- Cicho wszędzie, głucho wszędzie głupstwo było głupstwo będzie - rzucił Mickiewicz, wymachując od niechcenia dwoma palcami w stronę Słowackiego. Zgromadzona wokół publika zabuczała. Mickiewicz znów był górą. Znajdowali się w Belmondas, ulubionej knajpie Filomatów. Adam i przyjaciele często przychodzili tu na szklankę "mleka". Tym razem dołączył do nich Juliusz Słowacki, który wyzwał Mickiewicza na pojedynek rymów.
- Ty jesteś narodu wieszczem? Chyba zwykłym leszczem! - odgryzł się młodszy mężczyzna i zamaszyście poprawił szeroki kołnierz przy swojej białej koszuli. Zadarł nos, a na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmiech. Publiczność znów wydała radosny odgłos, ale Mickiewicz miał już przygotowaną ciętą ripostę.
- Kiedy większość "Kordiana" przeczytała, to się z ciebie śmiała! - zaatakował Adam i obrócił się z rozłożonymi rękami, rozglądając po sali. - Po co się chwalić tandetą? Od tego nie zostaniesz poetą! - dodał Adam i zakręcił ręką przed twarzą Juliusza. Słowackiemu skończyły się teksty. Oczy zaszły mu łzami. Stanął jak wryty. W tym czasie, zebrani w knajpie, ludzie przybijali z Mickiewiczem piątki i wytykali Słowackiego palcami. Po policzku Juliusza poleciała wielka łza.
- Płaczesz jak baba, bo jesteś miękka faja - dorzucił na koniec Mickiewicz. Juliusz nie wytrzymał. Zrobił się czerwony, a po jego policzkach zaczęły spływać łzy. Nie oglądając się na innych wybiegł z Belmontu.
Adam obszedł sale, zbierając oklaski. Następnie podszedł do swojego przyjaciela Tomasza Zana, który siedział sam przy stoliku w kącie pomieszczenia.
- Zniszczyłeś go - pogratulował Zan i przybił z Adamem piątkę. Mickiewicz usiadł.
- Co tam? - spytał Tomasza. - Masz jakąś na oku? - spytał lekko kpiąco Adam i od razu przeszedł na swój temat. - Ja to bym brał tą Karolinkę Sobańską.
- To Rosjanka! - oburzył się Tomasz.
- To co? - spytał lekkim głosem Adam. - Nauczę ją mówić po polsku - dodał z łobuzerskim uśmieszkiem. Zan machnął ręką. Sięgnął do kieszeni i wyciągnął niewielkie, czarne pudełeczko.
- Mam coś nowego - powiedział otwierając pudełeczko. - Kupiłem od handlarza, który przybył z Turcji - kontynuował wyjmując dziwnie skręconego papierosa - taki śmieszny, magiczny papierosek.
- Uuuu! - mruknął Mickiewicz, przybliżając nos do papierosa. Powąchał tytoń, a na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech. - Daje kopa?
Zan przybliżył głowę i ściszył głos.
- Nazywając go "wehikuł czasu", totalny odlot. Czekaj! Ale tak tutaj? - spytał z przerażeniem Zan, kiedy Mickiewicz zaczął podpalać papierosa.
- Tak w kąciku - rzekł beztrosko Adam, przymrużając oczy. Podpalił papierosa i zaciągnął się. Po chwili z jego ust wyleciał obłoczek dymu. - Supcio - powiedział z błogostanem na twarzy mężczyzna. Obok nich przechodziła właśnie młoda dziewczyna. Niewiele myśląc Adam klepnął ją w tyłek.
- To on! - wskazał Zana, kiedy kobieta odwróciła się, wyraźnie nie zadowolona. Dziewczyna spojrzała na Tomasza.
- Ale... - zająknął się Zan, wtedy dziewczyna przyłożyła mu torebką prosto w twarz. Następnie zadarła nos i odeszła mrucząc coś pod nosem.
- Ale przypał - zaśmiał się Mickiewicz. - Czy to nie Zosia, ta córka rektora? Startowałeś do niej? - spytał Adam paląc papierosa. Zan machnął ręką i bez słowa opuścił budynek.
- No cóż - Mickiewicz wzruszył ramionami. - Papierosek cały dla mnie - uśmiechnął się i zaciągnął. Zamówił "coś mocniejszego". Mickiewicz palił dalej. Siedział tak kilka godzin, a w jego głowie zaczęły pojawiać się nowe rymy.
CZYTASZ
50 twarzy Mickiewicza
Short StoryOpis niepotrzebny po prostu przeczytajcie... jest to krótkie, śmieszne opowiadanie dotyczące Adama Mickiewicza. Zaznaczam, że przedstawione wydarzenia są fikcyjne i nie należy brać ich za prawdę historyczną.