Rozdział 1-początek

95 5 3
                                    

Obudziło mnie pianie koguta.Szybko wstałam,ubrałam się w moją ulubioną sukienkę('zdjęcie na górze'-autorka) ,spięłam moje,długie sięgające(prawie) do bioder brązowe włosy w elegancką fryzurę i zeszłam na dół gdzie ujrzałam moją mamę,Elisabeth Daae*.

"Jeden z najlepszych głosów naszych czasów"jak to napisał pewien dziennikarz w czasach młodości mojej matki kiedy to występowała w operze.Mimo swoich lat,mama wciąż była piękna i miała w sobie dużo życia.Moja mama stała tyłem do mnie w kuchni.Szybko do niej podeszłam mówiąc"bonjour"

-Bonjour Christine-uśmiechnęłam się do niej gdy podeszła by mnie pocałować w czoło.

-Dobrze spałaś?-spytała gdy podeszłam do stołu by pomóc przygotować śniadanie.

-Tak mamo,a ty?-spytałam Mama pokiwała głową.Po tym jak wszystkie sztućce,talerze i jedzenie było na stole spytałam:

- Mamo a gdzie tata?Czyżby dalej spał?

-Nie,córeczko,twój ojciec przygotowuje Cezara na podróż

- To już dziś?-spytałam zaskoczona 

Mój ojciec,Gustave Daae który jest skrzypkiem co roku jeździ na Wielki konkurs skrzypków w pobliskim mieście.Robi to nie tylko dla przyjemności ale dla tego,że ma nadzieję że gdy wygra konkurs nasz los się odmieni.

-Tak,to już dzisiaj....czy mogłabyś po śniadaniu pójść do miasteczka by kupić chleb?-spytała mama 

-Oczywiście-uśmiechnęłam się

-Przy okazji wstąpię do biblioteki- dodałam szczęśliwa.

Po tym jak zjadłyśmy śniadanie wzięłam koszyczek,płaszcz i wyszłam z domu

.-Bonjour mademoiselle-uśmiechnęłam się i lekko dygnęłam widząc jednego z mieszkańców.

-Bonjour monsieur Javert-przywitałam się z piekarzem gdy tylko weszłam do piekarni

- Ah..Christine,witaj,Cieszę się,że cię widzę-powiedział

-Poproszę chleb i 2 bułki-powiedziałam i postawiłam koszyk na blacie gdy monsieur Javert podszedł by je zapakować.Po tym wyjęłam z kieszonki 2,46 franków,podałam je monsieur Javertowi i wyszłam z piekarni.Idąc do biblioteki która znajdowała się niedaleko nuciłam pod nosem arie z Opery Hannibala"Wspomnij mnie" gdy byłam w połowie arii weszłam do biblioteki uśmiechając się szeroko do monsieur Lefevre.

- Dokąd tym razem zamierzasz się wybrać,mademoiselle?-spytał uśmiechając się do mnie.

Zaczęłam rozglądać się po tak dobrze znanych mi książkach

- Nie ma pan nic nowego?-spytałam z nadzieją

-Niestety nie-odpowiedział

- W takim razie wezmę....tę-powiedziałam i wyjęłam z półki jedną z moich ulubionych książek"Romeo i Julie".

Monsieur Lefevre tylko się lekko do mnie uśmiechnął i życzył mi miłego czytania.

Gdy tylko wyszłam z biblioteki ruszyłam w stronę domu.Wybrałam dłuższą drogę bym mogła przejść koło Opery Garnier. Odkąd pamiętam chciałam chociaż raz stanąć na scenie Opery i zaśpiewać.Mama mówiła ,że to jest wspaniała uczucie kiedy śpiewasz przed wielkim tłumem ludzi na scenie. Gdy mama była ze mną w ciąży odeszła z Opery,a jej miejsce dostała Carlotta Guidicelli,która do tej pory jest tam primadonną.Nie rozumiem jakim cudem ona została primadonną(uważam,że brzmi jak żaba).Nagle usłyszałam głos za sobą i się zorientowałam,że przez chwile stałam w miejscu by podziwiać Operę.

-Christine-odwróciwszy głowę zobaczyłam mojego przyjaciela z dzieciństwa,wicehrabiego Raoula De Chagny.

- Witaj Raoul-powiedziałam i starałam się uśmiechnąć.

- To prawda,że twój ojciec wyrusza dzisiaj na ten konkurs skrzypków?-spytał

Pokiwałam mu głową

-Może masz ochotę się przejść?Przy okazji nie rozumiem jak ktoś taki jak ty,dziewczyna z..porządnej rodziny pragnie występować w TAKIM miejscu-powiedział wzdrygając się na tą myśl. Wiem doskonale jaką reputacje mają takie miejsca jak Opera ale nic nie mogę poradzić,że czuje,że tam jest moje miejsce.Tak samo jak mojej mamy.

-Wybacz Raoul ale muszę już wracać do domu...Do widzenia.-powiedziałam chcąc jak najszybciej zakończyć tę rozmowę i nie czekając na odpowiedzieć odeszłam od niego.Po paru minutach byłam już w domu.

Ujrzałam ojca który właśnie wychodził z Cezarem więc odłożyłam szybko koszyczek na stole w kuchni i pobiegłam go przywitać

-Christine-powiedział ojciec przytulając mnie lekko na powitanie. Uśmiechnęłam się i odsunęłam się od ojca by podejść do Cezara i pogłaskać go po pyszczku.

-Christine mogłabyś pójść po moje skrzypce?-spytał ojciec

Pokiwałam głową i szybko wpadłam do domu,a następnie do sypialni moich rodziców i podeszłam do rogu pokoju w którym ojciec trzyma skrzypce.Delikatnie podniosłam je, otworzyłam chwile podziwiając jej piękno a następnie zamknęłam i wyszłam z domu by podać je ojcu.

-Gustave proszę,masz tu jedzenie i picie na drogę-powiedziała wychodząc z domu mama.

-Dziękuje Elisabeth-powiedział ojciec i pocałował mamę w policzek.

 Wzięłam od mamy torbę w której było jedzenie i picie i zawiązałam torbę do Cezara.

-Uważaj na siebie i ojca-wyszeptałam do konia,pogłaskałam go a następnie podeszłam do rodziców,którzy mnie przytulili.

Po dłuższej chwili ojciec pocałował mnie w czoło,a następnie pocałował mamę w usta.

-No to czas ruszyć w drogę-powiedział,założył swój podróżny kapelusz po czym wskoczył na konia-Kocham was i do zobaczenia-powiedział machając do nas gdy wyjeżdżał.

-Pa tato/Kochanie-powiedziałyśmy z mamą machając mu.Gdy tylko zniknął nam z oczu weszłyśmy do domu.

Koniec rozdziały pierwszego.

Podobało wam się? Chcecie kolejny rozdział?Dajcie znać w komentarzach :)

Phantom1800


*Postać Elisabeth Daae została wymyślona przeze mnie

Piękna i Bestia w wersji Upiora w OperzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz