Hulk
Bruce jak zwykle siedział w swoim gabinecie i robił badania. Nie było łatwo bo wczoraj poszedł ze Starkiem do klubu i tak jak 9 miesięcy temu nic nie pamięta. Westchnął nie chcąc przebudzić Hulka co w tym momencie nie było łatwe:
-Gdzie popełniam błąd- szepnął sam do siebie. Nie wiedział dlaczego to co powinno się udać wychodzi z tego praktycznie nic. Nagle usłyszał dzwonek do swojego domu. Zdjął okulary ochronne i rękawice po czym skierował się do drzwi. Przed wyjściem z laboratorium ściągnął swój kitel by powiesić na wieszaku i wyszedł. Gdy tylko otworzył drzwi wyjściowe nie zobaczył nikogo:
-Znowu żarty?- szepnął. Miał już zamykać ale przeszkodziła mu jedna rzecz. Płacz dziecka. Spojrzał lekko zdziwiony na dół i zobaczył dziecko w koszyku a do koszyka doczepiony liścik. Najpierw wziął liścik i zaczął czytać "Witaj nieznajomy! Nie wiem czy mnie pamiętasz. W sumie na bank nie pamiętasz. W końcu nieźle się upiłeś. Nie podam moich danych ale napiszę dlaczego daję ci tego bachora. 9 miesięcy temu zabawiliśmy się u ciebie i stałeś się ojcem. Ja nie chce tej śliniącej się małej kulki bo to oznacza koniec mojego życia. Zajmij się nią, daj do sierocińca lub zabij. Mi to obojętne". Gdy tylko skończył czytać podarł list i wziął koszyk. Spojrzał na niemowlę:
-Czyli jesteś moim dzieckiem- szepnął i wszedł do siebie. Koszyk na fotel i zaczął się zastanawiać:
-Nie możesz ze mną mieszkać. Jestem... jestem potworem. Co jeśli ciebie zabije będąc Hulkiem. Ale czy sierociniec jest dobrym rozwiązaniem. Uspokój się Bruce. Na bank wymyślisz dobre rozwiązanie dla waszej dwójki- nagle zobaczył, że niemowlę macha do niego. Uśmiechnął się:
-W sumie to jaką ty masz płeć?- odsłonił kołderkę a potem ściągnął pampersa:
-Dziewczynka. A więc bę...- nie dokończył bo dziewczynka zesikała się:
-...[Imię]. Tak. To ładne imię
Sokole oko
Clint spojrzał na swoją partnerkę, Czarnę Wdowę:
-Słuchaj Nat...ja...- rudowłosa uśmiechnęła się do niego:
-Idź. W końcu niedługo zacznie się poród?- uśmiechnął się:
-Dasz radę?- kobieta przytaknęła. Mężczyzna zestrzelił jeszcze trzej złoczyńców i pobiegł do szpitala. Gdy tylko do niego wszedł pobiegł do recepcji:
-Przepraszam. Gdzie leży Laura Barton?- starsza, lekko puszysta kobieta spojrzała na niego:
-A pan kim jest dla pacjentki
-Mężem- kobieta poprawiła okulary:
-303- Clint delikatnie uśmiechnął się i pobiegł. Gdy tylko otworzył drzwi ujrzał swoją żonę i córkę. Mężczyzna usiadł obok swoich księżniczek i pocałował swoją ukochaną w czoło:
-Wszystko dobrze? Bardzo bolało? Wszystko dobrze z naszą księżniczką?- Laura zaśmiała się:
-Tak. Trochę. No i z [Imię] wszystko dobrze- Clint spojrzał na swoją córeczkę a potem na żonę:
-Mogę ją potrzymać?- nic nie powiedziała. Po prostu dała mu ją. Strzelec patrzył na córkę z zachwytem. Była dla niego najpiękniejsza. Nagle do sali weszła Natasha:
-Hej Laura- spojrzała na [Imię]- Hej piękna- kobieta patrzyła na dziewczynkę z uśmiechem co chwilę robiąc głupią minę. Dziewczynka nie mogła przestać się śmiać. Nagle Laura odezwała się:
-Nazywa się [Imię]. Nat... chciałabyś być jej chrzestną?- Natasha spojrzała z uśmiechem na dziecko:
-Oczywiście, że tak. Ciocia Natasha nauczy ciebie dużo rzeczy. I nikt nie będzie ci podskakiwał
YOU ARE READING
Avengers| Rodzice
Teen FictionCo by się stało gdybyś była córką jednego z Avengersów? Czy byłby dobrym ojcem? A może wręcz przeciwnie?