Spowiedź

30 2 0
                                    

Przeciągły piskliwy dźwięk telefonu stacjonarnego szczelnie wypełnił skromną kawalerkę i sprawił, że starsza kobieta o krótkich, niemal zupełnie siwych włosach, nerwowo drgnęła. Zwróciwszy głowę w stronę dobiegającego sygnału, jęknęła z wielkim niezadowoleniem.

– Jasna cholera – mruknęła pod nosem. – Nie miał kiedy się rozdzwonić. 

Zmarszczyła brwi. 

– Cały dzień milczy, a jak tylko człowiek zabierze się za robotę, komuś się już pali.

Trzasnęła konewką o parapet, oparła dłonie na kulach i powoli ruszyła z miejsca. Dotykała ostrożnie stopami podłogi, a właściwie przemieszczała się głównie siłą ramion. Szła przy akompaniamencie dzwonka, pomstując i narzekając. Od czasu do czasu na twarzy staruszki pojawiał się grymas wysiłku i cierpienia, jakby każdy krok sprawiał jej ogromny trud. Wreszcie klapnęła na niski tapczan przykryty kwiecistą kapą i wyciągnęła rękę do aparatu. W tym momencie zapanowała cisza.

– Szlag by to trafił! – wybuchnęła ze złością.

Odczekawszy minutę, z trudem dźwignęła się z kanapy, żeby rozpocząć powrotną pielgrzymkę do okna. Telefon ponownie zadzwonił. Kobieta była tym razem znacznie bliżej. Zrobiła nieporadny obrót, dopadła do niewielkiego stolika i przez nieuwagę zrzuciła słuchawkę na podłogę. Dobre kilka sekund zajęło jej wygrzebanie przedmiotu spod chwiejącego się na wszystkie strony mebla, pamiętającego czasy Gierka.

– Halo?! – ryknęła w końcu, dając wyraźnie do zrozumienia, że jest rozsierdzona.

Po drugiej stronie usłyszała najpierw trzaski, a następnie odgłos rzewnego łkania.

- Halo?! – powtórzyła. – Jest tam kto?

– Tooo jaaaa! – Szloch stawał się coraz bardziej donośny i zatrważający.

– To znaczy, kto?! – drążyła gniewnie. – Proszę mówić wyraźniej!

– Nie poznajesz mnie? – odezwał się kobiecy głos przypominający wyjącego kojota.

Właścicielka kawalerki zastygła w bezruchu.

– Marta? – Przełknęła ślinę przez ściśnięte gardło. – Powiedz coś! – wykrztusiła. Gorączkowo próbowała opanować kotłujące się myśli wypełnione czarnymi scenariuszami.

– Miałam wypadek i... – Rozmówczyni zrobiła pauzę między jednym spazmem płaczu a drugim. – Jeśli nie zapłacę dwudziestu tysięcy, sprawa trafi do sądu i będę miała poważne kłopoty – wyrzuciła na jednym oddechu.

– Boże drogi! – Staruszka pobladła. Miała wrażenie, że jej serce ominęło jedno uderzenie, kiedy informacja o wypadku wnuczki odbiła jej się echem w głowie. – Co? Co ty do mnie mówisz? – wyrzęziła. – Nic ci nie jest?

Dziewczyna znów uderzyła w szloch.

– Czuję się dobrze, ale zniszczyłam auto tego drugiego kierowcy. Muszę zapłacić – lamentowała.

– Marta, uspokój się. – Kobieta z ogromną ulgą przyjęła informację, że wnuczka jest cała. – Przecież jesteś ubezpieczona. – Zdrowy rozsądek brał stopniowo górę nad emocjami.

– Nie mam teraz czasu ci tego tłumaczyć. Potrzebuję kasy. Natychmiast! – domagała się krewna.

– Skąd niby mam wytrzasnąć dwadzieścia tysięcy? Przecież dobrze wiesz, że nie śpię na pieniądzach.

– Z twoich oszczędności.

– Słucham?

– Oni mówią, że wpadnę w gigantyczne tarapaty, jeśli zaraz nie zapłacę. – Dziewczyna głośno pochlipywała. – Kolega przyjedzie odebrać od ciebie forsę, dobra?

SpowiedźOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz