Ona wie kim jesteś?

453 62 23
                                    

***June

Widok motelu nie zachwyca, wręcz pozostawia wiele do życzenia.
Jedno spojrzenie na mężczyznę za kierownicą i śmiało mogę stwierdzić, że był tu co najmniej raz.

- Idziemy?

- Co? A tak. - Odpowiadam. Chyba za mocno się zamyśliłam. Ale co mogę poradzić, że Jace mnie intryguje i przeraża zarazem. Niczego o nim nie wiem, a mimo to podróżuje w jego towarzystwie. Nie potrafię sobie odpowiedzieć dlaczego.
Co takiego jest w tym mężczyźnie, że odkąd jedzie ze mną moja podróż wydaje się bardziej fascynująca?

- Nadal twierdzisz, że nie jesteś zmęczona - kpi, biorąc moje zamyślenie za obiaw.
Prycham i wysiadam z auta.

Biorę swoją torbę. Jace idzie w moje ślady.
Wchodzimy do środka.
Na wprost nas znajduje się coś na kształt lady.
Wszystko w drewnie.

Nawet nie zdziwiło mnie, to że o tej porze ktoś siedzi w recepcji. Ten motel pewnie głównie ma gości na noc.

- Dobry wieczór - mówię, podchodząc bliżej.
Kobieta na oko pięćdziesięcioletnia, o surowych rysach twarzy skanuje mnie uważnym spojrzeniem.
Gdy jej wzrok przechodzi na Jaca wygląda na zaskoczoną.

- Dobry wieczór - Odpowiada. Jednak nadal przygląda się mojemu towarzyszowi, który sam jednak nie zaszczyca jej nawet jednym spojrzeniem.

- Chce wynająć pokój - postanawiam jakoś przerwać te dziwną sytuację.

- Dwuosobowy to będzie pięćdziesiąt dolarów za noc - Odpowiada zerkając w monitor komputera.

- Nie, nie, jednoosobowy - prostuje szybko. - To tylko dla mnie.
Kobieta marszczy brwi, a przez jej twarz przechodzi coś w stylu ulgi. Nawet wykrzywia usta w delikatnym uśmiechu.
Dziwne.

Płacę za pokój i idę we wskazanym kierunku, jednak tuż przy drzwiach o czymś sobie przypominam.

Czekam kilka minut na przyjście Jaca.
Gdy się już pojawia na korytarzu, wydaje się być zdenerwowany, zwyczajnie mija mnie i kieruje się do drzwi swojego pokoju.

- Jace? - nie rozumiem jego nagłego zdenerwowania. - Jace! - unoszę głos gdy nie reaguje i nadal siłuje się z drzwiami.

- June, daj mi spokój. Jestem zmęczony! - wręcz warczy.

- Oddaj moje kluczyki - tym razem to mnie opanowuje gniew. Nawet jeśli z jakiegoś powodu jest zdenerwowany, lub zwyczajnie zmęczony nie daje mu to prawa do wyżywania się na mnie.
Bez słowa podchodzi i kładzie klucze na mojej wyciągniętej ręce.

- Dobranoc - mówi cicho. Ten mężczyzna jest zmienny jak pogoda. Z gniewu po wyciszenie. Tylko czemu ja się nim przejmuję? Dlaczego tak bardzo chcę poznać jego tajemnice?

Zamykam się w swoim motelowym pokoju. Muszę wypocząć przed dalszą drogą.
Może nawet zadzwonię do rodziców?

***Jace

Padam zmęczony na łóżko. Nie, nie zmęczony, a wkurwiony.
Gdy June zniknęła w korytarzu, mnie dopadła przeszłość.
Nie chciałem się tu zatrzymać. Niestety nie było w pobliżu innego miejsca, a June potrzebowała odpoczynku.
W końcu prawie nas zabiła. Mógłbym jechać dalej, ale bałem się że i ja mogę odpłynąć. A jedna taka sytuacja mi zwyczajnie wystarczy. Nam obojgu.

Marge, odczekała aż dziewczyna pójdzie i przystąpiła do ataku. Słownego ataku.

- Nie sądziłam, że się tu jeszcze pojawisz - zakpiła.

- Chce wynająć pokój - nie jest mi łatwo zapanować nad głosem. Nie chcę jednak dać się sprowokować.

- Masz tupet. Przyznaję. - Kpi dalej wystukując coś w komputerze. - Ona wie kim jesteś?

- Wynajmiesz mi ten pokój? - pytam wprost. W myślach powtarzam jak mantrę "nie daj się sprowokować" nie jest to jednak łatwe, bo Marge wie gdzie uderzyć żeby bolało. No i nie chce żeby June się dowiedziała. Po co ja ją tu przywiozłem?!

- Niechętnie. - Stwierdza. Podaje mi klucz. Z taką odrazą jakby miała doczynienia z karaluchem. Cóż w jej oczach właśnie nim jestem i nic tego nie zmieni.
Moja przeszłość zawsze będzie mi towarzyszyć. Dlatego muszę wyjechać. Jak najdalej. Moją szansą jest June, ona też przed czymś ucieka. Nie musi nic mówić, ja to wiem. Wiem, jak to jest uciekać od przeszłości.

- Pokój numer dwanaście - oznajmia Marge, gdy mam już odchodzić.
Staje jak wryty na dźwięk tej liczby.
Nie odwracam się. Nie mogę teraz spojrzeć jej w twarz.

- Dlaczego? - mój głos drży że zdenerwowania.

- Żebyś pamiętał - Odpowiada. Słyszę gorycz i ból.
Ten sam, który zawsze będzie do mnie wracał.
Jestem potworem.

***Robert

- Co podać? - pyta mnie barman. Rozglądam się po lokalu. Jestem tu pierwszy raz. Przestronne, przyciemnione wnętrze tworzy ciekawy klimat.

- Burbon - Odpowiadam.
Barman kiwa głową i już po chwili stawia przede mną szklankę z trunkiem.

Wypijam zawartość jednym haustem. Alkohol pali mój przełyk, jednak tego mi dzisiaj potrzeba.
Po numerze jaki wywinęła moja niedoszła żona, mam ochotę się upić. Tak upić i zapomnieć, chociaż dziś.
Nie, nie mam złamanego serca. Raczej zdeptane ego. Owszem June jest piękną, seksowną kobietą. Pieprzy się jak mało która. Do tego jest mądra i jak się okazuje cwana. Nie wiem co chciała osiągnąć tą ucieczką, upokorzyć mnie? Sprawdzić czy mi na niej zależy? Oczywiście, że zależy przecież miałem zostać jej mężem. Mieliśmy wspólnie prowadzić firmę, oczywiście musiała by rzucić dotychczasową pracę, ale to nie problem i tak jej nie lubiła.
A ona zwyczajnie uciekła, suka.
Wołam barmana, by nalał mi kolejną szklankę i tak samo szybko ją opróżniam jak poprzednią.
Rozglądam się po sali i dostrzegam długonogą blondynkę siedząca samotnie przy stoliku.

- Barman - nawołuje. - Burbon i Manhattan

Gdy nalewa biorę szklanki i ruszam w stronę stolika, póki co osamotnionej blondwłosej.

- Proszę - wyciągam rękę z drinkiem w jej stronę. Unosi na mnie wzrok i przechyla lekko głowę. - Niczego nie zamawiałam. Mam co pić.
Wskazuje na swojego drinka i uśmiecha się z wyższością.

Nie wzruszony stawiam szklankę koło niej, a jej nie dopitego drinka odstawiam na stolik obok.

- Już nie masz - stwierdzam i dosiadam się do jej stolika.

- A może to miejsce jest zajęte? - droczy się.

- Może i jest, ale nie w tej chwili - stwierdzam popijając burbona. - W tej chwili jest moje.

- Jesteś arogancki i pewny siebie - oznajmia marszcząc brwi.

- Jeszcze się nie znamy, a ty już zasypujesz mnie komplementami - uśmiecham się przebiegle.
Kobieta najpierw unosi zaskoczona brwi, a po chwili już śmieje się w głos.

Tak maleńka, jeszcze dziś te roześmiane usta będą krzyczeć moje imię, gdy będę cię pieprzył.

June (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz