– Chodź ze mną, no błagam cię! – Józef pociągnął Faustynę za rękę. – To tylko kilka chwil stąd, zobaczysz, że będzie niesamowicie!
– Od kiedy używasz wielkich słów, doktorze Irysowski? – Uniosła brwi.
– Od kiedy nie stać mnie na farby przez studia. – Przyciągnął ją do siebie i pocałował w usta. Uśmiechnęła się. Wokół nich było cicho, choć stali w środku miasta.
– Kosztowna ta medycyna. A mogłeś wydawać tylko na farby. – Pogładziła go po policzku. – Dobra, pójdę. – Przewróciła oczyma i podążyła za chłopakiem.
Chwilę potem stali już w Muzeum Narodowym, gdzie panowała kompletna pusta. Rankiem nikt nie odwiedzał starych obrazów. Ludzie nie mieli czasu na sztukę. No, może oprócz Józefa Irysowskiego, który nią oddychał.
– Zobacz, tam jest Matejko. Uwielbiam przed nim siedzieć cały dzień i patrzeć. A potem wyjść i zobaczyć miasto. Lubię je takie, hm, namalowane. – Wszedł z nią do pierwszej sali i zapatrzył się na obraz wymienionego malarza. Faustyna oparła głowę na jego ramieniu i przesunęła palcami po jego poparzonej ręce [będę ryczeć zaraz, przysięgam, jak Awri mogła go tak skrzywdzić].
– Malowane miasto... Widziałeś tak Sercowo? – zapytała, składając pocałunek na jego policzku.
– Paleta farb, mówię ci. Najwięcej zieleni. Trochę rozwodnione niektóre były. – Spojrzał na nią z ukosa i roześmiali się oboje. – Ale piękne. Wszystkie były piękne. – NIe spuszczał z niej wzroku, co wywołało u dziewczyny rumieńce.
Jej rumieńce były jego ulubioną barwą, bo stworzył ją sam. I nie dłońmi, a samą obecnością. Był tak wielkim malarzem...
ja wiem, że to nie ma sensu, ale potrzebowałam napisać cokolwiek z Kapliczki, jeszcze coś kiedyś powstanie, no kocham te buby dwie malutkie najsłodsze dzieciaczki
Awarko błagam, żeby Matylda Świt, skoro pracuje w narodowym, ogarnęła Józefa, potrzebuję takiej sceny w Twoimi wykonaniu, bo nie umiem w opisy, aaa
YOU ARE READING
farby {nie całuj się pod kapliczką fanfiction}
Fanfictionkrótkie ff do powieści Awarko pt. nie całuj się pod kapliczką gdzie Józek i Faustyna idą do galerii sztuki