SAKIRR 2/2020 #2
DOM BRAHAMA, 2020, GODZ. 1:43
Po wyczerpujących go dniach, Braham nareszcie mógł zaznać spokoju i położyć się do łóżka.
Nie była to przyjemna noc, była jeszcze gorsza niż to co przeżył kilka dni temu. Wszystko w jego śnie wydawało się takie realistyczne, tak prawdziwe…
Na ulicach miasta panował chaos, szaro-zielony stwór o nieokreślonym kształcie grasował po ulicach Brooklynu zabijając ludzi, mordując bezbronne zwierzęta… A on mógł na to wyłącznie patrzeć, zapłakany Braham wybudził się z snu.
Tego dnia postanowił już nie zasypiać, siadł przed biurkiem i zaczął przeglądać wszelkie oferty o pracę.
Tak czas mu zleciał do godziny piątej nad ranem, zdążył wysłać „CV” do pobliskiej firmy tkackiej, której oferta wyskoczyła mu na ekranie w zakładce ofert polecanych.
- Miejmy nadzieję, że przynajmniej teraz szczęście mi dopisze…
Po tych słowach założył bluzę z kapturem i wyszedł. Zakluczył wejście do mieszkania i odszedł w stronę marketu chińskiego, który od godziny czwartej nad ranem był już otwarty.
Zakupił najpotrzebniejsze produkty takie jak: pieczywo, mięso oraz wodę, a następnie udał się do swojego ceglanego, zimnego w środku domu.
Jednak, gdy już miał wchodzić do mieszkania, zatrzymał go męski, ochrypły głos…
- Nie krzycz tak, bo ta twoja wesoła, bogata familia cię więcej nie zobaczy. – Oznajmił facet przytrzymujący jakiegoś grubego, młodego chłopaka przy ścianie.
Braham słysząc te słowa od razu wiedział co zrobić… Jak każdy normalny obywatel zadzwonił po policję, by
zajęli się tą sprawą. Nie spodziewał się jednak, że napastnik usłyszy jego rozmowę telefoniczną.
- Może jeszcze zadzwonisz do mamy, co? – Odezwał się łysy mężczyzna, który po chwili rzucił się w stronę Gangsa.
Braham, który dopiero po paru chwilach zorientował się co się aktualnie dzieje, szybko zaczął uciekać. Podciągnął zwisające spodnie i pobiegł w stronę parku, by ktoś go zobaczył i pomógł.
Ucieczka nie trwała jednak długo, gdyż po kilku dziecięciu sekundach obaj znaleźli się w ślepym zaułku.
- To jest złe co robisz… Ehh, dorwiemy cię! – powiedział poddenerwowany Braham.
Kryminalista jednak się zaśmiał… Wyciągnął z kieszeni podręczny scyzoryk i powoli szedł w stronę przeciwnika.
Braham próbował wskoczyć na kontener z śmieciami, by uciec dachem, ale obecna sytuacja mu w tym nie po-
mogła, bo jak już wcześniej było wspomniane, źle znosił stres.
Nasz bohater jednak nabrał odwagi, uczęszczał do szkoły sztuk walki, więc dobrze wiedział jak się obronić bądź zaatakować.
Gdy dwójka była już obok siebie, Braham złapał łysego złodzieja za ramię przerzucił w tył, a na koniec oddał potężny cios w brzuch. Ku jego zdziwieniu uderzenie miało wielką, wręcz nadludzką moc.
Rabuś odleciał na dziesięć metrów w tył, a sam był porządnie zraniony. Wylądował prosto pod nogą stróża prawa, stamtąd ci go zabrali do pobliskiego więzienia, gdzie miał czekać na swój wyrok.
Gangs spojrzał na swoje dłonie i pomyślał…
- Chemikalia z FINCE… Te świństwo zmienia mnie w jakiegoś cholernego mutanta!
Braham nie tolerował nadludzkich sił, i choć nie było wiele przypadków mutagenu w jego mieście, czujnie sprawdzał każdą informacje na ten temat.
Przed uprowadzeniem próbował się nawet zgłosić na pracownika F.I.N.C.E, jednak los chciał, że akurat wszystkie zapisy były wstrzymane.
NASTĘPNEGO DNIA…
Na drugi dzień, mężczyzna osobiście zgłosił się na badania w sprawie mutagenu, stety bądź niestety wynik był pozytywny.
Wychodząc, każdy pacjent spoglądał na niego kątem oka… Grupa dzieci uciekła, gdy usłyszała, że w pobliżu znajduje się nadczłowiek.
Szczęściem było, że moc Brahama ujawniała się tylko wtedy, gdy ten tego chciał. A może nie? A może jego mutacja skrywa jeszcze inne sekrety…
Tym razem bohater bez żadnych problemów dostał się do domu, żaden przestępca nie czekał na niego za
Rogiem.
W TELEWIZJI:
- Nasze kamery miejskie uchwyciły bardzo tajemniczą i dziwną walkę miedzy łysym kryminalistom, którego sąd skazał na prace społeczne na rzecz domu dziecka na Manhattanie, a zakapturzonym bohaterem nazywanym Sekirrem…
Zobaczyliśmy pogoń, a następnie spektakularnie silne uderzenie z strony „Sekirra”.
KONIEC NAGRANIA
- O nie…
Braham złapał się za głowę… Zawsze próbował działać na rzecz powstrzymania nadludzi, a teraz sam się nim stal!
- Do czego tu doszło?! Co ta organizacja mi zrobiła, ta radioaktywna ciecz musiała w dużym stopniu dostać się do mojego organizmu, a następnie umocniła moją siłę.
W pewnym momencie cały pokój zadrżał, zdziwiony Braham wszedł na sofę.
- Co do…
Z każdym jego krokiem sytuacja pogarszała się, tworzenie przelotnych trzęsień ziemi to kolejna z mocy
„Sekirra”
Na szczęście wstrząs po paru chwilach ustał.
- Mi już chyba nic nie pomoże. Co będzie następne?! Tworzenie gór, a może wywoływanie erupcji wulkanu na drugiej części globu? – Braham nie mógł znieść tego kim się stał, ale pogodzenie się z swoim losem było jedynym wyjściem.
Siadł przed laptopem, by sprawdzić swoją pocztę, ucieszył się, gdy dostał wiadomość, potwierdzającą jego staż w firmie tkackiej.
- Tak! Jestem umówiony na rozmowę już jutro…
NASTĘPNEGO DNIA, GODZ. 17.09
Za część swoich oszczędności, Braham kupił elegancki garnitur, w którym udał się na rozmowę z szefem firmy.
KILKA MINUT PÓŹNIEJ…
- Panie Gangs… Proszę siadać. – Jego przyszłym „dowódcą” okazał się średniej postury facet, miał dość krótkie włosy, Ba! Praktycznie ich nie miał.
- Dzień dobry panie Guss, to zaszczyt widzieć się z panem.
Obaj podali sobie ręce, a następnie przeprowadzili udaną rozmowę kwalifikacyjną.
- Wraz z panną Dars udasz się do gabinetu głównego, tam poznasz swoje rozkazy.
- Rozkazy? Gabinet główny? – Pomyślał Braham wchodząc do windy.
Winda jednak, zamiast pojechać w górę, z rozpędem udała się na dół.
Bohater ujrzał tysiące komputerów, setki pracujących agentów…
Poza tym znajdowały się tam nowoczesne pokoje dowodzenia, stołówki oraz pokoje gościnne.
- Przepraszam? Mógłbym spytać gdzie aktualnie się znajdujemy?
Agentka Dars odpowiedziała krótko.
- Sekirr, witaj w D.E.F.
Ciąg dalszy wydarzeń nastąpi…