autentycznie nie potrzebował trudzić się aby wyjść do sklepu po jedzenie. Był świadomy, że to chore, ale nadal brnął dalej. Wyciągnął z szafki to co myślał jak każdego poprzedniego dnia, że mu pomoże. Otworzył woreczek i wsunął w środek palec czując koniuszkiem tą błogą a za razem śmiertelną substancję. Nie obchodziło go to, że za każdym razem kiedy to robił odbierał sobie pomału i niepozornie następne minuty życia. Było mu to na rękę jeśli dzięki temu w pewien sposób ból psychiczny uchodził. Nabrał średniej ilości proszku i przyłożył do dziurki od nosa zaciągając się. Z drugą dawką postąpił tak samo tylko przyłożył do drugiej dziurki. Zamknął i schował woreczek czując chwilową ulgę. Czy na pewno ulgę? Nie, w środku czuł się słaby. Był świadomy tego, że jest słaby. Wiedział, że tylko to świństwo trzyma go przy życiu. Nie wyobrażał sobie ponownego dnia obudzić się i nie odurzyć jakimś środkiem. To nie było realne. Nie dla niego.

🌅

Taki krótki prolog...
Będę szczęśliwa jeśli ta książka się przyjmie. ❤️

ㄴᴛʜᴇ ʙᴇᴀᴄʜ ㅡ minsungㄱOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz