Rozdział 8.

1 0 0
                                    


Judith usiadła ostrożnie naprzeciwko mnie. Czułam jak bada każdy mój ruch, a torebkę ściskała tak aby w każdym momencie mogła uciec.

Już na pewno słyszała plotki, bo w tych sprawach jest akurat biegła. Mogłam spodziewać się takiej reakcji, a mimo to było mi trochę żal kiedy mimo wszystko od tamtego czasu nie dała znaku życia. Dzisiaj spotkałyśmy się twarzą w twarz więc już nie mogła uciec.

Właśnie dlatego nie lubię przywiązywać się do ludzi, zawsze potem czuje rozczarowanie i znowu samotność.

- Co słychać?

- Dużo – powiedziałam cicho

- Słyszałam co się stało i nie jest mi z tym komfortowo

- Jeśli się odsuniesz nie będę cię winić – odpowiedziałam spokojnie, ale reakcja jaką otrzymałam z jej strony nieco mnie zadziwiła

- A ja ciebie trochę tak – odparowała – skłamałaś na swój temat.

- No tak, wszystkim powinnam się przedstawiać teraz dziwka, lesba...

- Chyba źle mnie zrozumiałaś – uderzyła ręką w stół – przebywam z tobą na tyle długo, że chyba lepiej wiem czy się puszczasz czy nie – powiedziała stanowczo – zresztą tylko skończony debil uwierzył by w słowa pizdy, która to rozpuściła. Rudy jest fałszywy. Boli mnie, że kłamałaś na temat rodziny, miejsca z którego przyjechałaś... nawet nazwiska używasz fałszywego.

- Nie jestem z niego dumna.

- Ja bym na twoim miejscu była. Już wszystko wygooglowałam.

- Pieniądze nie zawsze są powodem do dumy, Jud.

- Wybacz, zabrzmiało to dość pusto – uśmiechnęła się blado – nie jesteś głupia więc twoje powody też nie mogą takie być. Tylko nie mogę czegoś zrozumieć.

- Słucham

- Jesteś dziana, masz pozycję więc czemu tak bardzo zaczęli cię oczerniać...

- Z celebrytów też śmieją się częściej niż z szarych, biednych ludzi.

- Wybacz, ale czy tobie nie powinni, za przeproszeniem, lizać dupy? Albo nie wiem, rodzice nie mogli ci tego załatwić? – prychnęłam

- Plotek nie da się od tak wyczyścić nawet kasą, zresztą... to wszystko jest trochę bardziej skomplikowane.

- Zabiłaś kogoś?

- Żeby to raz.

- Jak już to wiem to chyba musimy zostać przyjaciółkami, prawda? – podniosła kubek kawy – a żeby to uczcić proponuję zamienić to na coś o prawidłowym zawarciu alkoholu.

A jednak znalazł się ktoś jeszcze na kogo mogę liczyć. Jak mówią – prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Jednak ciągle... nie mam za dużej ochoty dzielić się tym wszystkim z kimkolwiek i mam nadzieję, że to zrozumie. Nie mam też siły prostować plotek, bo kto chce w nie wierzyć, będzie.

Na szczęście Judith nie drążyła tematu i szybko przekonała mnie żeby wyjść na miasto. Po tych wszystkich dniach ciągłego użalania się nad sobą decyzję podjęłam dość szybko i nim się obejrzałam, stałam w klubowej palarni.

W jednej ręce trzymałam papierosa, a w drugiej szklankę z drinkiem i oczywiście nie było już nigdzie obok mnie Jud. Był za to jakiś nawet całkiem przystojny koleś, który zawalał mnie technicznym bełkotem. Dobrze, że akurat otrzeźwiałam, bo pora była się stąd zmyć. 

Here Comes TroubleWhere stories live. Discover now