Po szukaniu tych dobrych wspomnień uświadomiłam sobie, że moje życie jest smutne. Ojciec zginął w wypadku motocyklowym, mama straciła wszystkie nerwy na ratowaniu mnie z dziecięcych fobii, przeszła przeze mnie piekło. Zaczynałam powoli opadać na podłogę.
- Nie przestawaj myśleć o przyjemnych rzeczach bo w locie spadniesz - spojrzał na mnie swoimi brązowymi oczami.
- Nie mam przyjemnych wspomnień - ucięłam krótko i zamknęłam nóż.
Piotruś podleciał do mnie i położył mi rękę na ramię.
- Nie muszą to być wspomnienia, może być rzecz - powiedział cicho.
- Jak ciasto bananowe? - spytałam podnosząc wzrok z podłogi.
- Tak - zaśmiał się i wyleciał przez okno.
Podbiegłam za nim i wychyliłam głowę.
- Na co czekasz? - spytał siadając po turecku w powietrzu.
- Chwilka.
wybiegłam z pokoju i wyjęłam z szafy czarne rurki i luźny również czarny top. Patrząc teraz na te wszystkie ubrania to cała moja szafa biła czarnym kolorem. Jeśli to nie sen, to jednak może napiszę kartkę do mamy? To czyste szaleństwo. Jednak bardzo chciałam się dowiedzieć skąd mam to uczucie znajomości tego rudzielca. Włożyłam trampki z kolorowymi sznurówkami i nałożyłam na ramiona skórzaną kurtkę. Noc jest dosyć zimna i jeśli to wyjdzie, jeśli przedwcześnie się nie zabiję to nie będę chorować.
- Ty mi dałeś tę muszlę - zasunęłam kurtkę przed lustrem i spojrzałam na niego w odbiciu.
- Tak - zaśmiał się opierając o ścianę - Bardzo płakałaś i chciałem Cię uspokoić.
- Boże - stanęłam jak wryta - To ja tam już byłam?
- Widzę, że nic nie pamiętasz - uśmiechnął się tajemniczo.
Ciasto bananowe. Ciasto bananowe. Ciasto bananowe. Tak! Zaczęłam się znowu unosić.
- Ale co z mamą? - zgasiłam ostatnie zapalone światła w domu.
- Nie martw się jak wrócisz to będzie taka sama noc i godzina jak teraz - wyciągnął do mnie dłoń stojąc w oknie. Przyjęłam ją, a drugą ręką wsunęłam nóż do kieszeni kurtki. Zamknęłam oczy i ciągnięta przez Piotrusia unosiłam się jak piórko. Ciasto bananowe, pyszne ciasto.
- Spokojnie, otwórz oczy - zaśmiał się chcąc mnie puścić.
- NIE PUSZCZAJ MNIE - ścisnęłam go jeszcze mocniej - Mam lęk wysokości.
- Otwórz oczy - ponowił prośbę.
Otworzyłam powoli jedno oko, a następnie drugie. Lecieliśmy między chmurami. Nie patrz w dół, nie patrz w dół.
- Spójrz! Jakiś duży ptak leci pod nami - zagaił radośnie.
- To samolot - CHOLERA SPOJRZAŁAM. Zacisnęłam zęby i napięłam wszystkie swoje mięśnie. Zaczęłam powoli opadać w dół. CIASTO BANANOWEEEEEEEEEEE!
- Rozłóż ręce i leć - powiedział jakby właśnie wypuszczał ptaka na wolność. Szkoda wielka, że ten ptak właśnie spadał!
- Nie umiem latać i tyle - zakrzyczałam patrząc w dół na swoje miasto - Jak spadnę będziesz miał mnie na sumieniu.
- Nie spadniesz, świetnie sobie radzisz - odwrócił się i podłożył ręce pod głowę. Świetnie się chyba bawił igrając z moim życiem. Zaczęłam myśleć o zachodzie słońca, co widać pomogło bo ewidentnie się podnosiłam.
CZYTASZ
Odnaleziona
FantasyRaven trafia pewnej nocy do Nibylandii. Jej koszmar z dzieciństwa ledwo pokonany odradza się na nowo. Wolno pisane, zapraszam tych co szukają pojebanych ludzi którzy shipują złoczyńców :D To opowiadanie jest dla ciebie. Zauważyłam, że mało albo pra...