Spotkanie oczu

78 3 1
                                    

Rzęsisty deszcz zalewał ulice miasta w otoczeniu szarego nieba jak stal budynków. Właśnie kończył swojego drinka przy akompaniamencie szafy grającej, której melodia wlewała się do jego wnętrza. Spojrzał na pogodę i pomyślał o odpowiednich słowach, które mogą ją opisać. Delikatnie wystukiwał rytm, który budował się w jego głowie. Po chwili przeniósł wzrok na kiosk zasuwający już drzwi i mały punkt tuż obok niego. Pomarańczowa kropka to gasła, to wzmacniała swoją wyrazistość w cieniu. Filip przybliżył się do okna, by wyraźniej dostrzec osobę palącą papierosa. Gdy tylko żar się wzmacniał mógł dostrzec brązowe loki okalające bladą, jednak niewyraźną twarz. Jej bluzka całkowicie była przemoczona, jednak ona widać było całkowicie o tym nie myślała paląc papierosa spokojnie i opierając się o witrynę kiosku. Filip zebrał swoje rzeczy i wyszedł na mokrą ulicę. Naciągnął kaptur na głowę i ruszył przez ulicę. Zbliżył się do drobnego światełka i mógł już dokładniej dojrzeć osobę, która się za nim kryje. Kręcone włosy luźno opadały na jej twarz, tworząc burzę wokół pełnych policzków. Jej rzęsy delikatnie uniosły się do góry i spojrzała oczami równie szarymi jak niebo nad jego głową.
Neon witryny, który nagle się zaświecił okalał jej sylwetkę, całkowicie przemoczoną ulewą. Jej skórzana kurtka pełna drobnych kropel odbijała sztuczne światło, przez co tworzyła się wokół niej dziwnie magiczna poświata. Wyglądała jak senność i samotność tego miasta, jak wolny słuchacz, który rozróżnia dźwięki wokół siebie tworząc z nich własne pojęcie świata i rzeczywistości.
Wypuściła ostatni oddech dymu z swoich płuc i zgasiła niedopałek jednym ruchem obcasa, Filip podszedł bliżej czekając na jej reakcję. Ona jednak spojrzała ponad jego ramieniem delikatnie przesuwając go w bok ręką, którą oparła o jego przedramię.
-Widzisz ilu z nich tutaj szuka dla siebie miejsca?- spytała go, jednak Filip całkowicie otępiały milczał.
-Są jak mrówki -kontynuowała swoją wypowiedź- to wszystko robią na niby. Kręcą się w kółko szukając czegoś, jak pies goniący za ogonem.
-Chy, chyba tak -wyjąkał w końcu- A może tylko chcą się gdzieś zatrzymać?
-W pędzie tego miasta? Powodzenia. Zwariować można od tej żądzy pieniędzy. Każdy z nich przerabia minuty na złotówki wydawane na kolejne minuty chwilowego szczęścia.
-To zbrodnia?-zapytał patrząc w jej oczy- W tej konsumpcji to nawet nie są przyjemności. To tylko namiastki tego co było.
-Jak masz na imię?-zapytała z uśmiechem na twarzy. Jej ciało zmieniło pozycję i przybrało postać osoby gotowej do ruszenia zalanej deszczem ulicą. Filip obrócił się w stronę w jaką ona zmierzała i ruszyli w krok w krok przed siebie.
-Filip- odpowiedział pewnie- Ten Filip Szcześniak.
-Ten Filipie. Miło mi cię poznać.
-A ty jak masz na imię?
-To nie ważne, nazwij mnie jak chcesz. Sama nie jestem już całkowicie pewna.
Spojrzał na nią i przysunął się bliżej, aby przez puchatą kurtkę czuć jej ramię, które wzdrygało się przy każdej kropli, która opadała na jej odsłonięty kark. Dopasował się do jej rytmu i razem przechodzili przez tłum, który owijał się wokół nich. Dokąd zmierzała? Postanowił się temu poddać i ruszył z nią śledząc każdy ruch obcasa, który wzburzał kałuże na chodniku. Ona wzburzała coś w nim. Chciał wiedzieć co to było. Nieznajoma nie powiedziała wiele, ale było to tak trafne, tak bliskie temu o czym myśli każdego dnia. Może i były to problemy proste, ale dla niego miały znaczenie. Przypomniała mu jak bliskie.


You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 03, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Powtarzam to jak mantrę // | Taco Hemingway | //Where stories live. Discover now