Co Zazdrość Robi Z Czarownikiem?

1.4K 67 14
                                    

      Magnus sam nie wiedział, co się z nim dzieje, dlaczego krąży po korytarzu instytutu i niemal wydeptuje dziurę w podłodze, która już i tak była na tyle stara i od dawna nie odnawiana, że miał wrażenie, iż bez jego pomocy niedługo się zapadnie. Sam nie wiedział i nie rozumiał, dlaczego na samą myśl o tym, że Alexander, Jego Alexander, przebywa sam na sam w jednym pomieszczeniu z Underhill'em, ściska go coś w środku, a on staje się nerwowy. To nie mogła być zazdrość. Przecież on nigdy nie był zazdrosny, to nie leżało w jego naturze. Nie, to musiało być coś innego... Nie ufał. Tak, tak, nie ufał temu łowcy. Nie wiedział dlaczego, ale tak właśnie było.
- Co oni tam tak długo robią? - zapytał poddenerwowanym głosem.
- Rozmawiają i ustalają, Magnus. - odpowiedziała mu spokojnie Izzy i zachichotała. Widziała, że mag zachowuje się nienaturalnie i jest nerwowy.
- Tak długo? - zapytał i westchnął.
- Może się całują. - rzucił Jace. Lubił czasem denerwować chłopaka swojego parabatai, a teraz uznał, że jest idealna okazja. Czarownik przystanął i spojrzał na blondyna z mordem w oczach. Gdyby wzrok mógł zabijać, to Jace leżałby już martwy.
- Powtórz to, a gwarantuje ci, że nim zdążysz mrugnąć, zrobię z ciebie kaczkę! - Warknął, a Isabelle aż wciągnęła powietrze. Takiego Magnusa nie znała. Wiedziała, że tym razem nie żartuje, a jej brat za chwilę może zostać kaczka. Bane dziwnie się zachowywał i dziewczyna była niemal pewna, że jest zazdrosny o jej brata. Uśmiechnęła się do siebie.
      Blondyn uniósł ręce w górę. Na samą myśl, że zostanie kaczką, miał ochotę pisnąć.
- Żartowałem, Bane. - mruknął.
- Kiepski żart. - Burknął w odpowiedzi.
- Magnusie, czy ty jesteś zazdrosny? - zapytała łowczyni z rozbawieniem w głosie.
- Ja? Zazdrosny? - szepnął, odwracając się w jej stronę.
- Magnus, oni tylko rozmawiają. Nie całują się ani nie robią nic, co Ci ta twoja magiczna główka podszeptuje. - liczyła, że tym uspokoi czarownika. - Nie musisz...
- Przecież mówię, że nie jestem zazdrosny. - przerwał jej zirytowanym głosem.
     Nim rodzeństwo zdążyło zareagować w jakikolwiek sposób, Magnus wpadł do gabinetu ich brata. Nie podobało mu się to, co tam zobaczył, zdecydowanie. Underhill znajdował się zbyt blisko Alexandra. Obaj pochylali się nad jakimiś dokumentami, jego Anioł coś tłumaczył. Isabelle miała rację, był zazdrosny... Co się z nim działo? Nigdy mu się to nie zdarzyło.
- Magnus? - zapytał zaskoczony Lightwood, a potem spojrzał na swoje rodzeństwo. Izzy tylko wzruszyła ramionami, ale blondyn nie byłby sobą, gdyby nie dodał jakiegoś złośliwego komentarza.
- Twój chłopak myślał, że się całujecie, albo, co gorsza, że zabawiacie się na tym biurku. - rzucił rozbawiony i szybko wycofał się z pomieszczenia, pamiętając doskonale o groźbie Bane'a. Nie chciał zostać kaczką. Nienawidził kaczek.
     Alec uniósł brwi, a potem parsknął śmiechem, a za chwilę dołączyła do niego jego siostra i drugi łowca.    Magnus nie wiedział, co robić, bo ta trójka nie mogła się uspokoić przez dobre trzy minuty. Więc stał tak i patrzył, czekając, aż się uspokoją.
- Magnus jest zazdrosny. - wyszeptała brunetka, ocierając z policzków łzy. To ona pierwsza się uspokoiła, lecz gdy do jej brata dotarły jej słowa, też wziął się w garść. Andrew opuścił gabinet, mrucząc, że dokończą sprawy później. Łowczyni również zostawiła ich samych.
- Mówiłem, że nie jestem zazdrosny. - burknął, ale zabrzmiało to mało przekonująco. Alec spojrzał na niego z rozczuleniem. Nie przyznałby się nigdy na głos, ale schlebiało mu to. W pewnym stopniu nawet się ucieszył.
- Maggie, to nic złego. - zapewnił, z czułością muskając palcami policzek swojego mężczyzny. Mag uniósł wzrok i znów zatonął w oczach łowcy. - Jeśli oczywiście jest to zdrowa zazdrość, tak?
   Bane przytaknął. Nie było sensu dalej zaprzeczać.
- Naprawdę myślałeś, że ja i...
- Nie. Wiesz, jaki jest blondyn... Musi zawsze dodać coś złośliwego. - mruknął.
- Kocham cię, Maggie.
- Ja też cię kocham, Aniele. I przepraszam za to. - powiedział skruszonym tonem.
- Nie przepraszaj. To nawet urocze. - wyszeptał Lightwood i ucałował czoło ukochanego. - Ale teraz naprawdę muszę wrócić do pracy. Mam...
     Łowca nie dokończył, bo drugi mężczyzna niemal się na niego rzucił, gdy wpił się w jego usta. Alec wpadł na biurko, pociągając za sobą maga.   Nawet dźwięk odbijającego się o ścianę biurka, które jakimś cudem się nie rozpadło, nie przerwał ich pocałunku. Całowali się z namiętnością i tęsknotą. Nie widzieli się dwa dni, bo nephilim został pilnie wezwany do Idrisu i wrócił dopiero dwie godziny temu. Oboje za sobą tęsknili.
     Nim się którykolwiek z nich zorientował, ręka podziemnego znalazła się pod koszulką łowcy i powoli, z czułością badała delikatną i wrażliwą skórę. Brunet drgnął na nagły dotyk i cicho westchnął w usta mężczyzny. Druga ręka zaś znalazła się w jego włosach i tworzyła w nich istny bałagan, którego nie będzie potem w stanie ogarnąć. Czarownik wcisnął kolano między uda ukochanego, na co ten zareagował cichym jękiem, a pocałunkami zjechał na jego szyję. Całował ją z czułością.   
     Oboje nie zarejestrowali momentu, w którym ich górna garderoba wylądowała na podłodze, a teczki z dokumentami, które znajdowały się na biurku, podzieliły ich los.
      Gdy usłyszał kolejny jęk, odsunął się. Ciężko oddychał, ale z zadowoleniem zauważył, że jego anioł ma zaczerwienione policzki. Jego oddech był płytki i urywany. Jeszcze chwila, a zrobiliby to tutaj, na tym biurku... Uśmiechnął się do tej myśli.      
      Podniósł z podłogi ich ciuchy i rzucił koszulkę w stronę łowcy, który złapał ją w locie i założył. Wciąż jeszcze nie doszedł do siebie.
- Widzimy się u mnie? - zapytał mag, gdy już włożył swoją koszulę i zmierzał do wyjścia.
- Jak ja się mam teraz skupić na tych raportach? - zapytał sam siebie, a Magnus uśmiechnął się do siebie. Uwielbiał to, jak działa na swojego Anioła.
- Będę czekał, groszku. Z czymś specjalnym. I nie każ mi zbyt długo czekać-mruknął Bane i już go nie było. Zostawił chłopaka z kompletnym bałaganem na głowie i w samym jej środku.

      Alec nie miał pojęcia, jak się ma teraz skupić na pracy. Za każdym razem, gdy próbował, jego myśli uciekały w stronę czarownika i tego, co z nim wyprawiał. Jego ręce na jego ciele, namiętne pocałunki. Jego kolano... Nie, nie, nie.

  „Alec, skup się”, wciąż powtarzał, ale to nie przynosiło skutku. W końcu zrezygnował, schował wszystkie teczki do szuflady i wyszedł z instytutu, udając się prosto do mieszkania na Brooklynie. Jutro się zajmie pracą.

Co zazdrość robi z Czarownikiem?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz