2

3 0 0
                                    


Po nocce z Werką starałam się cały dzień znaleźć sobie zajęcie. Niby tyle możliwości, a jakoś brakowało mi pomysłu. Puściłam sobie soundtrack z Greya i zabrałam się za przeglądanie moich ubrań. Okazało się, że było już trochę niepotrzebnych ubrań, które dałam Stefani - starszej kobiecie, naszej sprzątaczce, aby oddała je na Caritas. Lubiłam pomagać. Przez całe gimnazjum nawet udzielałam się jako wolontariuszka. Więc tak mi już zostało, że czasem zrobię coś na cel charytatywny. Wybrałam sobie również rzeczy, które zabiorę do Hiszpanii, ale spakuje je gdzieś na dniach, bo w końcu jeszcze tydzień do wyjazdu. Wieczorkiem zadzwoniłam do mojego brata. 

- Cześć Mati! 

- Siema młoda, jak tam?

 - Próbuje wytrzymać w tym domu, jeszcze tydzień mi został. Serio zazdroszczę Ci, że Ciebie już tu nie ma. 

 - Rodzice bez zmian, co? 

- No tak, nie ma co liczyć na cud, ja żyję tutaj praktycznie sama. 

- No wiem mała, ale dasz radę, jeszcze kilka dni i się to skończy. Przygotowana na wyjazd i nową przygodę. 

 - Tak. Nie mówiłam tego Weronice jeszcze, ale tak myślę, że zostanę tam. Patrzyłam już za ofertami pracy w Madrycie i kilka znalazłam. Jeśli uda mi się to chciałabym tam zostać na dłużej. Nie wiem czy na kilka miesięcy, czy na kilka lat, ale na pewno nie wrócę do tego pustego domu. 

- Rozumiem Cię, tylko wiesz czasem się będziesz musiała spotkać ze mną. 

- No wiem, wiem. A co tam u Ani? - Ania to dziewczyna Mateusza, ale szczerze jakoś nie przypadła mi do gustu. Mimo, że nie mówiłam o tym Matiemu, to wiem, że to zauważył. Byliśmy ze sobą tak blisko, gdy tu mieszkał, że rozumiemy się już bez słów. 

 - Nie rozmawialiśmy dzisiaj. 

- Dalej jest zła? - No jest. Ale jak tak będzie to nie będę tego ciągnąć. - nie powinnam, ale ucieszyłam się z tego. - Ty byś się cieszyła. - zaśmiał się. 

- Nigdy nie patrz na kogoś. Zawsze rób to co ty czujesz, jeśli uważasz, że to będzie dobry pomysł to nic nie stoi ci na przeszkodzie. 

 - Dobra, dzięki mała, zawsze umiesz mnie podnieść na duchu. Muszę lecieć, bo jeszcze muszę coś pozałatwiać. Trzymaj się! 

- Pa Mati!  

No to zostało mi tylko oglądanie filmów. Werka miała sprawy do załatwiania przez co nie mogła się ze mną spotkać, także trzy dni spędziłam głównie w łóżku oglądając Netflixa, a popołudniami wychodziłam na dwie godzinki na siłownie. Zaczęłam się uczyć trochę hiszpańskiego, chociaż nie szło mi to jakoś rewelacyjnie, ale przynajmniej podstawowe zwroty znałam. Dlatego szukając pracy brałam pod uwagę możliwość komunikowania się w języku angielskim. Znalazłam kilka takich ofert, ale moim głównym celem była korporacja A, który miał kilka dużych hoteli w całej Hiszpanii. Uważam, że hotel będzie najlepszy na początek, a jak się rozwinę to będę celować wyżej. Znalazłam tez mieszkanie, ale wprowadzę się tam dopiero jak Weronika wróci do Polski, bo na nasz pobyt tam mamy już zarezerwowany hotel. W piątek wieczorem do domu wracałam dość późno, ponieważ poszłyśmy się rozerwać do klubu. Drinki, przystojni chłopcy patrzący na nas dwie, królowe parkietu, wystrojone niczym gwiazdy - tego mi trzeba było. Gdy Piotr wysadził mnie w garażu udałam się na drugie piętro do mojego pokoju. Wszystko byłoby w porządku gdyby nie to, że nagle, gdy byłam w łazience i miałam brać prysznic, wysadziło korki. Serio.. w super momencie. Owinęłam się w ręcznik, gdyż nie chciałam tracić czasu na ubieranie się w ciemności, po czym wyszłam do pokoju, miałam zejść na dół, ale zostało mi to uniemożliwione. Na wprost mnie stała czarna postać z wycelowaną we mnie bronią. 

- Ani słówka, bo będzie nieprzyjemnie. A teraz zaprowadź mnie grzecznie do gabinetu twojego ojca. - stałam jak posąg, nie wiedziałam co robić. - No już! - pchnął mnie w stronę drzwi, złapał mnie za włosy, przyłożył broń do mojej głowy i kazał prowadzić do gabinetu ojca. Nie miałam pojęcia co się właśnie odpierdala.. Szliśmy ciemnym korytarzem, gdy już byliśmy przed gabinetem i miałam wpisywać kod zjawił się Piotr z Michałem, którzy celowali w sprawcę tego wszystkiego.

- Puść dziewczynę. 

- Spokojnie, chyba nie chcecie żeby córcia waszego szefuncia dostała kulkę w łeb. Dostanę to czego chcę to wtedy opuszczę ten budynek i wszyscy będą szczęśliwi. - jego głos był tak przerażający, niski, chłodny, zdawał się pozbawiony uczuć. Wtedy usłyszałam strzał, a mój oprawca upadł na ziemię łapiąc się za udo. Zobaczyłam otwarte drzwi gabinetu, a w nich stał mój ojciec z bronią w ręku. Właśnie postrzelił mężczyznę w nogę i w tym momencie Piotr pociągnął mnie i schował za sobą. 

 - Zaprowadź moją córkę do kuchni, a my się zajmiemy tobą kolego. - swoją wypowiedź najpierw skierował do Piotra, a potem do leżącego mężczyzny. Mój szofer zrobił to o co został proszony. 

 - Hania, zaparz jej herbaty. Ojciec przyjdzie do ciebie jak załatwi tę sprawę. 

- Co zrobi? 

- Nie martw się o nic. - mężczyzna zarzucił mi na ramiona koc, posłał mi pocieszający uśmiech i udał się na górę. 

Kobieta w kuchni podała mi herbatę, którą piłam bardzo powoli rozmyślając nad tym co się przed chwilą wydarzyło. Nawet nie wiem ile czasu tak siedziałam.

- Boże Klara, nic ci nie jest? 

- Dużo cię ominęło mamo. - w tym momencie do pomieszczenia wszedł mój ojciec. 

- Co to do kurwy było?! 

- Nie przeklinaj. Nie polubił mnie i chciał się odegrać, ale już to załatwiłem. 

- Będę przeklinać ile będę chciała, bo tu chodziło o moje życie, mógł mnie do cholery zabić! 

 - Nie zrobiłby tego. 

- Jasne. Nie chcę mieć nic wspólnego z twoimi problemami, sam je załatwiaj i niech mnie nikt w to nie miesza. Gdy wyjadę do Hiszpanii to już tam zostanę na najbliższe lata. 

 - Ale córuś.. 

- Nie mamo, już postanowiłam. Nie chce mieć nic wspólnego z problemami tej rodziny, jeżeli to w ogóle można tak nazwać. - wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się do pokoju. 

W łazience wzięłam szybki prysznic, po którym położyłam się do łóżka i chciałam jak najszybciej zasnąć, ale niestety nie dałam rady. Zadzwoniłam do Weroniki, która mimo późnej pory odebrała i odpowiedziała zachrypniętym głosem wskazującym na to, że przerwałam jej sen. Opowiedziałam przyjaciółce to co się wydarzyło. 

- O kurwa... Przyjechać do ciebie? 

- Nie Werka, co ty, późno jest, ale dzięki kochana. Widzimy się rano? 

 - No pewnie, trzymaj się słonko. 

- Pa. Kocham cię. 

- Ja ciebie też. 

To się nazywa prawdziwa przyjaciółka, która jest gotowa do pomocy, nieważne, która jest godzina. Ostatnie dwa dni oczekiwania były najgorsze. Czasem wyszłam z Werką na kawę, pakowałam się, załatwiałam formalności i po prostu czekałam na zakończenie tego życia tutaj. W dzień mojego wyjazdu matka została się pożegnać, ale ojciec nie, zostawił tylko liścik z kilkoma słowami. Super rodzinka, ale jest już dla mnie przeszłością. Planuje urwać z nimi kontakt. Zobaczymy się tylko na święta.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 12, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

PoczujWhere stories live. Discover now