część 1

16 4 0
                                    

Małe kropelki potu spłynęły jej po policzku. Nie wiedziała, na co powinna się przygotować i czy nogi wytrzymają takie tempo narzucone przez jej myśli. Zatłaczały jej umysł i były nie tylko niepotrzebne, ale również uciążliwe. 

Pogoda dopisywała na wyjście na spacer, bądź na wrotki. Dla biegaczy temperatura mogła być nieco uciążliwa, ale powinni przewidywać różne przypadki, na przykład ten. Zawody w trzydziestu stopniach Celsjusza nie należały do najprzyjemniejszych.

- Dawaj, Lea! - mój krzyk oraz doping paru innych dziewczyn rozległ się na trybunach. Przyjaciółka zwróciła głowę w naszą stronę i tylko delikatnie się uśmiechnęła.

Była przybita nie tylko przez to, że matka chciała ją dzisiaj wyrzucić z domu, ale przez ciążę, którą zataiła przed dosłownie każdym. Współczułam jej, ale czułam też obrzydzenie i niechęć w stosunku do niej. Skoro rzekomo (bo już sama nie jestem pewna) jestem jej pieprzoną przyjaciółką, to dlaczego nie powiedziała mi o dziecku?

Wystrzał i krzyki kibicujących przerwały moje rozważania. Lea biegła tak szybko, na ile mogła sobie tylko pozwolić. Spośród dziesięciu innych uczestniczek wyróżniała się czarnymi i kręconymi włosami. Trzymałam kciuki za nią tak mocno, że ich czubki zaczęły robić się sine. Całą swoją uwagę skupiałam na niej. do czasu.

Na trybuny przyszedł sam Jace Greene ze swoją paczką. Patrzyłam się na niego tak długo, do momentu aż mnie nie przyłapał. Wtedy odwróciłam wzrok i zasłoniłam się blond włosami. Nawet gdybym bardzo chciała się zarumienić, nie potrafiłabym. Ja się po prostu nie rumienię.

- Hej! - Powiedział trochę zbyt głośno Jace i wzrok wszystkich otaczających mnie, zwrócił się w moim kierunku. Udawałam, że nie usłyszałam przywitania. - Sarah! - Krzyknął raz jeszcze, a ja już wtedy mogłam wyczuć desperację w jego głosie. - Kurczę, no... - Chłopak wstał i przysiadł się do mnie.

- Jace. - Uśmiechnęłam się sztucznie i powiedziałabym, że lekko oschle.

- Ałć, nie musisz być taka wredna. To rani moje uczucia! - Złapał się za serce i udał, że ma zawał. Bardzo nie chciałam się zaśmiać, lecz to zrobiłam.

Kąciki moich ust uniosły się delikatnie ku górze. Spojrzałam mu w oczy na sekundę. Nie miałam możliwości, by patrzeć w nie dłużej. Nie chciałam, by zauważył, że mi się podoba.

- Masz dzisiaj czas? - Dorzucił i przeczesał włosy. Wywiercał we mnie dziurę. 

- W zasadzie to...

Rozległ się gwizdek kończący wyścig, a ja zbiegłam z miejsca dla kibiców (zostawiając swoje rzeczy) po to, by dowiedzieć się, które miejsce zdobyła Lea. Nie patrzyłam na nią, kiedy kończyła wyścig.

- Jak się czujesz? Co z dzieckiem? - Drugą część zdanie wypowiedziałam nieco ciszej.

- Okropne jest to, że nie pytasz mnie o miejsce, które zajęłam, tylko o tego durnego bachora. Nie mam czasu na rozmawianie o przyszłości, ani z tobą, ani z nikim innym. Mam was serdecznie dosyć! - Dziewczyna rzuciła ręcznikiem oraz wodą o ziemię i pobiegła do szatni.

Stałam przez około trzydzieści sekund i patrzyłam, jak odchodzi. Nawet nie chciało mi się jej zatrzymywać, bo wiem, że zakończyłoby się to kłótnią. To najpewniej humorki ciążowe. Hormony jej buzują i stąd takie zachowanie. Naprawdę ja rozumiem wszystko, ale nie wyżywanie się na przyjaciółce, która daje jej od czasu do czasu dach nad głową. Po rozmyślaniu i przeklinaniu na nią w myślach, postanowiłam dać sobie na spokój i wrócić po swoje rzeczy. Ku mojemu zdziwieniu nie było tam mojej torebki, ani projektu na geografię. Rozejrzałam się wokół i postanowiłam popytać osoby, które jeszcze siedziały na trybunach, lecz nikt niczego nie wiedział.

***

- Lea, kochana! Jak ci poszło? Opowiadaj wszystko? - Grupka dziewczyn, a racze psycho-fanek Lei, otoczyła ją. Podekscytowana dziewczyna opowiadała o wszystkim i wyglądała, jakby brała udział w jakimś ważnym wywiadzie.

- Zajęłam czwarte miejsce, ale to dlatego, że słońce mnie oślepiało, a nie chciałam w nikogo wbiec. - Użalała się nad sobą. Biedna.... Szkoda tylko, że nie wyjawiła prawdy. Jest po prostu słabsza od innych uczestniczek, a przez swoje rodzinne problemy nie dała po prostu rady. To nie tak, że w nią nie wierzę, ale przewyższa swoje możliwości i to dosyć bardzo. Na koniec praktycznie zawsze jest rozczarowana i bije od niej negatywna energia.

- Mogłaś nadrobić, kiedy promienie cię nie zabijały. - Zażartowałam i powróciłam do poprzedniej czynności, jaką było układanie książek w szafce. Poddałam się i nie szukałam dalej moich rzeczy, ponieważ nie było tam nawet niczego specjalnego - jeden zeszyt, długopis i parę papierków. Jeśli chodzi o projekt z geografii, to już dawno był pokazany nauczycielowi, więc o to również się nie martwiłam. 

Poprawiłam kołnierz od kurtki dżinsowej i ruszyłam w kierunku wyjścia. Wyciągnęłam kluczyki od mojego samochodu i prawie wyjechałam z parkingu. Zamyśliłam się tak bardzo, że nie skupiłam się na drodze. Jechałam żółwim tempem, bo 10km/h.

- Idiotko, patrz na drogę! - Usłyszałam męski głos i oniemiałam. Prawie potrąciłam jakiegoś chłopaka, ale odskoczył na bok. Nieważne z jaką prędkością się poruszałam, ale dopuściłam się złamania prawa i swoich obietnic o niekrzywdzeniu ludzi. Zaczęłam oddychać szybko i płytko. Cała się zestresowałam. - Czy ty nie wiesz jak się jeździ? - W okno zapukał mi Jace. Wykonał znaczący ruch, bym otworzyła szybę. - Wyjdź gdzieś ze mną, a ci odpuszczę.

- Jace, dobrze wiesz, że nie powinniśmy nawet rozmawiać. Gdyby Lea to zobaczyła...

- To co? Zobaczyłaby i co z tego? Ja tylko zapraszam cię na randkę.

- To nie jest zaproszenie, tylko szantaż. Będziesz tak sterczał w oknie i ryzykował, że Lea nas zobaczy, czy wsiadasz? - Oburzona zaczęłam zasuwać szybę. Niebieskooki brunet przeskoczył nad maską i usadził swój tyłek na miejscu pasażera. - Gdzie cię zawieźć?

- Do ciebie.

- Jace, przestań. Rozmawialiśmy o tym, że nie powinieneś...

- Ja tylko do twojego brata, spokojnie. - Przewrócił oczami i przygryzł wargę tak, jakby był zniecierpliwiony, albo zestresowany. - Żeby nie było, podrywam cię dla żartów. Żeby było ci miło, bo wiem, że nikt cie nie chce

- Zamknij się. - Zaśmialiśmy się oboje i dojechaliśmy do celu. Podbiegł szybko do moich drzwi i otworzył. - Dziękuję pięknie, Romeo. - Wysiadłam z auta.

- Julio... - Rozmarzył się chłopak.

hideous paradiseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz