Najdroższa Chloe,
Mam Ci tyle do powiedzenia. Od czego by tu zacząć...
Chyba najlepiej od początku. A przynajmniej spróbuję.
Odkąd wróciłem do piekła, mam wrażenie, że to nie jest moje miejsce. Wręcz, że teraz sam tu utknąłem i jestem torturowany. Stałem się jak gdyby więźniem własnego królestwa. Nie ma Cię obok. Zupełnie, jakbyś była tym najważniejszym elementem mojej duszy, który nadaje sens mojej egzystencji i pobudza do działania.
Nigdy wcześniej nie odczuwałem tak silnej tęsknoty za nikim i niczym. Stoję w ogniu piekielnym i płonę z bólu po utracie wszystkiego, co tak bardzo kochałem.
Po utracie Ciebie.
Twoja obecność mi dodawała energii, siły. To była taka radość, jakbym się naćpał mocnego towaru z wyższej półki. Naprawdę.
Byłaś moją heroiną, kokainą, extazy... Wszystkim w jednym. Tak uzależniająca. Dlatego tak uwielbiałem pracę z Tobą. Cóż, mogłem w ten sposób łączyć przyjemne z pożytecznym. W końcu robiłem to, co do mnie należało od zarania dziejów - karałem za zło, a przy okazji spędzałem czas z Tobą, Chloe.
Uwielbiałem irytować Cię moimi nie do końca stosownymi żartami. Nie chciałaś dać po sobie tego poznać, ale lubiłaś to. Razem łapaliśmy największych złoczyńców w Los Angeles. Byliśmy tak zgranym zespołem. Nie mieliśmy sobie równych.
Chyba dopiero teraz doceniam te wszystkie chwile, które spędziliśmy razem. Może nie było ich tyle, ile mogłoby być, gdybyśmy... Cóż, gdybyśmy dawali sobie szanse na wytłumaczenie pewnych decyzji.
Popełniłem wiele błędów. Całe mnóstwo. Teraz to wiem. Zauważyłem to z perspektywy czasu. Gdybym widział wcześniej, jak zakończą się dla nas moje wybory, wszystko rozegrałbym inaczej. Tyle razy Cię zawiodłem... Tego żałuję najbardziej.
Może gdybym nie był takim egoistą, nasze losy potoczyłyby się inaczej, lepiej? Wmawiałem sobie, że wszystko, co robiłem, robiłem po to, by Cię chronić. Ciebie i inne bliskie mi osoby. Prawda jest jednak taka, że bezbłędnie potrafiłem Was tylko ranić.
Nieraz przeze mnie płakałaś. Wylewałaś łzy, bo im bardziej chciałem udowodnić, że jestem Ciebie wart, tym bardziej pokazywałem, że jest całkowicie na odwrót. Przysięgam, że ten widok bolał mnie najbardziej.
Bardziej, niż kula, którą postrzelił mnie kiedyś Malcolm, pamiętasz? Albo ta, którą trafiłaś mnie Ty, choć akurat w tym przypadku na moją prośbę. Żadna rana nie równała się tej, którą zadawaliśmy sobie oboje. Zazwyczaj nieświadomie, ale jednak. Zadawaliśmy ją sobie, rozdrapywaliśmy ją wciąż na nowo, gdy tylko się zaczynała goić. Nie pozwalaliśmy jej się zabliźnić. Ja raniłem Ciebie, gdy co rusz zabawiałem się z nowymi kobietami, gdy związałem się z Eve, myśląc, że to będzie najlepsze dla mnie i też dla Ciebie, gdy przywiozłem sobie Candy i pozwalałem Ci myśleć, że ona naprawdę jest moją żoną, gdy za wszelką cenę starałem Ci się udowodnić, że jestem we wszystkim lepszy od Kaina... Znaczy, Pierce'a. Pod tym imieniem znałaś go lepiej. Wracając, raniłem Cię każdym moim nieprzemyślanym słowem. Czasem działałem zbyt pochopnie, zdarzało mi się oskarżać Cię o coś, byłem zbyt narwany. Byłem trochę wrzodem na tyłku, przyznaję się. Ale Ty też masz trochę na swoim koncie. Bolało mnie, gdy powiedziałaś mi, że już mnie nie potrzebujesz, że jestem Ci zbędny, choć faktycznie zasłużyłem wtedy na reprymendę i mocne słowa. Bolało mnie, gdy widziałem Twoje zaszklone od łez oczy, gdy dochodziło między nami do nieporozumień (dobrze, tym razem też głównie było to z mojej winy). Bolało mnie, gdy zostałaś otruta, a ja patrzyłem na Ciebie na szpitalnym łóżku, podpiętą do pikajągo sprzętu i zamartwiałem się, czy przeżyjesz i czy uda mi się znaleźć sposób, by zdobyć przepis na antidotum. W porządku, tu też nie zawiniłaś. Bolało mnie też, gdy Ty wybrałaś Marcusa, mimo tego, jak bardzo Cię wcześniej zranił. Tak, widziałem na własne oczy, jak przyjmujesz zaręczyny i przysięgam, że moje diabelskie serce pękło i rozsypało się na tyle kawałeczków ile piekło ma rezydentów. To już była Twoja wina. Do dziś nie rozumiem, jak mogłaś być z kimś takim? Coś Ty w nim widziała? Na szczęście przejrzałaś na oczy i jednak wybrałaś mnie. Szkoda tylko, że potem zobaczyłaś moją prawdziwą twarz i uciekłaś przerażona...
CZYTASZ
Nauczyłaś Diabła kochać || Deckerstar × one shot
Fanfiction[one shot zawiera spojlery, więc ostrzegam osoby, które jeszcze nie obejrzały czterech pierwszych sezonów serialu, zanim tu wejdą] Lucyfer spędził na Ziemi już dużo czasu. Zdążył stworzyć sobie tam swój prawdziwy dom, żył tak, jak chciał. Poznał mn...