Nie wiem ile już mam lat odkąd pamiętam to mieszkam u rodziny zastępczej w takiej starej kamienicy.Od zawsze ludzie mówili ,że my to patologia.W sumie im się nie dziwię mieszkaliśmy w takim mało zadbanym domu do tego z robactwem,ale po mimo tego byliśmy kochającą się rodziną.Moich biologicznych rodziców nigdy nie widziałam,ale jakoś zbytnio mi to nie przeszkadzało do czasu gdy oni nagle przypomnieli sobie o mnie o porzuconej kilkanaście lat temu córce.No i tu zaczyna się moja historia. Moi rodzice adopcyjni dostali wezwanie do sądu. W mojej głowie rodziło się pytanie i co dalej ze mną będzie w zaistniałej sytulacji. Myślałam nad tym długo ponieważ bardzo nie chciałam trafić do ludzi ,których kompletnie nie znam bo to nie oni się mną opiekowali. No i nadszedł ten dzień rozprawy 20 kwiecień. Moi adopcyjni rodzice ubrali się elegancko i poszli na rozprawę be ze mnie. Wiedziałam że nie mogłam uczestniczyć w rozprawie bo byłam zbyt mała choć jak już wspomniałam nie wiedziałam ile mam lat to przypuszczałam ,że jestem zbyt mała by tam wejść razem z nimi . Mijało wiele godzin a rodzice nie wracali nadal .Zaczęłam w głębi ducha myśleć co moim adopcyjnym rodzicą powiedział sędzia. Bałam się wyroku. Wreszcie wyszli z sali sądowej i usłyszałam,że będę musiała zamieszkać z moimi biologicznymi rodzicami. Rozpłakałam się bo bardzo się tego obawiałam.Sąd uznał ,że tam będzie mi lepjej ponieważ rodzice,którzy mnie adoptowali mają słabe warunki mieszkaniowe.Był 23 kwiecień kiedy to pakowałam ze łzami w oczach swoje rzeczy ponieważ następnego dnia miałam wstawić się z rodzicami w moim domu biologicznym. Bardzo tego nie chciałam. Jednak rodzice przywotali nas serdecznie ciastem. Zadowolona z tego nie byłam,że muszę tam zostać i poznawać ich jako nowe osoby.Przez pierwsze dni milczałam ,z czasem dopiero się otworzyłam ,a rodzice okazali się w porządku i pozwalali adopcyjnym mnie odwiedzać.
Pisać 2 część tego ?