VII [Epilog]

229 38 15
                                    

Następnego dnia, Yeosanga obudziły delikatne ruchy na swojej skórze. Przyjemne dreszcze przechodziły wzdłuż jego kręgosłupa. Szesnastolatek otworzył leniwie oczy, zadzierając delikatnie głowę, by spojrzeć na Seonghwę. Jego przydługawe włosy opadały mu na oczy, zasłaniając co nieco widok na niższego. Długie palce sunęły po odkrytej skórze na ramionach bruneta. 

— Seonghwa...przestań — mruknął cicho, nadal będąc w półśnie. 

— Yeosangie, co ty na to, żebym ci w końcu powiedział o moim planie? — zapytał Seonghwa, patrząc w orzechowe oczy Kanga. Jego głos lekko drżał. Bał się tego, jak zareaguje na ten pomysł niższy. Yeosang przytaknął, siadając okrakiem na biodrach blondyna, pochylając się nad nim, zgarniając mu włosy z czoła. — Mów, spokojnie, przecież cię nie wyśmieję. — powiedział, stykając swoje czoło z tym Seoghwy, spoglądając w jego czarne jak noc oczy. 

— Nie wiem, czy spodoba ci się to co mam w głowie. Nie chcę przebywać bez ciebie, tam w kosmosie. Nie chcę być oddalony od ciebie o ponad sześćdziesiąt lat świetlnych...chciałbym mieć cię cały czas przy sobie, nie chcę więcej czuć się samotny, a mimo, iż jestem najjaśniejszą gwiazdą całego gwiazdozbioru, czuję się samotny, ponieważ nikt nie jest w stanie mnie zrozumieć. Nikt poza tobą Yeosang. Jesteś wyjątkowy, nie odrzuciłeś mnie, ani nie pozostawiłeś samemu sobie na pastwę losu. Zajmowałeś się mną i sprawiłeś, że czułem, a nawet nadal czuję się kochany. Dziękuję ci za każdą chwilę spędzoną razem. Czy tą przepełnioną smutkiem i łzami, czy tą szczęśliwą, podczas wspólnych seansów filmowych, lub też tych, gdzie wymienialiśmy się pocałunkami. Wszystkie te były dla mnie niezmiernie ważne i chciałbym pamiętać o nich już zawsze. Zawsze mieć cię w pamięci, ale jeszcze bardziej chciałbym mieć cię tuż obok siebie. Więc wpadłem na dość ryzykowny pomysł. Byś razem ze mną wrócił do kosmosu i został moim towarzyszem. Wtedy już zawsze będziemy razem. — objaśnił Seonghwa, splatając ich dłonie razem. Kang pogrążył się w zadumie, myśląc nad odpowiedzią, która będzie odpowiednia. Wyższy podkreślił, że jest to ryzykowne, coś może mu się stać, może nie przeżyć. Co wtedy z Wooyoungiem? Co z państwem Kang, którzy mieli za zadanie się nim opiekować? Z jednej strony, Jung na pewno zacząłby się martwić o niego, a żadna sensowna odpowiedź nie przychodziła mu na myśl, poza powiedzeniem mu prawdy, za którą mógłby zostać wyśmiany, mimo że było to statystycznie biorąc małe prawdopodobieństwo, bo Woo był bardzo wyrozumiały w stosunku do każdego.

— Mogę odpowiedzieć na twoją propozycję trochę później? Potrzebuję czasu do namysłu. — przerwał w końcu ciszę.

— Jasne, tylko obyś jeszcze miał do kogo to powiedzieć. — zaśmiał się Seonghwa. 

— Nawet tak nie mów! — krzyknął Yeosang, uderzając go w ramię. 

— No dobrze, przepraszam. Już nie będę. 

— Tak właściwie Seonghwa...kim my dla siebie nawzajem jesteśmy? Nie raz się całowaliśmy, czy spaliśmy...albo ja spałem w jednym łóżku, a mimo to, nigdy nie powiedzieliśmy sobie oficjalnie co nas łączy. — oznajmił Kang, wsłuchując się w spokojny oddech wyższego. 

— Jesteśmy towarzyszami Sangie. Co w waszym przypadku znaczyłoby, że jesteśmy razem, jesteśmy parą. — odpowiedział, głaszcząc szesnastolatka po głowie. 

— W takim razie, czy moglibyśmy pójść w jedno miejsce? Zanim ostatecznie odpowiem na twoje pytanie? — spytał, a blondyn ochoczo przystał na jego propozycję. 

— W takim razie, Seonghwa, to Wooyoung, Woo, to mój chłopak...Seonghwa. — przedstawił ich sobie nawzajem, czekając na rozwój sytuacji.

— Nie jesteś stąd. Widać. Skąd przyjechałeś? Japonia? Chiny? A może bardziej w stronę Europy? — zaczął zgadywać, jednak przerwał mu w tym śmiech Seonghwy. 

— W ogóle nie jestem stąd. Nie jestem z Ziemi. Prawdę mówiąc, jestem gwiazdą, której nudziło się w kosmosie i postanowiła znaleźć sobie przyjaciół. — odpowiedział, kłaniając się. — Dla znajomych Seonghwa, w astrologii znany zaś jako Alfa Arietis, ewentualnie Hamal. — dodał, odsłaniając kawałek swetra, który dostał od Yeosanga, tak by Wooyoung mógł zobaczyć zdobiącą jego ciało konstelację z której pochodził. 

— Woo, wierzysz nam w to, co do ciebie mówimy? — spytał zaniepokojony Yeosang, widząc lekko nieobecny wzrok swojego przyjaciela. 

— Tak, ale jakoś nie mogę pojąć, jak to wszystko się stało przecież jeśli jest gwiazdą to-

_ To jego ostatni dzień. Jeśli zostanie dzień dłużej na Ziemi, umrze. — przerwał mu Yeosang, sprawiając tym samym, ucichnięcie Junga. 

— Seonghwa zaproponował mi, bym wrócił razem z nim do kosmosu, jeśli jednak to zrobię, możemy się już nigdy nie zobaczyć. Chciałbym wiedzieć co sądzisz na ten temat...— dodał Kang, spoglądając kontem oka, na swojego chłopaka, który stał lekko oddalony od nich. 

— Nie wyobrażam sobie żyć bez ciebie...mieliśmy skończyć wspólnie szkołę, razem zostać kimś, razem zostać trainee, razem cierpieć, razem szukać sobie partnerów. Znamy się sześć lat...i chcesz to zaprzepaścić? — spytał z wyrzutem Woo, nie ukrywając w sobie emocji. — Nie tak miało to się skończyć. 

— Dobrze wiesz, że od dziecka chciałem wylecieć w kosmos. Tam również mogłaby się skończyć moja podróż. To było jedno z moich marzeń. 

— Ale to jest lot w kosmos! Z tego można wrócić, a tu...widzimy się po raz ostatni. 

— Woo, sam na przykładzie Seonghwy widzisz. Odwiedzę cię. Nigdy nie zostawiłbym cię sam. Jesteś moim przyjacielem, cokolwiek by się nie działo. — powiedział i przytulił Wooyounga. 

— Obiecujesz?

— Nie śmiałbym inaczej. Możesz mi zaufać. — odpowiedział, uśmiechając się delikatnie. 

— A więc nie będziesz mieć mi tego za złe? — upewnił się

— Nie, dopóki nie zapomnisz o mnie. W końcu to twoje marzenie i to jeszcze z kimś kogo kochasz. Nie mogę ci zabronić. — odparł młodszy, klepiąc delikatnie Yeosanga po plecach. 

— Seonghwa, mam nadzieję, że będziesz się nim dobrze zajmował tam...bo jak nie, to osobiście z tobą porozmawiam. — zaśmiał się, gdy już odsunęli się od siebie. 

— Gwarantuję ci to, że będzie w idealnym stanie. - obiecał blondyn.

Słońce powoli zachodziło za horyzont. Ciepły wiatr rozdmuchiwał ich włosy na wszystkie strony. Gdzieniegdzie było jeszcze słychać zanikający śpiew ptaków. Seonghwa ponownie stał w stroju,  w którym przybył na Ziemię. Wyglądał jakby dopiero co zaczynał swoją podróż w poszukiwaniu swojego przyjaciela, jednak teraz, jego jak i wyprawa Yeosanga po planecie dobiegała końca. 

— Hwa, dziękuję, że mogłem cię poznać i pozwoliłeś mi, bym cię pokochał. — powiedział cicho Kang, nie odwracając wzroku od obłoków na niebie. Ich splecione ze sobą małe palce, złączone w przysiędze, którą Seonghwa obiecał dotrzymać szesnastolatkowi...cała sceneria wyglądała magicznie. 

— Jesteś gotowy? — zapytał wyższy, przypatrując się kruchej posturze swojego chłopaka. Brunet delikatnie przytaknął, odwracając głowę w kierunku Seonghwy. 

— Kocham cię Yeosang. — szepnął, nim nachylił się, by złączyć ich usta w ostatnim pocałunku na Ziemi. Seonghwa przelał w nim wszystkie swoje uczucia jakie żywił do Yeosanga, ten zrobił to samo, uśmiechając się delikatnie. Uchylił lekko powieki, by spojrzeć na swojego chłopaka, być może po raz ostatni. 

Z ostatniej chwili! Koreańscy astronomowie odkryli pozasłoneczną planetę, gazowego olbrzyma krążącego wokół Alfa Arietis. Z powodu bliskości z jaką krąży ona wokół najjaśniejszej gwiazdy gwiazdozbioru Barana, nazwano ją Alfa Arietis B.

— A więc Seonghwa dotrzymał obietnicy... — powiedział sam do siebie Wooyoung, czytając tekst, jaki pojawił się na gazetach sprzedawanych w osiedlowym kiosku. -/— Mam nadzieję, że razem jest wam znacznie lepiej, niż gdybyście mieli żyć osobno.  

Different/Seongsang [✓]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz