Rozdział I

1.7K 111 4
                                    

~Robert~

Siedziałem w gabinecie i wpatrywałem się w jej zdjęcie.

Moja kobieta, przyszła matka moich dzieci i Luna mojego stada. Cicha, skromna, posłuszna.
Takiej kobiety potrzebuję.

Kiedy ją zobaczyłem po raz pierwszy, nie poczułem więzi mate.
Nigdy nawet nie chciałem spotkać tej jedynej i mi przeznaczonej. Zazwyczaj wilki przy takiej więzi nie potrafią nawet na krok odstąpić swojej wilczycy, tracą dla niej głowę, nie potrafią racjonalnie myśleć, a ja takich rzeczy nie potrzebuję.

Poczułem jej różany delikatny zapach, zobaczyłem z daleka i to mi wystarczyłoby się nią zainteresować.
Dwa dni zajęło mi odnalezienie jej, a gdy dowiedziałem się, że nie ma swojego przeznaczonego, pojechałem do jej ojca, a także alfy tamtejszego stada i zażądałem córki.

Wiedział, że lepiej się nie sprzeciwiać. Słynę z brutalności i gwałtowności. Dzięki temu mogę podbijać kolejne watahy, by powiększyć moje stado. Jednak wilki potrzebują luny, a ja potrzebuję kobiety, nie tylko, by w końcu doczekać się potomka, ale także, by móc się do niej przytulić, by nie być samemu jak palec.
Jako alfa mam przy sobie mnóstwo ludzi, ale ufam tylko garstce z nich.
Dzięki wilczycy w moim życiu dużo by się zmieniło, miałbym namiastkę delikatności, piękna i ciepła rodzinnego.

Wszystko się zmieni, kiedy tylko ją tutaj przywiozę, moje życie stanie się inne.

Już jutro skończy dwadzieścia lat. Mogłem zabrać ją wcześniej, ale doskonale wiedziałem jak trudne, by to dla niej było. Bycie luną wymaga poświęceń, jej zachowanie musi być dojrzałe i przemyślane.
Ja sam jestem wymagający i chce mieć nad wszystkim kontrolę. Niedojrzała wilczyca mogłaby się w tym wszystkim pogubić, a przede wszystkim nie zrozumieć. Stado bez silnego alfy i równie silnej luny upada, aż w końcu przestaje istnieć. Dlatego czekanie było konieczne.

Od jutra już nie będę musiał się martwić o upadek stada.
Z dnia na dzień będziemy stawać się jeszcze większą potęgą niż dotychczas.
Z dnia na dzień utwierdzę moich wrogów w przekonaniu, że jestem najgorszym, co mogło im się przytrafić.
Z dnia na dzień urzeczywistnię marzenia moich pradziadów.

***

~Ginger~

Budzik zaczyna dzwonić o godzinie siódmej. Wyłączam go i dalej wpatruję się w sufit.

Dziś zostanę luną.

Mam dopiero dwadzieścia lat.

Powinnam się nie zgodzić, ale doskonale wiem, jaki jest alfa tamtejszego stada.
W dodatku odmówienie zostania luną daje możliwość rozpoczęcia wojny, a tego nigdy bym nie chciała. Pomimo że nasze stado jest bardzo dobrze wyszkolone i wywodzi się od największych wojowników, to jednak stado Roberta również jest bardzo silne, a w ostatnim czasie pokazało, na co je stać. Podbiło kilka bardzo silnych watah, a sam Robert skrócił o głowę wielkiego Kazara, który jak dotąd był niepokonanym wojownikiem.

Dlatego też tak jak moja mama mnie nauczyła, staram się znaleźć pozytywne strony zaistniałej sytuacji.
Pierwsza z nich to zostanie luną. Dla wilczyc to zaszczyt i możliwość spełnienia.
Druga sytuacja to alfa. Będę jego wybranką, urodzę mu potomka i będę miała wpływ na wiele sytuacji, które może zmienią nasz wilczy świat. Dodatkowo nasze stada będą już zawsze w przyjaznych stosunkach, a to oznacza o wiele większą ochronę i wzmocnioną pozycję.

Jednak muszę też na to wszystko spojrzeć z innej strony.
Jeśli zostanę złą luną, to wyrządzę wiele zła, jeśli będę złą wybranką i nie urodzę żadnego potomka, to zostanę odesłana, to natomiast sprawi, że nasze stada już nie będą w przyjaznych stosunkach.
Bardzo możliwe, że dojdzie do wojny.

Przerażona chowam twarz w dłoniach i staram się chociaż trochę uspokoić. Każdy mój ruch, każde moje słowo będzie musiało być teraz dwa razy przemyślane.

Powinnam jednak stawić temu czoła. Zgodziłam się, więc nie mogę teraz płakać.

Wstaje powoli z łóżka i kieruje się do łazienki. Tam myje się, czeszę swoje długie czarne włosy i się ubieram. Nie wybieram jakiś konkretnych ubrań, jeansy i szara koszulka mi wystarczy.

Po wejściu do pokoju dopakowuję swoje walizki i skierowuję się do kuchni.

Tam przebywa, w obecnej chwili większa część watahy, gdyż za chwilę nadejdzie pora śniadania.

Gdy tylko wchodzę do pomieszczenia, wszyscy nagle milkną. I chyba nawet wiem dlaczego...

– Kochanie! Wszystkiego najlepszego! – krzyczy moja mama, rzucając mi się na szyję. Tak, cudowne urodziny, wprost nie mogłam się ich doczekać.

– Dziękuję mamo – szepcze i odsuwam się od niej. Kobieta przygląda mi się chwilę, po czym zaczyna płakać. No nie, tylko nie to...

– Dlaczego to akurat, ty musiałaś się spodobać temu bydlakowi?! – krzyczy na całą kuchnię, przez co wzrok innych jest jeszcze bardziej uciążliwy.
Wilkołaki z natury są bardzo ciekawscy, więc wpatrywanie się w kogoś i słuchanie, o czym rozmawia, jest wręcz dla nas normalne. Jednak czasami można mieć tego dosyć, tym bardziej, gdy już od samego rana czujesz się niekomfortowo i najchętniej uciekłabyś gdzieś, gdzie twoje problemy przestają mieć znaczenie.

– W porządku mamo, będzie dobrze. – Chcę coś jeszcze dodać, ale moja starsza siostra odciąga ode mnie rodzicielkę i kieruję się z nią na taras. Po chwili podchodzi do mnie tata. Jest wściekły, na co wskazuje zmarszczka na czole i zaciśnięte usta.

– Wszystkiego najlepszego – mówi i całuje mnie w policzek.

W zaistniałej sytuacji te życzenia wydają się najbardziej odpowiednie. Przyda się, by w moim nadchodzącym życiu wszystko było jak najlepsze...

****

Publikacja - 03.08.2020

Nie pytajcie kiedy następny rozdział. Będą one dodawane najprawdopodobniej raz w tygodniu, ale nie w konkretny dzień.

gunsloveroses

LunaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz