codzienność

6 0 0
                                    

Otwieram oczy. Nie widzę nic. Zamykam oczy. Widzę wielką falę. Ale  nie taką zwykłą . Ta fala była inna. Wyobraźcie sobie nicość, a później pokolorujcie ją na błękit. Tak się wtedy czułam. To było przerażające, a jednocześnie ekscytujące. Obrzydliwe i piękne. Błękit, błękitniejszy od innych błękitów. Czysta forma. Mimo, że nie miałam jak, widziałam wszystko co mnie otacza. Jedna sekunda wystarczyła, bym poczuła się połączona z tym miejscem. Wielka fala nadchodziła. Potężna i nieograniczona, coś, przed czym nie da się schować. Gdy mnie przykryła, nie powinnam nic widzieć, ale jednak zobaczyłam. Niebo. Mimo, że był środek dnia i słońce było na szczycie, ja zobaczyłam setki gwiazd. Łączyły się z chmurami. Dwa przeciwieństwa - noc i dzień - złączyły się w jedność. Tworzyły doskonałą parę, istny wyraz perfekcji. Jakbym miała umrzeć, to właśnie tak wyobrażam sobie Niebo.

To była pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy zaraz po obudzeniu.

Często śnię. Śnię o rzeczach, których nie rozumiem. O czymś, co i tak bym nie była w stanie zrozumieć. Widzę mnóstwo miejsc, w których nigdy nie byłam. Zjawiska, o których tylko czytałam. To moje marzenie. Znaleźć je. Przeszukać cały świat, by je odnaleźć.

Where Stars LandOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz