- Hej, Elri! Nie zostawiaj mnie! – krzyknęła ostatnim tchnieniem i elficka strzała gładko przepłynęła przez serce Józefiny.
Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o jasnych, wręcz białych włosach podszedł do ciała i zaczął się rozglądać. Huk, krzyk. Jedyne dźwięki jakie mógł teraz usłyszeć. Mężczyzna zrobił szybki unik. Topór przeleciał mu nad ramieniem. Zwinnym ruchem wyjął strzałę, napiął łuk i...strzał prosto w serce. Szybko, zwinnie, w skupieniu. Do jego ucha dostał się cichy płacz. Obejrzał się w stronę skąd dochodził dźwięk. W oddali w krzakach ujrzał chłopca. Dziewięcioletnie dziecko. Niewinne. Bało się. Płakało. Skulone w strachu. Mężczyzna postanowił iść w stronę małego człowieczka. Bezsilnego. Wystraszonego. Szedł powoli i cicho. Nawet gdyby był głośno dziecko nie usłyszałoby go. Wokół słychać było tylko krzyk, płacz, świst strzał i uderzenia stalowych mieczy. Była to prawdziwa rzeź. Mężczyzna zbliżał się niczym tygrys polujący na ofiarę. Powoli, cicho. Był już przy nim.
- Pokaż no się młody d'hoinne. – ostro warknął. – No już!
Chłopiec płakał i nie chciał się ruszyć. Nagle poczuł ból w ramieniu i siłą uniósł się. Poczuł silny powiew zimnego wiatru i przeszywający go morski wzrok mężczyzny. Stali w bezruchu przez dobre kilka minut. Patrzyli na siebie. Prosto w oczy. Mężczyzna z czasem zaczął zmieniać wyraz twarzy. Przypomniał sobie. Z pogardy zamieniła się w dziwną radość i ogromne zdziwienie. Mężczyznę obleciał zimny dreszcz i szybko chwycił chłopca za ramiona. Ciągnął go aż do wyjścia z królestwa zabijając po drodze kolejnych przeciwników. Chłopiec też nim był, ale mężczyzna nie mógł, nie potrafił tego zrobić. Zdał sobie sprawę kim ten chłopiec jest i jaką ważną rolę ma odegrać.
Dobiegli do bramy miasta.
- Idź z tamtymi ludźmi do Sunbinn i nigdy tu nie wracaj. – wskazał na uciekających ludzi i pobiegł w głąb królestwa.
Chłopiec był zdezorientowany, ale znalazł wyznaczonych ocalałych. Pobiegł do nich i uciekał razem z nimi. Nie wiedział nic, zrobił tylko to co mu kazano.
Jasno włosy mężczyzna zyskiwał kolejne ofiary. Był szybki, skupiony i precyzyjny. Nie chybił ani razu. Był dobrym strzelcem, a wręcz świetnym. W końcu był czystej krwi elfem. Ciągle dręczyła go myśl, myśl o chłopcu. Chciał zapomnieć, ale nie mógł.
Miasto Sunbinn było najpiękniejszym miastem na kontynencie. Zachodzące już słońce pięknie oświetlało początek uwielbianej przez lud hucznej zabawy. Chłopiec razem z towarzyszami, po przebyciu długiej drogi, bardzo się ucieszyli na ten widok. Wciąż słyszeli krzyki, ale to były okrzyki radości, nie jęki bólu. Towarzysze zaczęli skakać z radości, ale chłopiec wciąż miał przed oczami śmierć kolejnych ludzi. Budynki płonęły, wszędzie latały strzały kolejno przebijając serca i głowy. Odór śmierci wciąż się unosił, nie był do zapomnienia. Ale w końcu udało się dotrzeć do celu. Po długiej drodze dzieciak w końcu mógł doznać spokoju. Przyjemnego spokoju.
Ludzie wciąż dochodzili. Tańczono, śpiewano, obżerano się. Każdy był radosny i bawił się z całych swoich sił. Dzieci plątały się pod nogami i Istyien omal przez jedno z nich nie upadł. Za chwilę wpadły one na stragan z różnego rodzaju mięsem, ale uciekły i bawiły się dalej. Wszędzie były rozrzucone kiełbasy, boczki, pasztety i reszta, ale one w ogóle się tym nie przejęły.
- Cholerne dzieciaki mogłyby trochę uważać! – krzyknął stojący mężczyzna, jak spostrzegł Istyien najpewniej sprzedawca, przy straganie.
Istyien wciąż się oglądał, nie wiedział co ze sobą zrobić. Ciągle dręczyła go myśl kim był ten mężczyzna, ten elf. Mógł go zabić, ale tego nie zrobił. Poważne myśli jak na takiego dzieciaka, ale cóż mógł innego robić? Patrzył wtedy na niego jakby ujrzał ducha. Elf darował mu życie.
Chłopiec z przybraną rodziną, raczej szczęściarzami, z którymi uciekł, żyli godnie na tamte czasy. Ten kto mógł starał się zarabiać dla siebie i dla reszty. Uczestniczyli w wielu spotkaniach towarzyskich. Bawili się na hucznych zabawach, ale wciąż nie mogli zapomnieć co się stało w Lorlawing. Ale co dokładnie się wtedy stało? Jaki był tego powód?
CZYTASZ
Złamane promienie słoneczne
FantasyWojna, śmierć, świst strzał i brzęk mieczy...Mężczyzna ujrzał chłopca, podniósł go i spojrzał mu prosto w oczy. Twarz mężczyzny z pogardy szybko zmieniła się w ogromne zaskoczenie. Przypomniał sobie. Kazał chłopcu uciekać do Sunbinn i nigdy tu nie w...