2

170 14 2
                                    

Pov.Jughead

Gdy następnego ranka obudziłem się, moje myśli wędrowały wokół tej małej blondyneczki.

-Jughead! Rusz się!-Krzyknął mój  ojciec.

-Już, już.-Burknąłem. Podszedłem do szafy, ubrałem Bluzę  i spodnie z szelkami no i oczywiście czapkę. Zszedłem,  a bardziej zbiegłem ze schodów.-Jestem!

-Na stole masz śniadanie, ja idę do pracy. Miłego dnia!-Porzegnał mnie ojczulek.

-Pa!-Krzyknąłem przełykając jajecznice. Była cudowna jak...no  napewno nie lepszy od burgerków! Gdy zjadłem, ubrałem kurtkę i wyszłem na dwór. Odpaliłem motocykl i pokierowałem się w stronę szkoły. Gdy tak jechałem zoaczyłem...

-Betts!-Krzykąłem podjeżdżając do niej.-Jedziesz ze mną tym caceńkiem?-Spytałem.

-Okej, rycerzu na czarnym motocyklu. O nie! Ja tego już nie nałożę!-dziewczyna założyła ręce na piersi.

-A jednak-Wsunąłem na jej głowe kask.-Nie musisz dziękować.-Zaśmiałem się.

-Phh, jesteś wredny Jones.-Mrukneła i wsiadłana mojego rumaczka.-Jedź Jug!

-Okej Bettsy.-Ruszyliśmy. Gdy dojechaliśmy do szkoły spytałem:

-Bee, idziesz na imprezę do Cheryl?

-Co? Jaką?-Spytała

-Było na jej insta story. Nie widziałaś?

-Nie-e-e-e-e!-Przedłużyła   koniec wyrazu dziewczyna.

-No to dziś o 17 jest, będziesz mogła?-powiedziałem.

-Jeśli się wyro--

-Wyrobisz się Betty. Jeszcze o  to zadbam-Zaśmiałem się.-Wiesz gdzie mieszka Cherry?

-Jasne, już ci pisze, tylko daj mi swój numer.-Powiedziała, a ja wziąłem do ręki jej telefon po czym wpisałem numer i oddałam jej go.-Dzięki. 

Po nudnej lekcji angielskiego, poszedłem na lunch. Już miałem spokojnie siadać, gdy do stołu przysiadła się Toni.

-I jak ci idzie?-Spytała.

-Normalnie-Mruknąłem-Pogadamy o tym jutro w Whyte Wyrm!

-No dobrze, oh...Idzie już do ciebie twoja paczka.-Różowowłosa wstała i odeszła.

-Cześć Jones.-Usiadła do mojego stolika Vee.-O czym tak myślisz?

-Ahh, nic ważnego-Uśmiechnąłem się, a obok mnie usiadł Arch.

-Wiecie gdzie jest Bee?-spytała Veronica.

-Pewnje w bu ant golt-przełknąłem  jedzenie.-A co?

-Nic, nic. To ja idęęęę-Ronnie wstała i pobiegła w stronę drzwi. Pogadałem chwilię z Archim, siedziałem na nudnych lekcjach, no i poszedłem do domu.

-Hej tato. Ej czekaj, co to jest?!-Spojrzałem na koszulę leżącą na kanapie.

-Miasto ma nowego szeryfa.-Z pokoju wyszedł mój bardzo zadowolony ojciec.

-Świetnie!-Krzyknąłem i przytuliłem ojca.

-Keller postanowił zrezygnować i oddać mi stanowisko!-Ojciec poważnie był z siebie dumny.

-To chyba dobrze?

-Bardzoo!

-To cieszę się, ale ja już idę do pokoju.-Po drodze napisałem do Betty:"Wyjdź z domu o 16.30. Pójdziemy na pieszo, jeśli będziesz miała sukienkę ;P", na co ona:"Oki :D".

O 16.25 byłem już pod jej domem w tym samym ubraniu. Drzwi nagle się uchyliły. Zobaczyłem w nich dziewczynę, w  sukience z falbankami i rozpuszczonymi włosami.

 Zobaczyłem w nich dziewczynę, w  sukience z falbankami i rozpuszczonymi włosami

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Witaj Betty.-Uśmeichnąłem się.

-Cześć Juggie! Idziemy?

-Jasne!-Uśmiechnąłem sie i złapałem ją pod ramię. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się aż doszliśmy po dom Cheryl.

-Wreszcie jesteście! Właśnie zaczeliśmy grać w butelkę!-Zawołała nas Cheryl.

-Thaaa..-Mruknąłem. Usiedliśmy z Betty, i zaczeła się  gra. Butelka wypadła na Chucka.

-Prawda czy wyzwanie?-Spytała Cheryl.

-Wyzwanie!-Odkrzyknął Chuck

-Pocałuj...Melody!-Było kilka tego typu wyzwań, lecz nagle wypadło na mnie.

-Prawda czy wyzwanie?-Spytała Josie.

-Wyzwanie.

-Kogo najbardziej lubisz z tąd?

-Miało być wyzwanie z tego co wiem.-Mruknąłem

-To do wyzwania!

-No to lubię Archa, Betts i Ronnie.

-No to pocałuj kogoś kogo z nich najbardziej lubisz!

-Archie, jesteś chłopakiem, Ronnie, lubię cię ale dłużej znam Betty-Wtałem z pod siatki, Betty zrobiła to samo. Przełknąłem ślinę, uśmiechnąłem się i pocałowałęm Betty, a ona ku mojemu zdziwieniu oddała pocałunek.

-Wyzwanie to wyzwanie- Powiedziała puszaczając mi oczko gdy się od siebie odklejiliśmy, a Kevin trzymał w ręku kartkę z napisem:"Jetty i Bughead to życie <3"-Serio Kevin?-Zaśmiała się dziewczyna, a ja usiadłem, a gdy chciałem kręcić Cheryl zaczeła wrzeszczeć.

-ZMIENIAMY GRĘ NA "7 MINUT W NIEBIE"! Kręć Jughead!

-Ja nie gram w takie coś.-Warknąłem

-Każdy gra.-Walneła mnie w bok Veronica.

-Uhhh-Westchnąłem i zakręciłem butelką.-Toni?

-Już idę!-Wstała Toni i złapała mnie za ręke. Uchwyciłem spojrzenie Betty, lecz ona odwróciła wzrok. Poszedłem z Toni do szafy.-No dobra, gramy w pytania na zabicie czasu?

-Thaa, jasne-Mrukneła dziewczyna a ja włączyłem stoper.-Czy podoba ci się ktoś?

-Możliwe.-Odpowiedziałem. Zadawaliśmy sobie pytania, gdy na telefonie było już 6 minut i 46 sekund, Toni przybliżyła się, zassała moją skórę, a ja nie wiedząc co się właśnie dzieje, nie zareagowałem na początku.-TONI!-Na ekranie telefonu pojawiła się magiczna liczba "7.00" i wyszedłem z szafy. Byłem strasznie nabuzowany, podeszłem do siatki.

-Widzę że nieźle się bawiłeś-Prychneła blondynka, a potem wzieła z trawy torebkę i wyszła z imprezy.

-BETTS!-Zawołałem i pobiegłem za nią, lecz wsiadła do jakiegoś  samochodu. Prawdopodobnie był to samochód kogoś z jej rodziny bo widziałem go przed jej domem. Poszedłem w stronę domu kopiąc każdy natopotkany kamyk na drodzę. Szczerze nie  wiedziałem oco chodziło Betty. Nawet jeśli coś robiliśmy, to co z tego? Nigdy nie zrozumiem kobiet.

IIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIII

723 słowa

New Serpents Queen//Bughead//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz