Gdy otrząsnęłam się ze snu, zobaczyłam obraz jak z raju. Otaczały mnie drzewa wiśni, które zaczęły swój okres kwitnienia. Promienie słońca przebijały się przez gałęzie.
Spojrzawszy w dal, ujrzałam pustkę, która wkradła się do mojego serca. Nie było to to samo uczucie, które prześladowało ludzi od wielu milionów lat. To uczucie wolności, lecz też zależności od czegoś wyższego. Uczucie smutku jak i szczęścia, coś normalnego i beznamiętnego. Po chwili te uczucie stało się czymś normalnym. "To" zaczynało być codziennością, tak jak smak dobrej, słodkiej bułki cynamonowej. Na początku jest czymś nowym dla małego człowieka, bardzo go cieszy to, że może poznać coś nowego. Im bardziej dojrzewamy traci on swoje znaczenie. Stopniowo przechodzi w coś nudnego, nieciekawego i oddala się na tylny plan. Tak jest z uczuciami, które stają się normalnie z każdym poczuciem ich.
Kwiaty drzewa zaczęły powoli opadać na kamienną posadzkę, rozsypując się na kilkaset drobniutkich elementów, które znikały w promieniach światła.
- Niezwykłe zjawisko, gdy widzisz śmierć czegoś lub kogoś od środka. Właśnie widziałaś na swoje oczy koniec życia tych oto owoców pięknej wiśni - oznajmił mężczyzna, pojawiając się przede mną. Przypominał mi kogoś bliskiego. Brązowe, miękkie, nieuczesane włosy, w które chciałoby się wtopić ręce. Czarne, magiczne oczy, mające w sobie więcej widzianych wspomnień niż większość trzydziestolatków. Jasna karnacja i miękka skóra, które tworzą razem obraz delikatnego mężczyzny, stojącego przede mną. W ręce trzymał białe chryzantemy, splecione na gałązkach oliwnych. Kwiaty trzymały się w znakomitej kondycji, lecz gałęzie stawały się z każdą minutą coraz bardziej suche i łamliwe.
- Nigdy nie widziałam czegoś tak nienaturalnego. Kwiaty nie są stworzone ze szkła, a tym bardziej z elementów, które można potem ułożyć - odrzekłam, spoglądając mu w oczy - Gdzie się znalazłam? Czyżby ktoś mnie wywiózł i zostawił tu na pastwę losu?
- Pamiętasz co się działo przed twoim przybyciem tutaj? - spytał, patrząc się na mnie. W jego ręce pojawiła się chuda, długa, drewniana fajka z srebrzystym ustnikiem.
- Nie... Nie przypominam sobie nic takiego - odpowiedziałam, próbując przypomnieć sobie wcześniejsze wydarzenia. Nic nie wracało do mnie, miałam pustkę w głowie. Nie pamiętałam jak mam na imię, skąd pochodzę lub jak nazywa się mój pies. Nie poczułam żadnego niepokoju, który oznaczałby zagrożenie lub dezorientację sytuacją.
Mężczyzna nosił koszulkę z wielkimi otworami na ręce. Prawa, mleczna ręka była odkryta, lecz lewa została schowana pod brudnymi bandażami, zawiniętymi od ramienia do nadgarstka. Wyglądało na to, że chłopak miał coś do ukrycia przed ciekawskimi oczami ludzi. Nogi zostały skryte pod czarnymi dżinsami, które były obwieszone łańcuchami na pasie. Po przyjrzeniu się mu, stwierdziłam, że zazwyczaj nie nosił butów, gdyż miał świeże rany na stopach, jak i wielkie blizny. Wszystko to niszczyło wizerunek delikatnego mężczyzny z delikatnym ciałem. Wydawało się, że przy dotknięciu mógł on rozlecieć się na kilkanaście elementów i zniknąć na moich oczach, jak wspomniane wcześniej kwiaty.
- Zabiorę Cię do miejsca tak ciepłego jak wnętrze nienarodzonego demona - powiedział, machając fajką na różne strony, żeby ta po chwili zniknęła z tego świata. Nie zrozumiałam o co mogło mu chodzić z tym nienarodzonym demonem. Nie poczułam ani krzty przerażenia. Wyciągnął wolną rękę w moim kierunku, patrząc na mnie. Wydawało się jakby zobaczył we mnie coś strasznego, gdyż jego źrenice powiększyły się od razu. Złapałam go za rękę by go uspokoić. Widać po nim było, że okiełznał swoje emocje, ponieważ po tym czynie jego otwory w tęczówce oka zmniejszyły się.
Zburzył się wiatr i zmusił delikatne kwiaty do pożegnania się ze swoją piękną matką. Przy każdym zetknięciu się z marmurową posadzką owe owoce rozbijały się tak jak ich poprzednicy. Gałązki, które trzymał mężczyzna, zaczęły tracić swój intensywny trawiasty kolor. W mojej głowie zaczęły przypominać się rzeczy niezwiązane z wspomnieniami, a z symboliką różnorodnych roślin w kulturach. Chryzantemy w kulturach mają odmienne znaczenia, gdyż jest to zależne od różnic rozumienia. Gdy dotarło do mnie co one oznaczają, przeraziłam się, lecz pozostało dla mnie zagadką dla kogo one były.
- Mamy bardzo mało czasu - stwierdził mężczyzna, patrząc na pogodę. Mocno przytulił mnie do swojego ciała i wymówił cicho słowa w innym języku. Schowałam twarz w jego koszulce, gdyż wokół nas pojawiła się wielka poświata, które raziła mocno w oczy. Było mi bardzo ciepło i przyjemnie w jego uścisku. Dzięki temu przypomniałam sobie najlepsze momenty swojego życia.
Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam dookoła miejsce, które przypominało łąkę, lecz kwiaty były zamienione na łańcuchy, które unosiły się do góry. Słońce rzucało czerwone światło, które nadawało grozę temu miejscu. Zamiast wody była kleista ciecz, a drzewa zostały zamienione na wielkie, płonące góry drewna. W ogniu było widać tańczące, skąpo ubrane kobiety, które miały kusić dusze do popełnienia grzechu. Było to najwyższe piętro piekła, gdzie trafiały osoby, które za życia nie cieszyły się swoim istnieniem.
Po chwili poczułam wielki ból w okolicy głowy, jakby ktoś uderzył mnie żelaznym młotem. Złapałam się od razu za tył czaszki, przeklinając cicho pod nosem. Mężczyzna, który stał obok mnie spytał się czy coś się dzieje, lecz nie mogłam odpowiedzieć. W mojej głowie szalały najstraszliwsze momenty z mojego życia. Czułam się coraz gorzej. Kręciło mi się w głowie, chciałam zwymiotować, ledwo trzymałam się na własnych nogach. Obok mnie pojawił się piękny Anioł, który złapał mnie szybko pod pachami. Z moich oczu zaczęły płynąć ciurkiem krew pomieszana z łzami. W mojej głowie się robił coraz większy armagedon. W pewnej chwili wszystko ustało. Upadłam na ziemię, chroniąc usilnie swoją głowę. Mężczyzna krzyczał od jakichś próśb, a kończąc na deklaracjach do niewidocznej mi osoby. Po chwili straciłam przytomność na dobre.Niekiedy ich widać jak wspinają się na drzewie wiśni. Dwoje przyjaciół, kobieta i mężczyzna. Ona go przeprasza za swoje czyny, a On jedynie się śmieje, przemieniając to w żart. Mają podobne do siebie ubrania, lecz stary bandaż mężczyzny, oplatający jego górną kończynę zniknął. Teraz można zobaczyć jego zmiażdżoną rękę po upadku z dziesiątego piętra. Od kobiety można poczuć wielki żal, dlatego że nie umiała mu pomóc za życia. Lecz on ją uspokaja i zapewnia że nic się nie stało. Obaj pilnują wrót do piekielnych koszmarów każdego człowieka. Przypominają dwie groteskowe maski. Płacz i śmiech. On posiada radosną jak słońce o poranku maskę, a ona ukazująca smutek i rozpacz nad zakończonymi dniami swojego nieidealnego życia.
W pewnym momencie, drzewa wiśni odradzają swoje dzieci. To ten dzień, kiedy wiosna nadchodzi, a natura daje swoje plony! Mężczyzna i kobieta stają za drzewami, obserwując co się wydarzy. On pełny nadziei, że będzie to wesoła dusza, a ona przytulająca go ze strachu, mówi, żeby nie nadchodził nikt. Na horyzoncie widać białą jak śnieg duszę, która budzi się z mocnego snu, żeby zobaczyć gdzie się znalazła. To ich czas, kiedy mogą pokazać czym jest prawdziwe życie w piekle. Widzą, że nadchodzi pierwsza tura pożegnań matki ze swoimi dziećmi, które zginęły tak jak mężczyzna dla swojej przyjaciółki, spadając z dziesiątego piętra. Zadowolony chłopak, wyłania się z ciemności drzew wraz ze swoją przyjaciółką, która mocno trzyma się go. Ona nie chce, żeby chłopak pokazał swoje prawdziwe oblicze, a on pociera ręce, żeby powitać każdego swojego grzesznika i ukarać go za swoje przewinienia. Mężczyzna posiada w swoim sercu prawdziwego demona, który posiadł go, za to, że przeżyje jego przyjaciółka w piekle, a kobieta - małą dziewczynkę, która pojawiła się tu jako czysta dusza, przeżywająca najgorsze katusze pojawiając się w piekle wraz z nim.
CZYTASZ
Kwiaty wiśni || One Shot
FantasyKsiążka to historia, która łączy moje wspomnienia, uczucia i emocje w miejscu, gdzie trafiają wszystkie dusze. Główna bohaterka spotyka swojego starego przyjaciela, który miał ją oprowadzić po świecie... Nie, nie po świecie, a bardziej po miejscu g...