Dwa różne światy.
Dwa charaktery.
Trochę sekretów.
Jedna historia.
Dean przez większość swojego życia musiał trzymać nerwy na wodzy. Tylko muzyka pomagała mu wyrazić siebie. Winchester po mimo młodego wieku przeszedł bardzo wiele, a pojawienie si...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Im nauczyłem się chodzić, jak mówi mama już siedząc bujałem się przy tym co mi puszczała po paru latach miała dość wczuwki kiedy na wszystkich garach jej wygrywałem solówki
~ Zeus „Zakochałem się w Jill Scott"
Bracia w drodze do domu nie rozmawiali za wiele. Dean coraz bardziej odczuwał zmęczenie i marzył tylko o tym, żeby położyć się spać. Sam natomiast ciągle myślał o tym, że będzie musiał współpracować z Castielem Shurley'em. Kiedy w końcu dojechali na miejsce, pierwsze, co rzuciło się Deanowi w oczy to białe, sportowe BMW, o które oparty był brunet. Dean wyszczerzył się i wysiadł ze swojego samochodu.
- Wow, niezły samochód. BMW M3 E92 Coupe? - zapytał, zaglądając przez szybę do wnętrza. Wyglądało naprawdę dobrze, Castiel musiał mieć ten samochód od kilku dnia albo o niego dbać tak jak Dean o swoją Dziecinkę.
Shurley zmierzył Deana wzrokiem, czego zielonooki nie mógł zobaczyć, ponieważ wciąż zajęty był oglądaniem pojazdu. - Ktoś tu się zna na samochodach. - Mruknął, chciał dodać coś jeszcze, ale chrząknięcie młodszego Winchestera przeszkodziło mu w tym.
- Skończyliście? Chcę już mieć z głowy te ulotki - zmroził bruneta wzrokiem, a następnie gestem ręki wskazał mu wejście do domu. - Zapraszam.
Castiel będąc szczerym pierwszy raz widział, aby Sam Winchester się tak zachowywał. Zawsze miał go za miłego i nieśmiałego dzieciaka a tu proszę. Okazuje się, że pozory mogą mylić. Chłopcy weszli do domu, oczywiście najmłodszy od razu po przekroczeniu progu dał o sobie znać krzycząc - Jestem!
- Dobrze - z daleka dało się słyszeć radosny kobiecy głos, na który Dean uśmiechnął się. Wyminąwszy pozostałą dwójkę i poszedł w jego kierunku. Doskonale wiedział, że znajdzie swoją mamę w kuchni. Kobieta zawsze o tej porze szykowała obiad. Stanął w przejściu między kuchnią a salonem, oparł się o framugę drzwi i powiedział. - Hej mamo.
Kobieta siedząca na wózku inwalidzkim, zatrzymała się w bezruchu, aby po chwili odstawić talerz na blat kuchenny i obrócić się w stronę syna. - Dean.
Dean podszedł do niej i zniżył się by ją objąć. - Przepraszam, że ostatnio nie miałem czasu przyjechać. - Szepnął jej do ucha, kobieta pogładziła go po włosach. Oczywiście nie miała mu tego za złe, Dean po wypadku stał się głową ich rodziny. Na Johna już dawno którekolwiek z nich przestało liczyć, po za tym nie widzieli mężczyzny od dobrych dwóch miesięcy.
- Oj, to nic - odsunęła się od niego i położyła swoją bladą dłoń na piegowatym policzku syna. - Wiem, że ciężko pracujesz. Rozumiem i cieszę się za każdym razem, gdy znajdujesz odrobinę czasu dla starej matki.
Dean położył swoją rękę na tej jej. - Przecież nie jesteś stara. - Kobieta zaśmiała się a następnie spojrzała ponad ramieniem syna. Kucający Dean podążył wzrokiem za kobietą i zobaczył stojących w progu Sama i Castiela. Ten pierwszy ciepło się uśmiechał, za to Novak wyglądał na naprawdę zaskoczonego, jakby nigdy nie widział człowieka na wózku.
- Dzień dobry. - Przywitał się jakby wystraszony.
- Oh witaj. Zaraz podam obiad, mam nadzieję, że jesteście głodni. - Sam i Castiel rozsiedli się w salonie, Winchester przyniósł swojego laptopa z pokoju i zabrali się do pracy. Dean w międzyczasie pomógł mamie z obiadem.
Po dziesięciu minutach Dean wszedł do salonu, niosąc dwa talerze pełne parującego jedzenia. Castiel podniósł na niego zdezorientowany wzrok. - Kelner przybył - oznajmił i postawił talerze na stoliku. - I bez marudzenia i tak wytargowałem dla was jedzenie w salonie. - Zaśmiał, ponieważ jedzenie wspólnych posiłków było małą tradycją rodziny Winchestrów.
- Dzięki - Sam od razu przyciągnął do siebie swoją porcję. - Przyniesiesz nam jeszcze jakiś sok?
- A co ja jestem? - prychnął.
- Kelner. - Sam spojrzał na niego typowym wzrokiem wkurzającego młodszego brata.
- Suka. - Warknął Dean i poszedł po sok.
- Palant! - krzyknął za nim młodszy.
- Skończcie się w końcu wyzywać! - krzyknęła dodatkowo Mary.
Za to Castiel przez ta krótką chwilę poczuł przepływającą przez niego zazdrość. On nie miał tak wspaniałych relacji z rodzicami, ich nigdy nie było. Co prawda miał liczne rodzeństwo, ale ciągle się tylko kłócili. Nie potrafili spędzać razem czasu a co dopiero ze sobą rozmawiać. Spojrzał na talerz pełen naleśników oblanych sosem czekoladowym. Nie pamiętał, kiedy ostatnio jego mama mu takie robiła. Uśmiechnął się delikatnie, co nie umknęło uwadze Sama i chwycił talerz. Winchester jednak nie odezwał się do niego ani słowem, jedli w milczeniu. Do momentu, w którym Dean nie wrócił do nich z dwiema szklankami soku pomarańczowego. - I jak wam idzie?
- W porządku - odpowiedział Sam. Dean przewrócił oczami, jego brat zachowywał się jakby ktoś wsadził mu kija w tyłek.
- Tak w ogóle to jestem Dean. - Wyciągnął rękę w stronę bruneta, Shurley zauważył, że blondyn miał teraz na sobie całkiem inne ubrania. Sprane jeansy i koszulka jakiegoś rockowego zespołu, która ewidentnie była na niego za duża. Przełknął kawałek naleśnika, oblizał usta i uścisnął dłoń Winchestera.
- Castiel, ale możesz mi mówić Cas. - Puścił mu oczko i wrócił do jedzenia. Dean zagubionym, ale też i zdziwionym wzrokiem spojrzał na swojego młodszego brata, który jedynie wzruszył ramionami.
W tym momencie Dean usłyszał znajomą melodie a po chwili w salonie zjawiła się Mary z jego telefonem w ręce. - Synku, możesz mi wytłumaczyć kim jest „Król jebany"?
Dean automatycznie zrobił się cały czerwony, zerwał się z kanapy i wyrwał mamie telefon z ręki. -Halo?
Osoba po drugiej stronie zaczęła tak na niego krzyczeć, że chłopka odsunął komórkę od swojego ucha na dobre pięć centymetrów. Miał przesrane. Kurwa, będzie martwy, teraz akurat w tym momencie wszystko do niego wróciło. Aż zrobiło mu się słabo. Castiel był tam, to był on, może go rozpoznał? Dlatego się tak zachowywał. Kiedy Crowley zaczął na niego krzyczeć wszystko mu się przypomniało. - Prze-przepraszam, ja obiecuje, że to się nie powtórzy...tak, będę, rozumiem. Wiem, no dobra! - krzyknął nagle. - Na razie.
Rozłączył się i wcisnął telefon do kieszeni. - Mój szef - powiedział a kobieta dopiero po chwili zrozumiała, że to odpowiedź na jej pytanie. - Gdzie ten dywan?
W następnym trochę przyśpieszymy. Ciekawi, co wydarzy się na urodzinach Meg?
A tutaj BMW Casa:
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.