Wiatr zawiał mocniej, wprawiając roślinność tego wzgórza w ruch. Deidara odpoczywał w tym samym miejscu, a minuty mijały. Czarnowłosa kobieta również się nie odzywała przez ten cały czas. Jednak prawda była taka, że im obu pasowała taka cisza.
Wraz z chwilą, w której wiatr prawie porwał kupkę dużych leczniczych liści ze sobą, kunoichi odwróciła się i czujnym wzrokiem spojrzała za pole rozpościerające się za nią. Dróżka, którą tutaj doszła, właściwie szła w tamtą stronę. Zebrała ona resztę rzeczy i spakowała je do koszyka, powstając z trawy. Spojrzała przelotnie na towarzyszącego jej blondyna i powolnym krokiem skierowała się ku ścieżce. Deidara spojrzał na nią jedynym widocznym, błękitnym okiem i zerwał się lekko.
- Już idziesz? - Spytał, podnosząc się.
Skinęła głową i wciąż wpatrywała się w niego, jakby oczekiwała aż coś doda.
- Hikari. - Powiedziała. - Nazywam się Hikari, un. - Powtórzyła jego końcówkę.
Blondyn uśmiechnął się głupio, a jego oczy się zaświeciły. Opłacało się czekać!
- Miło mi, un. - Odparł, po czym podniósł się.
Podszedł do niej lekkim krokiem, szybko proponując spacer do (strzeżonych) obszarów Konohy. Jak oczekiwał, zgodziła się i oboje pokierowali się ku Wiosce Liścia.
- Jesteś shinobi, prawda? - Zaczęła, dobierając odpowiedni temat.
- Owszem. Jednak w nieco innej jednostce, niż mogłabyś się spodziewać, un. - Powiedział, jakby oczekując, że Hikari zejdzie na temat. - Wypełniam najważniejsze misje, a w naszej grupie jest mniej osób, niż byś się mogła spodziewać. Jednak, oczywistym jest, że możemy się nie dogadywać i tak jakby mamy niby sojusz. - Powiedział, nie obawiając się swoich słów; tak, jakby nie było w nich prawie wcale informacji o jego organizacji.
- Nie dogadujecie się? - Zapytała, zmieniając rękę, na której trzymała koszyk.
- No, bo wiesz, jest u nas gość z Sharingen, już na którego myśl robi mi się niedobrze. - Powiedział, a Hikari przerwała spacer.
Spoglądała na niego z oczami szeroko otwartymi, nawet nie próbując ukryć zdziwienia. Deidara odwrócił się do niej, idąc chwilę sam i spostrzegł ją wpatrującą się w ścieżkę z przymrużonymi oczami.
- Och, wybacz, chyba nie powinien o nim mówić. Mało kto lubi tego gościa za to, co zrobił. - Poprawił się, zakładając ręce za głowę. Hikari dołączyła do niego, dotrzymując mu kroku.
I rozmawiali, dopóki faktycznie nie zbliżyli się do wspomnianej wcześniej wioski. Niebo po jakimś czasie zaczęło przybierać różowawego koloru, a kwiaty otrzymały jasną poświatę. Słońce kryło się za horyzontem, a ścieżka wkrótce kończyła. Weszli na teren lasu, którego ogromne konary były porównywalne do tego, na którym na początku swej przygody wylądował Deidara.
Doszli do miejsca, z którego było już widać ogromne bramy wioski. Choć piroman wiedział, że ryzykuje już nawet podchodząc aż tak blisko, narażał swoje życie. Oczywiście, przez nawet ułamek sekundy nie stracił pewności, co do swoich umiejętności. Fakt, że wrodzy shinobi mogą go w każdej chwili zaatakować, wcale mu nie przeszkadzał. Wręcz przeciwnie - chciałby podzielić się swoją sztuką z nowo poznaną dziewczyną.
- Stąd już pójdę. - Powiedziała, zatrzymując się w miejscu i spoglądając na blondyna w spokoju. - Dbaj o swoją ranę.
- Już? - Udawał zdziwionego, by choć trochę przedłużyć tą chwilę. - Och, dobrze. To ten... - odwrócił wzrok ku przypadkowemu drzewu, lekko zażenowany.
Jego twarz w jednej chwili przybrała poważnego wyrazu. Wyczuł zbliżającą się czakrę, prosto od strony Konohy. Wpakował się w kłopoty - przeleciało mu przez myśl. Włożył ręce do przypiętych po bokach toreb z gliną, stojąc w ciągłym skupieniu. Hikari odwróciła się w stronę wioski i zmarszczyła brwi. Zanim zdążyli zareagować, dwóch shinobi stanęło po obu stronach kobiety, w pozycji bojowej.
- Co ten intruz robi na terenie Konohy? - Powiedział jeden z nich zachrypniętym głosem.
- Nie jest intruzem. - Zaczęła, ale drugi ninja jej przerwał.
- Czy to nie jeden z poszukiwanych z księgi bingo? - Spytał, po czym spojrzał na swojego partnera. Ten tylko kiwnął głową na znak zgody.
- Pozwólcie mu tym razem odejść. - Odparła wyjątkowo spokojnym głosem.
- Hikari, oddal się na moment i pozwól mi zadziałać. - Deidara odezwał się po chwili składając obie ręce i poruszając nimi miarowo. - Odbiorę im...
- Nie będziesz zabijał strażników Konohy. - Jej ton przybrał na sile i tym razem brzmiała stanowczo, co nie umknęło uwadze blondynowi.
Spojrzała na niego stanowczo, a w jej oczach ujrzał coś, czego chyba najbardziej w świecie nie chciałby zobaczyć u jakiejkolwiek osoby. Albowiem sharingan zabłysł w jej oczach, a ona sama wyglądała na bardziej zmartwioną niż poprzednio. Piroman, rozumiejąc lub nie, stworzył glinianą figurkę ptaka i podrzucił go do góry. Wykonał pieczęć, a on przybrał na wielkości. Deidara wskoczył na niego i odleciał, odwracając się ostatni raz do Hikari i posyłając jej znużone spojrzenie.
CZYTASZ
W zasadzkę [Deidara x OC]
FanfictionHikari, ze względu na prośbę jej przyjaciółki - Sakury, wybiera się na spacer po zioła. I choć słyszała, że to czarny kot przynosi pecha, tak biały ptak zwiastował jej jeszcze więcej nieszczęść.