Rozdział 1

116 21 10
                                    

— To co? Może jakiś zakładzik?

Spojrzałam spod przymrużonych oczu na moją półnagą i lekko już wstawioną przyjaciółkę. Czarnowłosa ze spokojem popijała whisky, a jej długie szpony postukiwały w blat stolika w rytm muzyki, która z całą mocą rozbrzmiewała w klubie.

Było duszno i cuchnęło alkoholem. Niedaleko od nas walały się puste już butelki. A w rogu jakaś lalunia obściskiwała się z facetem. Bogatym. Szlag. Pewnie zarobi dużo, a ja, zamiast brać z niej przykład, tylko kupiłam to cholernie drogie wino, które sączyłam. Za drogie.

Napiłam się. Nie, jednak było warte swojej ceny.

— Tylko coś trudniejszego niż poprzednio — mruknęłam w odpowiedzi.

Karen zaśmiała się wdzięcznie i pokręciła głową z dezaprobatą. Jej krótkie do ramion włosy mimo to nadal pięknie okalały jej twarzyczkę, a prosta grzywka wpadała do oczu.

— O ile pamiętam, to ja ostatnio wygrałam — zauważyła, unosząc brew, jednak nie czekała na moją reakcję, tylko kontynuowała: — Hmm? Może... która rozkocha w sobie... — Rozejrzała się po klubie, oblizując usta. — ...tamtego w garniturze?

Mężczyzna, na którego głową wskazała, siedział samotnie w loży VIP. Był przystojnym szatynem z kilkudniowym zarostem. Z pewnością nie przekroczył jeszcze czterdziestki.

— Zgoda.

Karen uśmiechnęła się, jakby już wygrała, po czym wstała. Jej czarna lateksowa miniówka podwinęła się przez to jeszcze wyżej, jednak w ogóle się tym nie przejęła. Szary golf z dużym wycięciem powyżej piersi skutecznie odwracał od tego uwagę.

— Gdzieś idziesz? — zapytałam. Czarnowłosa westchnęła, złapała mnie za przegub dłoni i pociągnęła za sobą w kierunku loży VIP. — Ty zdajesz sobie sprawę z tego, że ochroniarz nas tam nie wpuści, prawda?

— Nie bądź taka sceptyczna, Ann. Znam go.

Podeszłyśmy do młodego blondyna, który patrzył na nas z uśmiechem. Miał przyjazną twarz, która z pewnością nie pomagała mu w zawodzie ochroniarza.

— Cześć, Mason. — Karen uśmiechnęła się zalotnie, wachlując rzęsami. Mała, sprytna gwiazdeczka. Chłopak najwidoczniej to kupił, ponieważ poluzował swój krawat, przełykając ślinę.

— Witam, dziewczyny. Czemu przyszłyście?

Gdy Karen zrobiła niewinną minę, zachciało mi się śmiać, jednak jedynie uniosłam kąciki ust. Deeming kochała być w centrum uwagi.

— Mógłbyś nam zdradzić, kto tam siedzi?

— O, nieźle sobie wybrałaś, skarbie. — Mason wyszczerzył się głupio, zerkając na czarnowłosą, po chwili jednak przeniósł swój wzrok na mnie i spoważniał, pocierając kark. — To właściciel tego klubu. Pewnie kojarzycie jego nazwisko. Euclase.

Zamrugałam.

Jeśli wierzyć tym wszystkim magazynom i listom najbogatszych ludzi w USA to mężczyzna, który siedział tak niedaleko, był wprost obrzydliwie bogaty. Może ten zakład okaże się jeszcze ciekawszy, niż podejrzewałam?

— Wpuścisz nas na chwilkę do niego? — odezwałam się po raz pierwszy.

— Przykro mi, ale nie mogę.

Widząc zaciśnięte w pięści dłonie Karen i ten groźny błysk w jej błękitnych oczach, wiedziałam, że ostatecznie i tak znajdzie się w tamtym pomieszczeniu. Ta niska dziewiętnastolatka potrafiła dostać to, czego chciała.

Jeszcze będę panią EuclaseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz