6.

21 1 0
                                    

Kaja obudziła się na kanapie u Lipskiego. Zasnęła w ubraniach, chociaż wieczór wcześniej nalegał, żeby wzięła prysznic i spróbowała coś zjeść. Kiedy ona już spała, Andrzej okrył ją grubym kocem aby nie zmarzła. Nie przebudziła się ani razu, przespała ciągiem całą noc.

Zerknęła na telefon, ale ku jej zdziwieniu, nie miała ani jednego połączenia od Pawła. Dzwoniła za to jej matka, dwa razy.

Gardecka była wykończona psychicznie. Nie wiedziała, jaki plan obrać teraz i czy powinna wrócić do domu. Usiadła na łóżku i poprawiła włosy. Na ławie leżała kartka i klucz. Kaja sięgnęła po nią.

W lodówce masz śniadanie i zaparz sobie kawę. Jak będziesz chciała wyjść, to zamknij drzwi i klucz zostaw pod duża donicą w ogrodzie za domem. Trzymaj się ciepło.

Ze śniadania Kaja nie skorzystała, ale kawa okazała się zbawieniem. Nie przeszkadzało jej nawet, że jest gorąca, chociaż nigdy takiej nie lubiła. Zawsze parzyła wcześniej i piła dopiero, kiedy para przestała unosić się znad kubka.

Kiedy wypiła kawę, wyciągnęła z walizki czyste ubrania i udała się do łazienki odświeżyć i przebrać. Od razu poczuła się lepiej.

I wtedy zadzwonił telefon. To był Lipski.
– Kaja jesteś potrzeba na komendzie. Najszybciej jak się da – powiedział Andrzej.
– Wypisałeś mi wolne – jęknęła.
– Teresa Kowalczyk nie żyje.

Gardecka rozłączyła się i natychmiast narzuciła na siebie kurtkę, ubrała buty, po czym wróciła po klucz i wyszła.

Na komendzie była po kilku minutach. W budynku panował chaos. Kątem oka dojrzała Lipskiego, kiwnęła mu ręką.
– Co tu się dzieje, co to za ludzie?
– Ubieraj mundur – rzucił szybko, w ręku trzymał jakieś dokumenty.
– Skąd wiesz, że Kowalczyk nie żyje? Oni są z kryminalnej?
– Tak, ale nie ma czasu. Ubierz się, proszę.
– Możesz mi odpowiedzieć chociaż na jedno pytanie?
– Myślę, że nie trzeba odpowiadać, wystarczy spojrzeć na to.

Lipski podał Kai to, co trzymał w dłoni.

Gardecka poczuła skręt w żołądku, miała ochotę zwymiotować. Pomyślała, że dobrze, że nie zjadła śniadania, bo Lipski miałby całą zawartość na swoich butach.

To były zdjęcia Teresy Kowalczyk w starym, obskórnym budynku. Nauczycielki, o której dzień wcześniej rozmawiała z Andrzejem. To dzień wcześniej dowiedziała się, że jej zeznania nie zgadzały się z tymi z sądu. Kowalczyk była przywiązana do krzesła kręconą liną jutową. Usta miała zaklejone grubą taśma izolacyjną, oplecioną wokół całej głowy, która nienaturalnie była odchylona do tyłu. Rana cięta szyi była na tyle głęboka, że najprawdopodobniej została przecięta tętnica szyjna. Cała Kowalczyk była we krwi, na jej garsonce nie przebijała się nawet mała plamka jej ubrania. Wszystko było krwistoczerwone.

– Dostaliśmy to pocztą. Niewiadomo kiedy były zrobione te zdjęcia, a nad ustaleniem miejsca dopiero pracujemy – wyjaśnił zdenerwowany Lipski. – Ale idzie nam opornie.

Kaja przeglądała cztery fotografie na zmianę. Obracała zdjęcia w dłoniach. Kiedy odwróciła je, dostrzegła liczby.
– 51, 28,960, 015, 48,443 – przeczytała na głos. – Te zdjęcia są w jakiś sposób ponumerowane.
– Pokaż! – Andrzej ułożył cztery fotografie tyłem na biurku i oboje się nad nimi pochylili. Liczby były pisane ręcznie, więc oboje byli już niemal pewni, że ktoś celowo je tam zapisał. Patrzyli na nie w milczeniu podczas kiedy wokół nich panował chaos i ciągle dzwoniły telefony. Ani Kaja ani Lipski nie potrafili się skupić i chociaż chwilę pomyśleć. – Cisza! – Krzyknął. Nad jego ramieniem nachylił się ktoś z kryminalnej.
– Co macie? – Zapytał mężczyzna.
– Jak tak będziesz mi pierdolił nad głową to nic nie będę miał – burknął Andrzej.
– Boże, przecież to są współrzędne – westchnęła Kaja, pukając palcem w każde zdjęcie po kolei. – Ustalcie miejsce, ja idę się przebrać.

PORCELANOWY CHŁOPIECOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz