1. She wore a smile like a loaded gun

189 6 0
                                    


Miłość bywa dziwna. Doskonale wiemy, jak bardzo jest skomplikowana, a jednak każdy dąży do tego, aby ją znaleźć. Tylko dlaczego? Jaki jest w tym cel? Wiesz, że zostaniesz zraniony, a jednak pchasz się w to bagno. Aż do końca. Aż pociągnie cię w dół.


Czasami miłość przychodzi sama. Nie prosisz o nią, a jednak wpada w twoje progi z impetem. Dla szesnastolatki miłość to wymagające zobowiązanie. Niby szukasz podparcia dla siebie; osoby, której możesz zaufać. Jednocześnie zależy ci na gorącym uczuciu, pełnym pasji, dzięki któremu wzniesiesz się do góry.


Z Jay'em byłam pół roku. Wydaję się, że jest to krótki czas, lecz bardzo dobrze znaliśmy się przedtem, głównie przez wspólnych znajomych. Ale kto nie znał Jay'a? Był jednym z najbardziej wpływowych nastolatków w tej szkole. Dziewczyny trzepotały rzęsami na jego widok, a chłopcy zazdrościli wysportowanej sylwetki i buzi jak z okładki magazynu. Ja natomiast uwielbiałam jego włosy - dłuższe i kręcone, o złocistym kolorze. Oraz czarne oczy, które były tak głębokie, że wydawało się, jakby przenikały duszę rozmówcy.


Czy była to miłość? Zadawałam sobie to pytanie dzień w dzień. Pomiędzy nami nadal widniała niewidzialna bariera. Zależało nam na sobie, jednak nie potrafiliśmy rozmawiać w stu procentach szczerze, głównie z mojego powodu. Wiedziałam, że to złe dla związku, jednak nie mogłam się przed nim do końca przełamać. Coś mnie onieśmielało, jednak trudno było mi z tym walczyć, gdy nawet nie znałam prawdziwej tego przyczyny.


Ale do tej pory pasowało mi to. Nasz związek był stabilny, pełen czułości. Nad zaufaniem natomiast pracowałam jak tylko mogłam. Bez pokaźnych rezultatów, jednak starałam się z całych sił.


Stojąc przy szkolnej szafce, poczułam ciepłe ręce obejmujące mnie od tyłu. Od razu poczułam przyjemny zapach perfum osobnika, który przytulił mnie czule i wyszeptał do ucha:


- Hej kochanie. - Uśmiechnęłam się na sam dźwięk jego głosu. To niesamowite, że za każdym razem gdy o nim myślałam, Jay zjawiał się zaraz obok mnie. Jego głos był jak pewnego rodzaju zaklęcie, przez które wszystkie moje organy wewnętrzne robiły fikołki, a policzki stawały się trochę bardziej ciepłe. Jednak lubiłam to zaklęcie, bywało uzależniające.


Delikatnie obróciłam się na pięcie, patrząc w piękne oczy mojego partnera. Przygryzłam wargę, czując na niej wzrok Jay'a. Po chwili wpił się w moje usta z taką siłą, że wszystko zaczęło wirować. Jak. Za. Każdym. Razem.


- Po szkole, błagam was - odezwała się moja przyjaciółka, Sierra. Kończąc poprzednią czynność, oderwałam się od swojego chłopaka, wywracając lekko oczami.


- Widzimy się? - przekrzywił głowę w prawo, lustrując moją twarz. Uwielbiałam utrzymywać z nim kontakt wzrokowy.


- Niestety, nie dzisiaj, mam do załatwienia kilka spraw na mieście i nie będę miała czasu - powiedziałam smutnym tonem, wydymając wargi. Jay zbliżył swoją dłoń do mego policzka, przygryzając wargę.


- Dzisiaj ci odpuszczę, ale jutro się nie wywiniesz. Margoth organizuje domówkę, na której musimy być. - Po raz kolejny przewróciłam oczami. Nie znosiłam Margoth. Była to dziewczyna, która od zawsze była zazdrosna, zdaje się, że o wszystko, co było związane ze mną. Dodatkowo, próbowała oczarować mojego chłopaka za każdym razem, gdy miała ku temu sposobność - na szczęście, bezskutecznie.

Bądź przy mnieWhere stories live. Discover now