*

66 3 6
                                    

Annie nigdy nie była złą osobą. Nikt z natury nie jest zły, takie wrażenie odnosi się tylko przez charakter bądź to co się jedynie zobaczy. Gdyby ktoś miał wybrać jej największą zaletę najpewniej pomyślałby o sprawności. Owszem, Annie była sprawna, ale jej najlepszą cechą była, kto by to pomyślał - lojalność. Od dzieciństwa miała cele i sekrety. Od dzieciństwa potrafiła te sekrety dochować, i wiele zrobić by cele uzyskać, a sekrety utrzymać.

Hitch wbrew pozorom również nie była złą osobą. Kiedy jechała konno przez płonące miasto po Annie uwięzioną w krysztale oczywiście, że myślała, jak bardzo dziewczyna będzie jej w przyszłości odpokutowywać, ale ani razu nie myślała, że żałuje, czy że na tym straci.

Gdy schodziła z konia kryształ zaczął z każdą chwilą coraz mocniej się mienić. Kiedy go dotknęła rozprysnął się na tysiąc drobnych kawałków i oślepił całe pomieszczenie. Hitch przysłoniła się przedramieniem. Annie od razu po rozpadnięciu kryształu upadła na podłogę. Po chwili światło lekko pobladło. Dziewczyna przykucnęła do niej i przez przerażenie cofnęła się w tył.
Ciało Annie było sine, a twarz niemal martwa. Pod powiekami miała charakterystyczne smugi i cienie. " Więc to prawda " - pomyślała Hitch. Ubrania miała całkowicie brudne i pogniecione. Dreyse posadziła ją na koniu i nakryła kocem, aż po głowę. Sama usiadła przed nią i próbowała poprowadzić konia, by jak naojstrożniej uciec z pomieszczenia zwiadowców i miasta pogrążonego aktualnie w chaosie.

Po niespełna minucie Annie zaczęła odzyskiwać świadomość.

- Będziesz mi za to do końca życia winna, Leonhart.

Annie dopiero kojarząc fakty spojrzała na towarzyszkę, swoje dłonie, kolana, konia, na którym siedziała i miasto, w którym panowało zamieszanie.

- Co się teraz dzieje?

- Gdybym ja to sama wiedziała. Powiem ci tylko, minęły ponad trzy miesiące, i... wiele się ostatnio wydarzyło. Nie wiem, w coś ty się dziewczyno wpakowała, ale na pewno ci tego nie zazdroszczę. Swoją drogą nawet zaczynam współczuć. Ale na razie siedźmy cicho, póki nie dojedziemy... Boże, nienawidzi cię chyba całe wojsko - Hitch spojrzała na jej twarz z bardzo opłakaną miną, po czym odwróciła się i skupiła na kierowaniu konia. Więcej się nie odezwała.

Nawet, gdy dziewczyna oparła się o nią i w smutku zamknęła oczy.

Po paręnastu minutach w ciszy dotarły do miejsca, którego Annie nie znała.
Hitch pomogła jej zejść z konia i obie zatrzymały się w małym, ukrytym mieszkaniu. Blondynka z dozą ostrożności rozglądała się miejscu, w jakie Dreyse ją wywlokła. Po wejściu Annie od razu oparła się na prowizorycznej kanapie i pochyliła głowę, podczas gdy Hitch zagotowywała wodę na herbatę.

- Za godzinę przyjdzie twój kolega. Przedstawił się, jako Reiner.

Annie podniosła wzrok.

- Jak się poznaliście?

- To nieistotne - Hitch odwróciła wzrok.

Więc Annie spojrzała na kubki na stoliku.

- Kto by się spodziewał, że okażesz się tytanem. Na początku myślałam, że zginęłaś. Oj Ananko, nie mam pojęcia jakie rzeczy jeszcze ukrywasz, ani co robisz, ale naprawdę mi ciebie szkoda - Hitch zagapiła się na nią ze skwaszoną miną i oparta o blat przewracała swój kubek w dłoniach.

Dopiero gwizd czajnika przywrócił ją do rzeczywistości. Podeszła do niego i zaczęła nalewać herbaty.

- Mam tylko jeden cel.

Dreyse od razu odwróciła się patrząc na Annie.

- Domyślam się, że mi go nie powiesz.

Spojrzenie blondynki było niczym odpowiedź. Hitch schyliła się i podała jej kubek z herbatą. Następnie usiadła naprzeciw niej. Zaczęła ją pić i robić swoje typowe zezłoszczone miny, kiedy herbata okazała się jeszcze zbyt parząca, a jej tak strasznie chciało się pić.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 07, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

[ AnnHitch ] oneshot gxgOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz