MERCY
Kolejny karton ląduje z cichym łoskotem na kuchennej wyspie, gdy kładę go tam z wyraźną ulgą wymalowaną na twarzy. Rozglądając się po przestronnej rezydencji, pluję sobie w brodę, że nie zdecydowałam się jednak na coś mniejszego. Ta posiadłość wygląda bowiem jak pałac, a ja – ta kwestia akurat nie podlega dyskusji – jestem wielką fanką bałaganu. W ciągu dwóch ostatnich lat spędzonych w Nowym Orleanie utwierdziłam się jedynie w przekonaniu, że nawet pomieszkując w maleńkiej klitce, nie jestem w stanie obudzić w sobie nawet najmniejszych chęci na stanie się cholerną pedantką.
Chrzanić to, bąkam w duchu.
Po raz kolejny omiatam wzrokiem jasne wnętrza willi wartej kilka dobrych milionów dolarów. Biel ścian bije po oczach już od samego jej progu. Nowoczesny wystrój był tym, co kupiło mnie podczas przeglądania ofert nieruchomości przeznaczonych do sprzedania pewnego letniego popołudnia. Kiedy w wakacje otrzymałam wiadomość informującą o tym, że budowa nowego budynku UnderScore, w którym mieścić się będą sekcje zimowych dyscyplin sportowych, została już zakończona, szybko zrozumiałam, że czeka mnie przeprowadzka.
Nie spodziewałam się jednak, że trafię do grzesznego Vegas. Odłam łyżwiarstwa figurowego agencji został przypisany właśnie tutaj.
Przysiadam na wyspie kuchennej, zmiatając dłonią sprzed twarzy kosmyki włosów, jakie jakimś cudem zdołały się wydostać z mojego ciasnego koka. Zerkając mimochodem na słońce przebijające się przez warstwę szarych chmur, nabieram przeświadczenia o tym, że dzisiejszego dnia nie lunie jak z cebra. Odzyskuję rezon dopiero w momencie, w którym do posiadłości ponownie wchodzi dwójka rosłych mężczyzn dźwigających ciężką harfę.
– Gdzie mamy położyć to ustrojstwo? – pyta jeden z nich.
Mój kącik ust dźwiga odrobinę ku górze, gdy odpowiadam:
– Obojętnie. I tak będzie się kurzyć, bo jednak nie mam do tego cierpliwości.
Próba ujarzmienia tego instrumentu zdecydowanie zakończyła się dla mnie fiaskiem. Prawdę mówiąc posiadanie w domu harfy było dla mnie zwyczajnym kaprysem. Odkąd moja miesięczna pensja wzrosła kilkunastokrotnie, zaczęłam wydawać majątek na bzdety. Jak okazało się w trakcie przeprowadzki, takich niepotrzebnych szpargałów mam od groma.
– Widać to gołym okiem. – Jeden z pracowników firmy zajmującej się przeprowadzkami wskazuje sugestywnie dłonią na wyszarpane struny, posyłając mi przy tym uśmiech. – Chyba dobrnęliśmy do końca. Wóz jest już rozładowany.
– Jasne. – Zeskakuję z gracją z wyspy kuchennej, przesuwając wzrokiem po twarzach zmęczonych facetów. – Rozliczę się z waszym szefem jeszcze dzisiaj. Dzięki za pomoc.
Kiedy zostaję w posiadłości zupełnie sama, zakładam dłonie na biodrach, próbując zlokalizować wzrokiem swój telefon. Sterta przeróżnych szpargałów, jaka wypełnia salon niewątpliwie mi to utrudnia. Biorąc pod uwagę fakt, że mam dzisiaj wpaść do niedawno otwartej siedziby oddziału UnderScore w Vegas, muszę go znaleźć czym prędzej.
Mój menager – Caleb Wright zdecydowanie liczy, że omówimy dzisiaj większość ważnych kwestii dotyczących najbliższych miesięcy. Współprace, nowe kontrakty, sprawy dotyczące występów... To wszystko wymaga solidnego przegadania w nowej, jednej z wielu siedzib agencji sportowej, która niecałe dwa lata temu wzięła mnie pod swoje skrzydła.
Wzdycham z ulgą, chwytając w dłoń telefon. Szybko wybieram numer do Caleba.
– I jak u was? Uwiliście już sobie z Rachel gniazdko? – pytam na wstępie.
CZYTASZ
Diabły Vegas [W SPRZEDAŻY]
RomanceKontynuacja losów Mercy Stone i Gabriela Crade'a z Diabłów Reno! Mercy i Gabriel postanawiają pójść własnymi drogami. Właściwie to Mercy podejmuje decyzję za nich oboje. Mężczyzna musi się z tym pogodzić - nie ma wyboru. Gabriel dołącza do elitarnyc...