Chłopcy zanieśli mnie do pielęgniarki, jednak okazało się ze noga jest poważnie skręcona, wiec musiałem natychmiast trafić do szpital.
Chłopcy zawieźli mnie niebieskim jeepem do miejskiego szpitala. Gdy dotarliśmy do naszego calu podróży, chłopcy pomogli mi doczłapać się do recepcji. Ten z tatuażem podszedł do jednej z pielęgniarek, która okazało się być jego mamą. Kobieta spojrzała na moją siną nogę, po czym wzięła wózek i zaczęła się kierować z nim w moją stronę.- Siadaj Liam.. - nakazała, stawiając przede mną wózek.- zaraz się tobą zajmiemy.
Oboje puścili mnie bym mógł, doskoczyłem na jednej nodze do wózka stojącego kawałek dalej, by po chwili na nim usiąść.
- Dzięki mamo. - rzekł.
- Nie ma za co. - uśmiechnęła się. - No, a teraz zmykajcie.
Chłopcy uśmiechnęli się do mnie, po czym wyszli ze szpitala.
- Więc teraz zawiozę Cię na sale i sprowadzę lekarza, aby Cię dokładnie zbadał.
- Jeśli tak trzeba to ok. - odrzekłem.
Pielęgniarka zaczęła pchać wózek w stronę windy, jednak zaraz zatrzymała się przy recepcji.
- Muszę wziąć kartę, żeby wpisać twoje dane.
Kiwnąłem głową i zacząłem rozglądać się po szpitalu, aż po chwili usłyszałem znajomy mi głos.
- Liam, co ty tu robisz ?
Odwróciłem się w stronę wyjścia i ujrzałem mojego ojczyma.
- Nic specjalnego.. mały wypadek zdarzył się na boisku i dwóch chłopaków z drużyny przywieźli mnie, tutaj.
Czarnoskóry spojrzał na moją opuchniętą kostkę, po czym rzekł.
- Meliso zawieź go na prześwietlenie. Muszę wykluczyć złamanie lub inne urazy.
Kobieta nic nie powiedziała, tylko zawróciła mój wózek i ruszyła w głąb szpitala.
*********************************
- Masz szczęście. Kostka nie jest złamana ani zwichnięta. - rzekł, czytając coś z papierów, które trzymał. - Jednak jest dość mocno obita i przez kilka dni będziesz mógł odczuwać ból.
- Będę mógł grać w piątkowym meczu? - spytałem od razu.
- Wybacz Liam, ale musisz ją oszczędzać.
Burknąłem niezadowolny, patrząc przy tym na okno, za którym drzewa kołysały się w rytm wiejącego wiatru.
- A teraz możesz mi powiedzieć, co się właściwe stało?
Na jego słowa przerwałem, obserwowanie bujającego się drzewa i myślami wróciłem do całej tej sytuacji, która się dziś wydarzyła.
- Zacząłem, popisywać się przez takimi dwoma i okazało się, ze jeden z nich jest kapitanem. - odrzekłem, czując lekki wstyd. - Gdyby nie moje ego, nie byłoby tego wszystkiego i mógłbym grać w ten piątek!
- Dostałeś nauczkę, ale nie wiń siebie za wszystko. To jest tylko sport i wypadki zdarzają się, a w szczególności w lacrossie.
Na słowa ojczyma głośno westchnąłem, gapiąc się przy tym w biały sufit.
- A teraz leż tu i odpoczywaj. Ja zadzwonię po mamę, żeby przyjechała po Ciebie. - rzekł, po czym wyszedł z sali zostawiając mnie samego.
Leżałem tak bez ruchu, słysząc jedynie szum liści, który wydobywał się zewnątrz.
Aż nagle po kilku minutach usłyszałem ciche pukanie do drzwi. Od razu spojrzałem w stronę drzwi, w których pojawił się ten chłopak, z tatuażem na ręku.
- Emm.. cześć. Nie przeszkadzam?
- Nie, nie przeszkadzasz. - odrzekłem.
Chłopak uśmiechnął się, po czym wszedł do pokoju i usiadł na krześle, które stało obok łóżka, na którym właśnie leżałem.
- Chciałem Cię przeprosić.
- Naprawdę nie ma za co.. - zająkałem się, gdyż nie znałem imienia bruneta.
- Scott. - rzekł, podając mi po chwili dłoń.
- Liam. - odpowiedziałem, również podając mu dłoń.
- Wracając.. - zaczął. - Nie wiem, co we mnie wstąpiło, zawsze jestem opanowany, jak zresztą na kapitana przystało. Ale, gdy zobaczyłem jak grasz, poczułem się zagrożony z twojej strony.
- Nie dziwę Ci się. - rzekłem szczerze. - Przychodzi do drużyny jakiś nowy. Nie dość, ze jest młodszy dwa lata, to jeszcze próbuje gwiazdorzyć.
- Wcale nie gwiazdorzyszyłeś.. po prostu jesteś dobry i tyle. - rzekł Scott.
Z jego tonu i mimiki twarzy można było wywnioskować, ze mówi on szczerze.
- No nie wiem... - odrzekłem niepewnie. - Trochę przesadziłem.
- Przestań! Ty przesadziłeś? - oburzył się. - Przeze mnie leżysz teraz w szpitalu.
Spojrzałem na chłopaka, który po chwili zaczął mówić z nadzieją w głosie.
- To zgoda ?
- Zgoda. - uśmiechnąłem się do chłopaka.
*************
Pogadaliśmy razem ze Scottem o naszej drużynie i o naszych strategiach meczowych.
- Wiesz, muszę już iść. - rzekł, wstając z krzesła.
- Jeśli musisz. Do zobaczenie w szkole. - uśmiechnąłem się.
Chłopak odwzajemnił uśmiech m, lecz po chwili uśmiech zszedł z jego twarzy, a zamiast niego pojawiło się zdezorientowanie.
- Słyszysz to?
Wokół panowała cisza, a jedyne co było słychać to wiatr za oknem.
- Ale co?
- No ten dźwięk, jakby skrobanie paznokciami o beton.
Spojrzałem zdziwiony na chłopaka, który gadał od rzeczy.
- Nic nie słysz... - nie zdążyłem dokończyć, gdyż po chwili usłyszałem tłuczące się szkło.
Poczułem na skórze zimno, które wparowało do pokoju. Spojrzałem w stronę okna, by sprawdzić, co właściwe narobiło tyle szkód, a po chwili ujrzałem chłopaka z wielkimi zębami i długim, wystającym językiem z buzi.
- Co to jest ?!
Spojrzałem na Scotta i zamarłem..
CZYTASZ
please don't bite|liam dunbar [1] (thiam)
FanfictionCzęść 1 - są wątki oparte na thiam🤤 Pewnie świetnie znacie historie Liama Dunbara, który został ugryziony przez samego alfę- Scotta McCall'a. Ale czy zastanawialiście się kiedyś, co by było gdyby ugryzienie Scotta nie do końca zadziałało na Liama...