𝒞𝒽𝒶𝓅𝓉ℯ𝓇 ℴ𝓃ℯ

263 15 4
                                    

Ciemne chmury wiszące nad całym miastem nie zwiastowały nic dobrego. Już od kilku dni po słonecznej pogodzie nie było nawet śladu i wszyscy pomału nastawiali się na przyjście zimy. Opatulona w ciepły płaszcz szybkim krokiem przemierzałam kolejne ulice miasta, co jakiś czas nerwowo spoglądając na zegarek znajdujący się na moim nadgarstku. Z niedowierzaniem wpatrywałam się w czarną tarczę, próbując przypomnieć sobie na co straciłam aż tyle czasu. Przeklęłam siarczyście pod nosem i na tyle na ile pozwalały mi wysokie obcasy przyśpieszyłam kroku. Stukot moich szpilek roznosił się po okolicy i ściągał na mnie spojrzenia przechodniów jednak w tym momencie nie miałam czasu się tym przejmować. Byłam spóźniona, bardzo spóźniona na spotkanie, od którego mogła zależeć moja cała kariera zawodowa. Wzięłam głęboki wdech po czym poprawiłam dłonią włosy i skupiłam się na drodze. Już kilka minut później stanęłam pod ogromnym, przeszklonym wieżowcem. Mimowolnie poczułam dziwny skurcz w żołądku. To miejsce było moim marzeniem od kiedy odkryłam w sobie pasję do fotografii. Poświęciłam mnóstwo czasu i pieniędzy, aby się tu dostać, a teraz przez własną głupotę mogłam to stracić. Mocno pchnęłam szklanką konstrukcję, która pod naciskiem mojego ciała otworzyła się. Przeszłam kilka metrów, a z każdym krokiem czułam jak pewność siebie ze mnie wyparowuje. 

-W końcu się pojawiłaś. - Głos recepcjonistki spowodował, że uniosłam wzrok znad moich butów i przeniosłam go na twarz kobiety. Wysoka, długonoga blondynka w obcisłym uniformie naszej firmy posyłała mi chłodne spojrzenie przez co cicho prychnęłam. Przyjrzałam się uważniej jej twarzy i ze zdziwieniem stwierdziłam, że musi być nowa ponieważ nie kojarzyłam jej nawet z widzenia. 

-Szef czeka na ciebie w swoim gabinecie już ponad pół godziny. - Dodała powoli przybierając na twarz sztuczny uśmiech ukazujący rząd jej białych, równych zębów. Zapewne jeden z tych, dzięki którym się tu znalazła. W Monachium było mnóstwo firm zajmujących się profesjonalną fotografią i modelingiem dlatego stawiano duży nacisk na "uroczą" obsługę klienta. Nie miałam czasu wchodzić z nią w kłótnie dlatego uśmiechnęłam się niewinnie, a później z wysoko uniesioną głową ruszyłam w kierunku wind. Kiedy znalazłam się w środku przycisnęłam guzik z wygrawerowaną dziesiątką i przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze. Beżowy płaszcz idealnie pasował do kremowej sukienki, którą miałam pod spodem. Pogładziłam nerwowo dłonią delikatny  materiał i ponownie spojrzałam na zegarek. Może nie będzie tak źle, w końcu jestem spóźniona tylko trzydzieści pięć minut. W końcu zawsze mogę zrzucić na korki, które o tej porze są okropne. Znajomy dźwięk powiadomił mnie o tym, że jestem na właściwym piętrze. Zerknęłam jeszcze raz na moje odbicie i z lekkim grymasem wyszłam z windy. Nie zrobiłam jednak nawet jednego kroku, kiedy poczułam, że ktoś na mnie wpada. W tym samym momencie poczułam nagły chłód na koszulce, a później góra mojego stroju gwałtownie przylgnęła do ciała. Uniosłam wzrok do góry i natychmiast napotkałam piękne, błękitne tęczówki, które spoglądały na mnie ze skruchą. To definitywnie nie jest mój dzień! 

-Bardzo cię przepraszam! - Wysoki blondyn natychmiast odstawił kubek na jedną z szafek po czym ze swojej torby wyjął chusteczki i podał mi je z nieśmiałym uśmiechem. Wzięłam głęboki wdech po czym spojrzałam na siebie, aby zobaczyć jak źle jest, a następnie przeniosłam swój wzrok na spanikowanego mężczyznę. Pokręciłam z niedowierzaniem głową po czym z cichym dziękuję wzięłam z jego dłoni paczkę z chusteczkami. 

- Nic się nie stało, każdemu się mogło zdarzyć, następnym razem po prostu bardziej uważaj na to co robisz. - Odpowiedziałam nawet na niego nie spoglądając. Przez moment pocierałam materiał, aby chcoć trochę go osuszyć, jednak jak na złość plama robiła sie coraz większa. 

- Jak nadal będzięsz tak mocno pocierała to zniszczysz sobie sukienkę. - Usłyszałam nad sobą głos chłopaka, przez co poczułam jak moje zdenerwowanie rośnie. Gniew i frustracja kumulowały sie we mnie tak mocno, że resztką sił powstrzymywałam sie od wybuchnięcia. 

Get to know you || Andreas WellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz