Rozdział dedykuję YoshiChan_official
Wspaniała osóbka, wpadajcie do niej. Naprawdę warto.
🐼
Zeno//
Uznaliśmy że złapiemy Kate w zasadzkę. Napisałem do niej sms'a żebyśmy spotkali się w opuszczonej fabryce. Zgodziła się. Nawet nie protestowała. Było tylko "ok". Trochę mi się jej szkoda zrobiło. No trudno. Tak trzeba .
Moja krótkofalówka nagle się odezwała.-nasz cel idzie.
-zrozumiałem.Wychyliłem lekko głowę zza murku i zauważyłem idącą Kate. Dokładnie tam gdzie chcieliśmy. Właśnie wchodziła do fabryki.
Szybko pobiegłem, aby wejść tylnymi drzwiami. Szłem w stronę Kate. Ona również.
I nagle ustaliśmy oboje, w odległości ok. 3 metrów. Uśmiechnąłem się. Kate jednak nawet nie zwróciła uwagi na mój uśmiech. Ignorowała mnie, jednocześnie mnie irytując. Plan czas zacząć. Dobrze że zastępcy Bossa nie ma. On by na to nie pozwolił.
-Kate. Przepraszam. Rozmawiałem z gangiem i pozwolili ci do nas dołączyć. To musiało być dla ciebie straszne. Twój przyjaciel chce cię zabić. Jak w najgorszym koszmarze.
Usłyszałem po moich słowach, śmiech Kate. Ale nie wesoły. Jej śmiech był drwiący i wredny, jedyne co wyrażał, to pogardę.
-Zeno, Zeno. Ale skąd wiesz że ja chcę tam iść? Może wolałabym śmierć? Czy ja kiedykolwiek miałam dla kogo żyć? Miałam was. Jedynie ty i Micky z Sus. Ale wy zawiedliście. Jedynie dla kogo mogłabym żyć to Ray. Mój kochany żelek. Ale przez takie kurwy, go nie ma! - darła się a ja nie nadążałem nad jej tokiem myślenia. Ona bardzo dużo wie. Za dużo.
Nagle ucichła. Nie płakała ani nie krzyczała.
Po patrzyła na mnie z uśmiechem.
Uśmiechem tygrysa, rzucającego się na ofiarę. Jej i tak ciemne oczy, jeszcze bardziej pociemniały a jej i tak zaciśnięte pięści jeszcze bardziej się zacisnęły.
Ruszyła w moją stronę.
To nie tak miało się skończyć.
To nie teraz miało się skończyć.
To nie ona, miała to zakończyć.
Wyciągnęła pistolet, robiąc nim młynka w powietrzu.Mieliśmy żyć oboje.
Wycelowała we mnie.
Nikt nie miał ucierpieć.
Była już pół metra odemnie.
Miało być dobrze.
Zaraz przyjdzie, jednak nadal byłem na muszce .
Byłem taki naiwny, że nawet noża że sobą nie wziąłem.
Była już obok mnie a ja stałem jak sparaliżowany. Nie mogłem nic zrobić. Lufa jej pistoletu powędrowała do moich pleców. Nawet nie zadrżałem, było mi wszystko jedno. Jak za mgłą słyszałem odgłosy naszych. Nie było to dla mnie ważne. Jej słowa echem rozbijały się po mojej głowie.
Czy ja kiedykolwiek miałam dla kogo żyć? Miałam was, ale zawiedliście.
Czy naprawdę muszę być takim chujem?
///Michael(Micky)
Całe szczęście że Zen nie poszedł tam sam, ale z prawie całym gangiem. Kate się zmieniła, nie można zaprzeczyć. Sam byłem przerażony kiedy mnie związała. Walczyłem, ale nie chciałem jej zrobić krzywdy. Siostrzyczka, walczyła jeszcze bardziej zacięcie, ale widać było że Kate jej jeszcze ufała. Podała jej więc szmatkę z chlorofilem pod nos i Sus zasnęła. Aż zadrżałem na to wspomnienie. Pomyśleć że to było zaledwie kilka godzin temu.
Wracając do teraźniejszości. Zaraz po niemej groźbę Kate, rozpoczęła się walka.
*dwie godziny wcześniej*
-nie radzę. - powiedział Paul a ona przechyliła lekko głowę, jagby go rozpoznała. Niestety właśnie tak było. - Paul? Miło poznać. Podobno jesteś najlepszy w te klocki. - odezwała się i patrzyła po całej reszcie która wyłoniła się z cienia. Uśmiechnęła się.
-Wow. Jestem aż taka sławna? Prawie cały gang z waszej bazy tu jest. Fajnie. To jak tam chłopaki? Fajnie jest w gangu? - spytała a większość od razu złapała ją na muszkę.
-Kate nie rób nic głupiego, proszę. - powiedziałem a dziewczyna popatrzył na mnie miło. Nie mam pojęcia co robić, Kate nadal trzyma broń przy plecach Zen'a.
-spokojnie Mickey, jak wszystko pójdzie zgodnie z moim planem, niedługo będziesz się z tego śmiać. I pozdrów odemnie Susełka - i w tym momencie skierowała broń na Paula. Puściła mi uśmiech, przez który jeszcze niedawno sam się uśmiechałem. Ale teraz byłem przerażony. To nie była moja Kate.
Huk.
Wybuch.
Strzały.
Dym.
Krzyk.
A potem cisza. Kiedy dym się rozrzedził, i było cokolwiek widać, ujrzałem masę naszych ludzi. Rzeczywiście Zeno wziął prawie cały gang. Przepuchałem się pomiędzy nimi szukając Zena i Sus. Skręciłem w tylne wyjście fabryki, może już wyszli. O tak. Świeże powietrze.
-Braciszku! Kocham cię, głupku ale oni nie pozwolili mi iść,a ty nic nie powiedziałeś. Powinnam być zła. - krzyczała, ale z wielkim bananem na ustach. - ale nie jestem-dodała a ja porostu się w nią przytuliłem. Musiałem komuś się wyżalić.
-SIS, dobrze cię widzieć. Kate kazała mi cię pozdrowić. Zeno zniknął. Kate groziła bronią, Zenowi. Zeno wtedy jeszcze zemdlał. Wszyscy Ich szukają. Była strzelanina. Sus ja nie wiem co robić. Ona mi powiedziała że jeszcze będziemy się z tego śmiać,jak jej plan się uda. - powiedziałem patrząc jej w oczy. Musiałem dodać coś jeszcze-Sister, ja się boję. Pomóż mi szukać Zena i Kate. - dodałem a ona pokiwała głową i wciągnęła mnie do fabryki. Zanim dobrze się rozejrzeliśmy, usłyszałem krzyk Jack'a.
- Ludzie. Tu jest Zeno! Szybko! - już biegałem do tamtego magazynu. O dziwo nie był pocharatany czy postrzelony. Co prawda zemdlał, ale ułożony był na poduszkach i nie wyglądał na cierpiącego. Tylko gdzie jest Kate?
- O, Mickey na ratunek? - odwróciłem się w stronę osoby, której głos bym rozpoznał zawsze i wszędzie.
- Co ci odbiło?! Uspokuj się. Zostaw Zeno w spokoju. Nic ci nie zrobił. Nie musisz tego robić. - krzyczałem a ona cmoknęła niezadowolona.
- Nie. Nie. Nie. Ja nie zamierzam ani dać mu spokoju, ani nic mu zrobić. Nie jestem potworem. Tak jak wy. Wy nie jesteście potworami. Jesteście rodziną. Zaakceptuje to tylko dawny Mickey, nie ten którego teraz udajesz. Ten, którym się stajesz tylko dla Sus i Zena-
pokazała na leżącego Zena- zabierz go do bazy. Miał za dużo wrażeń, chyba przesadziłam. Przeproś go odemnie. Powiedz że moja natura, potrzebowała tego. Jutro w parku o 23, cały gang, prócz tych na misjach. W naszym parku. Tam mnie znajdziecie. Będę tylko przez dwie minuty. A później odejdę i jeżeli mnie nie powstrzymacie, stworzę piekło na ziemi. - po wypowiedzeniu tych wszystkich słów skoczyła przez okno. Tak po prostu. Natychmiast spojrzałem przez okno, ale już jej nie było. Krzyknąłem na Jack'a
-musimy go stąd zabrać. Idź po chłopaków. Ja też mam dość. - zchodząc do głównego pomieszczenia, minąłem się z Jackem i Niko*. Gdy już byłem na miejscu, wszyscy popatrzył na mnie załamani. Czyli jej nie złapali. Jednak zauważyłem braki w ekipie.
- a gdzie jest Paul, Sam* i ash*? - pytam pierwszego lepszego gościa, którym okazuje się Rick*.
-Poszli szukać tej dziewczyny. Podobno widzieli gdzie idzie. - mruknął. Ledwo stał na nogach, przyjachał tu od razu po nocnej akcji, powinien być teraz w łóżku. Nie wiem po co Zeno go tu ściągnął.
-Dzięki Rick. Ty to lepiej idź się kimnąć, bo ciebie też będziemy musieli wynosić-powiedziałem i kiwnąłem głową na Jack'a i Niko,którzy wynosili teraz Zena.
-rzadko to mówię ale masz rację. Jednak sam raczej nie odjadę , a zabieram się z Jack'em. Chyba że uważasz że mam zabrać się motorem Nick'a?
-nie! Nawet o tym nie myśl. Ja cię odwiozę. Przyjechałem swoją Divą razem z Sus. Jest jeszcze dużo miejsca.
CZYTASZ
Life (not) so easy W TRAKCIE POPRAWEK
Action"Znowu kłamiesz! Czemu wy wszyscy kłamiecie! Jesteście oszustami! Nie rozumiecie że kłamstwo mnie zabija!" To jest książka, nie dla tych co szukają miłosnych historii. To jest książka dla tych co lubią pot, krew, łzy i akcję tnącą jak brzytwa. To je...