— To co? Może jakiś zakładzik?
Spojrzałam spod przymrużonych oczu na moją półnagą i lekko już wstawioną przyjaciółkę. Czarnowłosa ze spokojem popijała whisky, a jej długie szpony postukiwały w blat stolika w rytm muzyki, która z całą mocą rozbrzmiewała w klubie.
Było duszno i cuchnęło alkoholem. Niedaleko od nas walały się puste już butelki. A w rogu jakaś lalunia obściskiwała się z facetem. Bogatym. Szlag. Pewnie zarobi dużo, a ja, zamiast brać z niej przykład, tylko kupiłam to cholernie drogie wino, które sączyłam. Za drogie.
Napiłam się. Nie, jednak było warte swojej ceny.
— Tylko coś trudniejszego niż poprzednio — mruknęłam w odpowiedzi.
Karen zaśmiała się wdzięcznie i pokręciła głową z dezaprobatą. Jej krótkie do ramion włosy mimo to nadal pięknie okalały jej twarzyczkę, a prosta grzywka wpadała do oczu.
— O ile pamiętam, to ja ostatnio wygrałam — zauważyła, unosząc brew, jednak nie czekała na moją reakcję, tylko kontynuowała: — Hmm? Może... która rozkocha w sobie... — Rozejrzała się po klubie, oblizując usta. — ...tamtego w garniturze?
Mężczyzna, na którego głową wskazała, siedział samotnie w loży VIP. Był przystojnym szatynem z kilkudniowym zarostem. Z pewnością nie przekroczył jeszcze czterdziestki.
— Zgoda.
Karen uśmiechnęła się, jakby już wygrała, po czym wstała. Jej czarna lateksowa miniówka podwinęła się przez to jeszcze wyżej, jednak w ogóle się tym nie przejęła. Szary golf z dużym wycięciem powyżej piersi skutecznie odwracał od tego uwagę.
— Gdzieś idziesz? — zapytałam. Czarnowłosa westchnęła, złapała mnie za przegub dłoni i pociągnęła za sobą w kierunku loży VIP. — Ty zdajesz sobie sprawę z tego, że ochroniarz nas tam nie wpuści, prawda?
— Nie bądź taka sceptyczna, Ann. Znam go.
Podeszłyśmy do młodego blondyna, który patrzył na nas z uśmiechem. Miał przyjazną twarz, która z pewnością nie pomagała mu w zawodzie ochroniarza.
— Cześć, Mason. — Karen uśmiechnęła się zalotnie, wachlując rzęsami. Mała, sprytna gwiazdeczka. Chłopak najwidoczniej to kupił, ponieważ poluzował swój krawat, przełykając ślinę.
— Witam, dziewczyny. Czemu przyszłyście?
Gdy Karen zrobiła niewinną minę, zachciało mi się śmiać, jednak jedynie uniosłam kąciki ust. Deeming kochała być w centrum uwagi.
— Mógłbyś nam zdradzić, kto tam siedzi?
— O, nieźle sobie wybrałaś, skarbie. — Mason wyszczerzył się głupio, zerkając na czarnowłosą, po chwili jednak przeniósł swój wzrok na mnie i spoważniał, pocierając kark. — To właściciel tego klubu. Pewnie kojarzycie jego nazwisko. Euclase.
Zamrugałam.
Jeśli wierzyć tym wszystkim magazynom i listom najbogatszych ludzi w USA to mężczyzna, który siedział tak niedaleko, był wprost obrzydliwie bogaty. Może ten zakład okaże się jeszcze ciekawszy, niż podejrzewałam?
— Wpuścisz nas na chwilkę do niego? — odezwałam się po raz pierwszy.
— Przykro mi, ale nie mogę.
Widząc zaciśnięte w pięści dłonie Karen i ten groźny błysk w jej błękitnych oczach, wiedziałam, że ostatecznie i tak znajdzie się w tamtym pomieszczeniu. Ta niska dziewiętnastolatka potrafiła dostać to, czego chciała.
![](https://img.wattpad.com/cover/212395664-288-k976416.jpg)
CZYTASZ
Jeszcze będę panią Euclase
Любовные романыW walce o miłość i pieniądze wszystkie chwyty są dozwolone, a jedynym ograniczeniem jest własna moralność. Dobrze, że one mają jej akurat niewiele. Ann i Karen pod wpływem alkoholu, podejmują kolejny zakład, tym razem dużo trudniejszy, stanowiący d...