Jest 2005 rok. Młoda kobieta siedziała w fotelu na przeciwko kominka, w którym iskrzyły się złociste płomienie. W dłoni trzymała lampkę czerwonego wina. Kwadrans dzielił ją od spotkania z nim. Przejechała dłonią po delikatnym materiale długiej, zielonej sukni. Wiedziała, że zrobi na nim wrażenie.
Punkt dwudziesta stała przed drzwiami jego komnat. Nie pukała, bo po co? Po chwili znajdowała się tuż za jego plecami.
Czarnowłosy mężczyzna siedział odwrócony do niej tyłem.
- Jednak jesteś. - mruknął jakby od niechcenia. Jednak kobieta wiedziała, że w głębi cieszył się z jej obecności.
- Nie widzę powodu, aby być gdziekolwiek indziej. - położyła dłoń na jego ramieniu. Czuła jak jego mięśnie spinają się. Może za szybko zrobiła ten pierwszy ruch? Wiedziała, że mężczyzna nie przywykł do obcego dotyku, ale ona nie była obca, prawda?
- Jesteś twardym zawodnikiem. - odłożył pióro i pergamin. - Pierwsza odważna kobieta, która nie jest pod działaniem żadnego zaklęcia.
- Przeznaczenia nie oszukasz. - szepnęła.
Mężczyzna powoli wstał i odwrócił się w stronę kobiety. Można było zauważyć ten błysk w jego oczach, kiedy zauważył jej strój.
- Jesteś pewna? - uniósł delikatnie jej podbródek. - Społeczeństwo nas nie zaakceptuje...
- Nie interesują mnie inni. - złapała jego dłoń. Tak bardzo pragnęła tego, aby każdy się już o nich dowiedział.
- Jestem napiętnowany przeszłością, która kiedyś z pewnością da o sobie znać. Jesteś pewna, że będziesz mogła z tym żyć?
- Jestem pewna, że mogę i chcę żyć z tobą.
- Granger...
- Snape...
- Nie będzie już odwrotu.
- I dobrze. - musnęła jego wąskie usta. - Nikt nie powiedział, że to tylko z tobą życie będzie ciężkie.
Uśmiechnęła się zadziornie i udała w stronę drzwi do sypialni. Dwa lata czekała, aż w końcu poskromi tego skrytego człowieka jakim jest Severus Snape i w końcu jej się udało, ale nie zamierzała być potulną gryfonką. O co to to nie! Rzadko kiedy zdarza się kiedy tak dwa różne światy kiedyś stają się jednością. Severusie Snape strzeż się!Koniec.