Prolog.

124 9 6
                                    

– Kaja Gardecka. – Kobieta wyciągnęła dłoń w stronę starszego, łysego, mężczyzny, który nie raczył nawet wstać z fotela, kiedy weszła do jego gabinetu.
– Słucham – odpowiedział szorstkim głosem.
- Rozmawiałam z sekretarką przez telefon – wyjaśniła krótko, zajmując miejsce naprzeciwko niego. – Chciałabym zobaczyć się z Mariuszem Opalą.
– Nie ma u nas w szpitalu takiego pacjenta. – Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem, palcem poprawiając okulary.
– W aktach sprawy wyraźnie jest napisane, do którego zakładu został skierowany.
– Zapewniam panią, że nie ma u nas takiego pacjenta.
– Skoro tak, to uzyskam sądowne pozwolenie na widzenie.
– Proszę bardzo, ale ja nadal zapewniam, że nie ma u nas pacjenta o takim imieniu i nazwisku.
– Dlaczego pan to robi? Jeśli tak pan stawia sprawę, to najwyraźniej nie mam innego wyjścia. – Kaja poderwała się z krzesła, poprawiła płaszcz i odwróciła się w stronę drzwi wyjściowych.
– Nawet jeśli uzyska pani zgodę na widzenie z Mariuszem Opalą, to zapewniam panią, że tym pozwoleniem będzie mogła sobie pani wytrzeć dupę – zaśmiał się, a Kaja poczuła jak złość zalewa całe jej ciało.
– To się okaże – mruknęła pod nosem, popchnęła ciężkie, mahoniowe drzwi do przodu i wyszła.

PORCELANOWY CHŁOPIECOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz