Poranki zawsze były gównem nie do zniesienia. Mogłoby się wydawać, że nie zdążył znaleźć dla siebie jeszcze porządnej pozycji do przespania ciężkiej, nad wyraz trudnej nocy, a jego oczy już były zmuszane do otworzenia i przetrwania kolejnego beznadziejnego dnia, nie różniącego się niczym od całej reszty. Ból w każdej części jego ciała był irytujący, a osłabiające zmęczenie nie pomagało. Miał ochotę położyć się w tej chwili na tej cudownie miękko wyglądającej podłodze. Nie zważając na nic ani nikogo. I, będąc całkiem szczerym, wątpił, aby ktokolwiek zamierzał go przed tym powstrzymywać. Ach. Potrzebował dużego zimnego kubła wody. Może on dałby radę podeprzeć jego plecy porządną dawką orzeźwienia. Nie tak, żeby kiedykolwiek podejrzewał więzienny prysznic o ciepłą wodę, która dałaby jakiekolwiek ukojenie. Z tego, co zdążył zauważyć, nic tutaj nie pomagało w zaklimatowaniu się. A przydałoby się bardziej, niż w jakimkolwiek innym przypadku.
Nogi poruszały się bezmyślnie, a ręce zostały wyciągnięte na wprost, podtrzymując wielkość niewygodnej tacy, zdecydowanie niedostosowanej pod jego wzrost. To był ten rodzaj lenistwa, który nie pozwalał na wyprodukowanie więcej rzeczy dostosowanych pod wzrost każdej osoby. Metr, dwa metry, dwa i pół... To było jedno i to samo, czyż nie?
Musiał nimi odpowiednio balansować, aby wszystko, co miało zostać na miejscu - zostało na swoim miejscu.
Zupa również wyglądała jak płynne gówno. Bez przesady. Ta brązowa, gęsta i ohydna maź nie była niczym innym, jak jadalnym i może nieco smaczniejszym - jak podejrzewał - gównem. Nie myśląc nawet o tym, aby nazwać ją jedzeniem, które dałoby by się przełknąć ze smakiem. Zdążył zapomnieć jak naprawdę smakuje dobre i domowej roboty, wypełnione miłością jedzenie.
Wystarczajaco, aby przetrwać, za mało, aby żyć.
- I jak, jedzenie smakuje? Nie chcesz odpowiedzieć? A może nie zdążyłeś posmakować? No to może spróbujemy jeszcze raz...?
Jego prawe ucho drgnęło, przechylając się w stronę źródła dźwięku, a wkrótce po nim oczy zrobiły to samo. Gnębienie nie było niczym nowym. Ale ani trochę nie umniejszało to wewnętrznej chęci do podsłuchu. Skrzypce grała jego naturalna ciekawość i złośliwość. Wymagająca się spod jego kontroli... To było duże niedopowiedzenie. Gdyby tylko mógł, chętnie by się dołączył, ale wtedy jego uwaga skupiała się na okropnej obroży na jego szyi.
Na chwilę zapadła cisza. Krótką chwilę. Po niej głuchy odgłos płynu, który został rozlany dookoła, wraz z naczyniem; domyślał się, że musiało zderzyć się z czymś cięższym. Najprawdopodobniej. Nie wiedział. Nie widział. Obraz został zasłonięty przez tyły więźniów, ale był w stanie sobie wyobrazić, co się stało - w tym samym jego twarz wykrzywiła się w kpiący uśmiech, doskonale zdając sobie sprawę, kto był tutaj kozłem ofiarnym. Wystarczyła jedna odpowiedź: nie on, więc to zawsze było dobre.
Mógł tak stać i delektować się chwilą; aż poczuł niespodziewany, silny ucisk na ramieniu. Serce momentalnie przyspieszyło swoje tętno. To nie zapowiadało się na nic przyjemnego.
Jego usta zaczęły układać się w niewypowiedziane pytanie, które chciało wyjść z jego ust - aż poczuł mocne szarpnięcie, szarpnięcie, które nie należało do niczego najdelikatniejszego. Równie szybko jego ciało zostało powalone na podłogę. Taca została wyślizgnieta, naczynia zetknęły się z podłogą, a płyn wraz z kawałkami ceramiki rozlał się po powierzchni. Irytująco zimna. Mimo tego, zdawała się piec rozgrzanym do granic możliwości ogniem po jego ciele.
...Co do cholery?
- Ugh..... Ty... - warknął przez zaciśnięte zęby. Wzrokiem podążył za osobą, która zdecydowała się wybrać najprostszą drogę do jadalni, nie dbając o możliwość ominięcia przeszkody. On... Nawet na chwilę nie spojrzał w jego stronę. - ....Kurwa.
CZYTASZ
Za kratami / Zonourge Oneshot [PL]
FanfictionZonic nigdy nie spodziewał się, że nagle zostanie uznany za mordercę, a jego cela będzie dzielona razem z jego dawnym wrogiem, Scourge. Art należy do @royal_bootlace na Twitterze.