[103]

1.5K 109 89
                                    

— jungkook —

Kiedy wstaję rano pokój jest znacznie jaśniejszy. Dopiero teraz zauważam jak ładne mieszkanie ma Minji, kiedy podnosząc się do siadu rozglądam się pobieżnie po jego apartamencie. Głównie skupiam uwagę na ślicznych, dużych oknach, które naprawdę bardzo mi się podobają.

Dopiero po chwili spoglądam na wtulonego w poduszkę Minjiego, który widocznie śpi jeszcze sobie smacznie, za co go nie winię oczywiście. Obaj jesteśmy po dość pracowitej nocy, bo nawet jeśli zrobiliśmy to tylko raz to wciąż było dla nas obu coś nowego i nam obu należy się po tym odpoczynek, jakiego Minji najwyraźniej potrzebuje trochę więcej.

Dlatego jedyne co robię to przytulam się do jego pleców, ale mój plan zostawienia go w spokoju, żeby jeszcze sobie pospał znika chwilę później, kiedy sam zaczynam się nudzić i chcę go pocałować i wtulić w siebie.

- Minji-ah? Minji-ah, obudź się już. - potrząsam nim lekko, zaraz po tym dając mu buziaka w kark. - Minji no... nie śpij już! - palcami zaczynam jeździć mu po szyi, na której dostrzegam krwistą czerwień, jaką sam tam pozostawiłem poprzedniej nocy. I zalewa mnie duma. - Minji-ah! Wstawaj do mnie!

- Jeszcze chwilę tylko... - Minji wymawia zaspanym głosem, chyba jeszcze wciąż nie będąc do końca świadomym tego co się dzieje.

- Nie ma mowy, nie wytrzymam dłużej bez ciebie. Wstawaj i to już, bo inaczej... - nie dokańczam wypowiedzi, chociaż tak naprawdę i tak miałem zamiar rzucić jakąś głupotą typu: połaskoczę cię, czy coś takiego. Ale przerywam tak szybko, jak tylko patrzę na Minjiego, który właśnie przeciera oczy i uśmiecham się na jego widok.

Ale mój uśmiech znika od razu, wraz z dłońmi Minjiego, które kładzie po obu stronach swojej twarzy.

W pierwszym momencie rozszerzam źrenice, ale potem zwężam je, marszcząc brwi i zaczynam mrugać kilkukrotnie. Ale to, co widzę wciąż pozostaje takie samo.

Na poduszce leży nie chłopak, z którym pisałem od jakichś 2 miesięcy, nie ten, z którym byłem na randce, nie ten, któremu oddałem swój pierwszy pocałunek i nie ten, z którym wczoraj uprawiałem seks po raz pierwszy w swoim życiu.

Na poduszce leży dobrze mi znany mężczyzna, ale nie ten mój, bo przed oczyma widzę nikogo innego jak Park Jimina, który mimo to jest cały pokryty moimi malinkami, z tymi ustami popękanymi od moich pocałunków.

Coś tu się do cholery jasnej nie zgadza. I to kurwa bardzo mocno.

- O chuj. - mój towarzysz zrywa się nagle, podnosząc na rękach tak, że siedzi teraz, tak samo jak ja zresztą, z tego wszystkiego.

- Co ty tu robisz?! - nie wiem czy wykrzyczam, czy po prostu mój ton jest taki, a nie inny, ale już nie wiem co robić, kiedy po prostu siedzę tak i wpatruję się w Jimina, który wydaje się jakby bardziej przestraszony tym wszystkim niż ja. - I gdzie jest Minji? - rozglądam się jeszcze raz, modląc o to, żeby Minji wyszedł zza jakiejś ściany i wykrzyknął, że to żart. Ale to się nie dzieje.

- Jungkook... - Jimin próbuje coś powiedzieć, ale kompletnie go nie słucham, nie chcąc nawet patrzeć w jego kierunku, kiedy powoli zaczyna dochodzić do mnie to, co tu zaszło. - Jungkook, spójrz na mnie.

- O co tu chodzi? - faktycznie na niego spoglądam, ale chyba nie tak miło, jak się spodziewał. - To jest jakiś kiepski dowcip, tak? Masz mnie za debila, czy jak? Gdzie on jest?

- Jungkook. - czuję jak jego dłoń łapie mnie za bark, ale odsuwam się, nie chcąc, żeby mnie teraz dotykał. - Jungkook... nie wiem nawet od czego zacząć, ale... kurwa mać... ja jestem Minji.

I to właśnie tego się domyślałem moment wcześniej, ale nie chciałem w to wierzyć. Teraz wszystko się układa. To że nie chciał mi się pokazać, to jego nagłe pojawienie się, taniec, znajomość z Jinem. Czuję się jak worek młotków.

- Jungkook, posłuchaj mnie, nie zrobiłem tego w złej intencji. - Jimin znowu kładzie mi dłoń na barku, co tym razem staram się zignorować, przy czym wpatruje mi się w oczy smutnym wzrokiem. Nie wiem co mam czuć, bo z jednej strony jestem zły i rozczarowany, ale z drugiej jego wzrok wydaje mi się taki przybity, że chcę go tylko przytulić i pocieszyć. Nie robię tego jednak, cały czas wpatrując się w niego surowo. - Chciałem poznać prawdziwego ciebie, nie jako twój idol, tylko ja. Sam wiesz jak dziecinnie się zachowywałeś i... razem z Jinem uznaliśmy, że to dobry pomysł.

- Moment! - zatrzymuję go gestem dłoni, zaciskając brwi jeszcze mocniej. - To Jin też wiedział?! - w pierwszej chwili naprawdę zamierzałem go posłuchać, ale teraz, kiedy nagle okazuje się, że Jin też był tego częścią czuję się kompletnie zdradzony.

- Uspokój się proszę, to nieistotne kto wiedział, a kto nie, bo...

- A kto wiedział? - znowu mu przerywam, patrząc na niego tak agresywnym wzrokiem, jak tylko umiem.

Jimin otwiera jedynie usta i nic nie mówi przez chwilę, chociaż widocznie próbuje, dlatego czekam tyle ile trzeba, aż w końcu zaczyna.

- No... Jin, Namjoon, Taehyung, Hoseok i Yoongi. I Taemin. I pies Taemina, ale to chyba ten... nieważne raczej...

I wtedy już kompletnie odpadam. Wiedział dosłownie każdy? Oni wszyscy wiedzieli i nic mi o tym nie powiedzieli? I mają czelność nazywać się moimi przyjaciółmi, kiedy tak okrutnie mnie okłamują? Co za gówno.

- Ty sobie ze mnie robisz jaja, tak? - parskam, mrugając rozszerzonymi oczyma.

- Jungkook, przepraszam...

- Nie. - odpycham jego dłoń, po czym sięgam po moje spodnie, leżące na podłodze i przewracam nogawki na dobrą stronę. - Nie wiem teraz co myśleć i nie chcę z tobą rozmawiać, bo powiem coś, czego będę żałować. - po czym zaczynam je zakładać.

- Co robisz? - Jimin pyta nagle, przybliżając się do mnie, przy czym sam siebie zakrywa kołdrą.

- A nie widać? Ubieram się. - wzruszam ramionami, nie mając zamiaru nawet na niego spojrzeć.

- Jungkook, porozmawiajmy. Przecież nikt nie chciał niczego złego. Tylko...

- Tylko mnie oszukiwałeś od początku razem z moimi najlepszymi przyjaciółmi i dałeś mi zbudować uczucie do osoby, która nie istnieje. Zajebiście, Jimin, możesz być z siebie dumny. - dłuższa gadka nie ma moim zdaniem sensu. Kiedy tylko mam już na sobie jeansy, wstaję z łóżka i sięgam po bluzę, leżąca niedaleko i zakładam ją najszybciej jak się chyba da, po czym zabieram telefon z podłogi i wsadzam do kieszeni.

- Ale ja istnieję. Jedyne co to podałem ci inne imię. Ale to ja, Jungkook, nie udawałem ani przez chwilę.

Nie słucham już tego. Wszystko co mówi Jimin wpada mi jednym uchem, a wypada drugim, nijak na mnie nie oddziałując. W następnej chwili podchodzę do drzwi i zakładam na szybko buty. Jimin coś tam jeszcze krzyczy, chyba prosząc, żebym został, ale nie mam zamiaru tego robić.

Wychodzę za drzwi i wypuszczam niespokojny oddech, nie wiedząc zupełnie co robić.

Postanawiam jednak w końcu wrócić do domu. I zmyć z siebie pozostałości z wczoraj.

Kurwa.

crush ✨                                                           [jjk x pjm]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz