Jo siedziała na łóżku bawiąc się swoimi dłońmi. Niby zadzwonienie do obcego mężczyzny, który oblał Cię kawą, a później zaprasza cię na nią w ramach przeprosin to nic takiego, ale ona się stresowała. Wyjście na idiotkę było ostatnim czego chciała.
Jej rozmyślania przerwało skrzypienie drzwi, ujrzała swojego chłopaka.
-Hej kochanie.-powiedział i uśmiechnął się.- Co tak sama siedzisz? Coś się stało?
Dziewczyna westchnęła, nienawidziła kiedy zadawał zbyt dużo pytań.
-Nie.-zaczęła.- Nic się nie stało, nie masz się czym przejmować. Po prostu chciałam chwilę posiedzieć i pomyśleć w spokoju.
Mężczyzna spojrzał na nią dziwnym wzrokiem, nie wiedział co jest ciekawego w ''myśleniu''.
Pod tymi względami bardzo się różnili, ona wolała siedzieć sama w domu z kubkiem herbaty i książką, za to on wolał głośne towarzystwo co często ją irytowało.
Brian lubił imprezy i nie ukrywał się z tym, często wracał do domu późnymi porami. Dziewczyna nie rozumiała jak można przebywać w takim hałasie z dużą ilością śmierdzących od potu osób, obrzydzało ją to niemiłosiernie. Za to on nie wiedział jak Jo może nie nudzić się podczas czytania tych samych książek kilka razy, nie widział nawet sensu w kupnie nowych. Denerwowało go, gdy chciał gdzieś zabrać swoją ukochaną, ale ona albo nie miała czasu, bo czytała książkę, albo spała zmęczona po przeczytaniu kilku zarywając kolejną noc.
Pomimo różnic coś ich jednak połączyło.
-Jak będziesz chciała porozmawiać albo gdzieś wyjść to przyjdź. Później przyjdą moi znajomi i planujemy zrobić małą imprezę.-Rzekł.
-Jaką małą imprezę do cholery?!- Jo zmarszczyła brwi.
-Noo.-przeciągnął.-Normalną, mówiłem Ci jakiś czas temu.-powiedział przewracając oczami.
-Przepraszam bardzo, ostatni raz mówiłeś o imprezie tydzień temu, i wiesz co? odbyła się jebane dwa dni później! W ostatnim czasie nie przypominam sobie żebyś mi mówił o jakieś imprezie!-wyrzuciła z frustracją.
-Ale o co ty się kobieto denerwujesz?
-O co?! O to, że mnie do cholery nie uprzedzasz i robisz co chcesz nie pytając mnie czy mam na to ochotę.
-Przecież nie musisz z nami siedzieć.-ponownie przewrócił oczami.
-Ale też tu mieszkam inteligencie i jeśli jeszcze nie skumałeś to wszystko tutaj słychać.-zacisnęła pięści.
-Huh, to sobie stąd wyjdź.
Dziewczyna spojrzała na chłopaka z rozszerzonymi oczami.
Zazwyczaj była spokojną osobą, nie lubiła wchodzić w konflikty i gdy ktoś próbował ją wyprowadzić z równowagi szybko kończyła temat, ale w tym momencie nie wytrzymała.
Spojrzała w dół zaciskając pięści najmocniej jak się da, przegryzła wargę i z wrogą miną spojrzała na Briana.
-Posłuchaj mnie...-zaczęła.- Za każdym razem gdy gdzieś idziesz martwię się o Ciebie, za każdym razem gdy coś mówisz uważnie słucham, za każdym razem gdy mnie potrzebujesz to jestem.-wzięła głęboki oddech i kontynuowała.- Za każdym razem gdy musisz się wyżalić bez względu na to co mi powiesz jestem po twojej stronie, w ogóle nie zależy Ci na moim zdaniu i wcale mnie nie słuchasz!-podniosła głos.-To ja płacę za mieszkanie, to ja je sprzątam, gotuję w nim i piorę, a ty co robisz? Nic. Jedyne co robisz to sprowadzasz tych swoich koleżków, którzy mają tak samo nasrane jak ty.-Masz 10 minut na zabranie swoich rzeczy i wyjście z tego mieszkania, jeśli nie to będziesz zbierał je z podwórka.-powiedziała zaciskając zęby.
Gdy już miała wychodzić z pokoju zatrzymała się i powiedziała: 9 minut, zostało ci tylko 9 minut.
Odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę kuchni, potrzebowała odetchnąć. Nasypała kawy do kubka.
Żyła z tym mężczyzną 3 lata, dopiero po tej kłótni uświadomiła sobie, że wszystkie obowiązki spadały na nią. Nie lubiła się wywyższać, ale nie dawała także sobą pomiatać.
No to sobie stąd wyjdź
Te słowa ciągle chodziły jej po głowie.
-Ten to ma tupet.-prychnęła pod nosem i wstawiła wodę na kawę.
Po chwili jej woda była gotowa, szybko zalała kawę i ruszyła z nią do salonu.
Włączyła telewizor i przełączała kanał po kanale, nie mogła znaleźć nic dla siebie.
Nagle usłyszała trzask drzwi wejściowych.
-Nawet szybko się uwinął, po czasie, ale nadal szybko.-zaśmiała się do siebie i ułożyła się wygodnie na kanapie.
Przez tą kłótnię Jo zapomniała zadzwonić do Alana.
Sięgnęła ręką do kieszeni spodni i wyciągnęła z niej telefon.
Karteczka
Dziewczyna westchnęła, po czym wstała i udała się po kartkę z numerem leżącą w jej pokoju.
Szybko wzięła kartkę i z powrotem rzuciła się na kanapę.
Wpisała numer chłopaka po czym wcisnęła zieloną słuchawkę nie zastanawiając się nad niczym.
Po kilku sygnałach usłyszała jego niski, chropowaty głos.
-Alan Walsh, słucham.- powiedział oficjalnym tonem.
-Um, cześć, to ja Jo.- rzuciła nieśmiało.- Dzień temu dałeś mi swój numer w kawiarni, oblałeś mnie kawą i zaprosiłeś n..-nie dokończyła swojego chaotycznego wywodu bo przerwał jej śmiech mężczyzny.
-Pamiętam Cię.-powiedział rozbawiony.-Kawa dalej aktualna?-zapytał.
-O-oczywiście!-rzuciła.
-Wspaniale, masz czas jutro po piętnastej?
-Nie mam żadnych planów na jutro, także tak.-uśmiechnęła się pod nosem.
-Cieszę się Jo, w takim razie do zobaczenia jutro.-zaśmiał się.
-Do jutra.-odpowiedziała śmiechem i rozłączyła się.
Jak on idealnie wymawia to imię, matko.
Dziewczyna rozmarzyła się na chwilę.
Zawsze z dystansem podchodziła do mężczyzn, nigdy nie miękły jej nogi na widok mężczyzny, który wyglądał jak model z okładki, ale tym razem było inaczej.
Jego głos był taki miękki i dźwięczny, ale zarazem władczy i chropowaty. O śmiechu nie wspominając, mało nie jęknęła słysząc jego męski, głęboki chichot.
Przegryzła wargę i wstała z zamiarem udania się do łóżka, gdyż czekał ją jutro nowy dzień.
No i przystojny mężczyzna.
Dopiła resztki kawy i udała się do sypialni.
Przykryła się puchatym kocem, ostatni raz wyobraziła sobie mężczyznę, po czym oddała się w objęcia morfeusza.
YOU ARE READING
7 Days 8 Night.
RomanceSpontaniczna opowieść, wymyślona na j.Polskim wraz z przyjaciółką. Josephine jest szaleńczo zakochana w Brianie, ale czy na pewno? Co się stanie gdy spotka tajemniczego, morderczo przystojnego biznesmena, czy jej uczucia co do Briana się zmienią? ...