Jego dzieciństwo było wspaniałe. Jego rodzice mimo że nie mogli sobie pozwolić na na najnowsze zabawki dla niego i jego starszej o 4 lat siostry, dawali im to co najlepsze - miłość. To właśnie z tego okresu ma najlepsze wspomnienia. Wystarczyła chwila, by to zniszczyć, jeden pijany kierowca zamienił bajkę w koszmar. Jego całe życie zawaliło się niczym domek z kart. Matka by lepiej poradzić sobie ze stratą sięgnęła po alkohol, na początku był to tylko kieliszek do snu lecz z czasem doszło do tego, że Harry nie widział jej trzeźwej. Lecz najbardziej odbiło się to na jego 15 letniej siostrze, Gemmie. Dziewczyna by poradzić sobie z bólem jaki rozdzierał jej serce, zaczęła kaleczyć swoje nadgarstki. Mimo, że Harry wiedział o tym, nie mógł nic na to poradzić. Dwa lata po wypadku znalazł Gemme, siedziała ona w wannie a wokół niej leżały rozsypane tabletki nasenne i pusta butelka po taniej wódce ich matki. Gdy przyjechało pogotowie, było już za późno. Lecz tym razem nie stracił jednej osoby, a dwie. Jego mama po śmierci córki, ciągnięta przez poczucie winy, zapomniała o synu i pracy, topiąc smutek w alkoholu. Harry nie miał jeszcze 16 lat, więc nie mógł legalnie pracować, nie było stać ich na utrzymanie domu oraz ich dwójki. Zamieszkali w małym dwupokojowym mieszkaniu a miła starsza pani zlitowała się nad chłopakiem, pozwalając pracować mu w swojej piekarni.
Przez te wszystkie lata, Harry radził sobie z tymi wydarzeniami w inny, mniej destrukcyjny sposób. Pisanie było dla niego wszystkim, jedyną formą wyrzucenia z siebie wszystkich nagromadzonych emocji. Dziennik który dostał od swojego taty w przeddzień śmierci był już od dawna pełny, a niektórych tekstów lub nut nie dało się odczytać przez ślady łez chłopaka. Pokazał je tylko jednej osobie, swojemu niebieskookiemu przyjacielowi, Louisowi. To właśnie za jego namową, znajdował się w tej sytuacji. Za kulisami X Factora panował gwar, który idealnie odwzorowywał, to co działo się w jego głowie. Z głośników usłyszał swoje imię, Lou widząc jak blady jest jego przyjaciel, złapał go za ręce i potarł je w uspokajającym geście.
- Będzie dobrze, dasz radę - powiedział brunet. Harry z perspektywy czasu wiedział, że Louis miał racje, lecz w tamtym momencie wydawało mu się to największym kłamstwem jakie do tej pory słyszał. Posłał mu więc słaby uśmiech, który miał zapewnić przyjaciela, że wszystko z nim w porządku. Podczas drogi na scenę odwrócił się, by dostać pełen nadziei oraz zapewnienia uśmiech. Gdy stanął na scenie w końcu ogarnął go spokój, lecz ten stan nie trwał długo. Został poproszony o przedstawienie się i opowiedzenie swojej historii. Po jego rumianiej buzi kapały łzy wywołane wspomnieniami, lecz najtrudniejsze zadanie było dopiero przed nim. Usiadł przy pięknym czarnym fortepianie, wziął głęboki oddech i zaczął grać. Piękna melodia była wręcz perfekcyjna, a w połączeniu z jego lekko chropowatym głosem powodowała ciarki oraz łzy u słuchaczy.
Przystojny mężczyzna z lokami ułożonymi niczym aureola, stał na scenie. Jego zielone oczy iskrzyły się jak za każdym razem, gdy był pośród swoich fanów. Znalazł się w miejscu o którym marzył, pośród ludzi dla których znaczył więcej niż można sobie to wyobrazić. Kochał ich wszystkich, nawet jeśli ich nie znał, bo to oni dali mu szanse na lepsze życie i teraz on dawał z siebie wszystko dla nich. Spojrzał w prawą kulisę, gdzie stała osoba bez której to wszystko nie było możliwe. Jego uśmiech wręcz rozświetlał lekko przyciemnione miejsce, pełen dumy oraz zapewnienia tak jak na samym początku. I Harry wiedział, że się zmienili od tego momentu lecz jedna rzecz została taka sama i była to ich przyjaźń.
A przynajmniej tak wmawiali swoim fanom.