— Okej — powiedziałam do swojego odbicia w lustrze, wyraźnie zadowolona. — To nie może być zły dzień.
Oparłam dłonie o biodra i jeszcze raz przyjrzałam się sobie. Zaczęło się robić dość ciepło na zewnątrz, więc postanowiłam założyć dzisiaj spódnicę, jednak im dłużej bezmyślnie się na nią gapiłam, tym coraz mniej mi się podobała. Zaczęłam dostrzegać nawet dziwne kształty, jakie przybierały kolorowe kwiatki.
— Walić to.
Pobiegłam do szafy, wyrzucając każdą rzecz, która wpadła mi w ręce, póki nie znalazłam moich ulubionych dresów. Pierwszy dzień w nowej szkole. Przecież to idealna okazja na złe wrażenie! Westchnęłam przeciągle. Opcja z dresami była taka kusząca i wygodna. Zero skrępowania własnym ciałem, zero akcji typu jeansy pęknięte na dupie.
Zerknęłam szybko na zegarek, znajdujący się na krześle obok łóżka, które w obecnym czasie zastępowało mi nocną szafkę i ze zdziwieniem stwierdziłam, że było już po ósmej. Zrzuciłam spódnicę z prędkością światła, zamieniając ją na dresy, omal nie demolując przy tym połowy pokoju, i założyłam białą koszulkę. Wyglądałam normalnie... chyba. Oczy wciąż miałam podpuchnięte ze snu, a włosy nie chciały ze mną współpracować, czyli jak zawsze.
Złapałam z kosmetyczki tusz do rzęs i zaczęłam je delikatnie malować. Nigdy nie miałam strasznych problemów z cerą, za co byłam bardzo wdzięczna matce naturze, jednak nie mogłam tego samego powiedzieć o moich rzęsach, które były krótkie i proste. Musiałam jakoś ratować te łyse oczy.
Rzuciłam tusz gdzieś na biurko, obiecując sobie w duchu, że schowam go po powrocie ze szkoły, jak i również cały ten bałagan wokół i pobiegłam na dół w stronę kuchni.
— Dzień dobry, skarbie — przywitała mnie mama z promiennym uśmiechem na twarzy, stawiając talerz z jajecznicą na stół i tosty w kształcie Myszki Miki. Miała w zwyczaju przygotowywać mi takie posiłki, odkąd byłam mała i najwyraźniej nie zamierzała tego zmieniać, a ja kwestionować, bo, prawdę mówiąc, były naprawdę urocze.
— Dawaj mamo, bo się spóźnimy.
Złapałam tosta i zaczęłam jeść w pośpiechu, łapiąc za torbę i zakładając trampki jednocześnie. Pierwsza lekcja miała się zacząć dopiero za pół godziny, a droga do szkoły zajmowała około dziesięciu minut, ale hej, przezorny zawsze ubezpieczony, a do tego muszę jakoś odnaleźć sale lekcyjne.
— Nie uważasz, że trochę przesadzasz, Mia? — zapytała rodzicielka, poprawiając zagięcia swojej błękitnej bluzki, która swoim kolorem genialnie podkreślała jej lazurowe oczy, skupiające na sobie uwagę zazwyczaj jako pierwsze. Ja niestety nie otrzymałam w genach równie atrakcyjnej cechy wyglądu. Moje oczy były połączeniem koloru niebieskiego z brudną zielenią, przez co prezentowały się dosyć miernie i bez szału.
Przełykając ostatni kęs chleba, rzuciłam jej kluczyki do samochodu i wyszłam na zewnątrz, od razu pakując się ciężko do samochodu. Zero gracji, proszę państwa. Gdybym była bohaterką jakiegoś amerykańskiego filmu dla nastolatków, byłabym typową frajerką z przyklejoną do pleców kartką „kopnij mnie!"
Po kilku minutach w końcu ujrzałam mamę wyłaniającą się z naszej chatki na kurzej łapce. Nie no, nie narzekałam na swój dom aż tak bardzo. Był raczej typowym domem rodzinnym, a że mieszkałyśmy tylko w nim we dwie, było plusem ze względu na dodatkową przestrzeń.
Tato wyprowadził się, a raczej został wyrzucony z domu za swój alkoholizm, gdy miałam dziesięć lat. Może to trochę samolubnie zabrzmieć, ale bez niego żyje nam się lepiej, przede wszystkim bezpieczniej.
— No co, nie chce się spóźnić — burknęłam, gdy napotkałam zirytowane spojrzenie mamy. — To mój pierwszy dzień! — napomknęłam, w międzyczasie wyciągając mój przedpotopowy telefon i wysyłając wiadomość do Rose.

CZYTASZ
WHENEVER
Teen FictionNastoletnie życie składa się głównie z problemów, miłosnych rozterek i krętych ścieżek wyboru, które życie ciągle rzuca nam pod nogi. Każdy dlatego szuka tej jednej osoby, z pomocą której wybory okazałyby się łatwiejsze. Mia to siedemnastoletnia dzi...